wtorek, 2 lutego 2016

Wielokropność

Od kilku dni obserwuję takie "cosie" na ulicach. W różnych miejscach. Te, na zdjęciu obok, są ze schodów wiodących z Marszałkowskiej na Trasę Łazienkowską. Widziałam je jednakże właściwie wszędzie. Wyglądają, jak krople białej farby. Jakby jakiś malarz łaził po mieście i chlapał farbą. Bez sensu i bezmyślnie. Jest to nieco wypukłe i, jak widać, białe. Próbuję uknuć jakąś teorię powstawania tej wielokropności, bezskutecznie. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Pytany o zdanie kolega rzekł, że jemu to wygląda na ptasie odchody. Mnie to wygląda całkiem inaczej. Poza tym raczej niemożliwe jest zaodchodowanie całego miasta, nawet przy życzliwej ptakom zimie. O teorii farby już wspomniałam. Zastanawiałam się też nad gumą do żucia... że niby ktoś łazi i oblepia. Albo może to rozdeptane inne formy życia? Ot, łazi człowiek, pod nogi nie patrzy i jakieś żyjątko kosmiczne zdepcze...  W związku z masowym występowaniem tej wielokropności chodzę patrząc pod nogi uważnie, żeby czasem nie nadepnąć, bo diabli wiedzą, co bym zdeptała! Obsesja jakaś mnie dopadła, słowo daję. Przestałam patrzeć w siódme niebo. Przestałam patrzeć na ludzi. Wszędzie widzę te wielokropki i kombinuję. Pytam znajomych, co też to może być. Obcych ludzi jeszcze nie zaczęłam pytać, ale kto wie? No wielokropność mnie dopadła, jak harpia jakaś i trzyma mocno.