niedziela, 30 czerwca 2013

Ozłobliennost udieł miertwiecow

Niedawno kupiłam nowy odkurzacz. Stary był wielką kobyłą, nie byłam w stanie już go udźwignąć, a i siła ssania z wiekiem mu się zmniejszyła. Toteż nabyłam śliczny, mały, ciągnący, jak husky w zaprzęgu. Na zgrabnym korpusiku ma rączkę i dwa przyciski: jeden do włączania i wyłączania, drugi do wciągania przewodu z wtyczką. Żeby sobie ułatwić i nie schylać się za każdym razem, by sprawdzić, który przycisk do czego służy, na tym do włączania zostawiłam wiszącą metkę, albo co. No, wiszące coś. Zapamiętałam, że włączam to z metką. Kilka dni temu, ku mojemu zdumieniu, okazało się, że nacisnąwszy nogą to coś z metką wciągnęłam spory kawałek przewodu. Ki diabeł? Przecież z metką było do włączania? Doszłam do wniosku, że źle zapamiętałam, w końcu miałam prawo. Zapamiętałam więc odwrotnie, tzn. włączanie bez wiszącego cosia.  Odkurzałam dzisiaj i... wiszące coś okazało się być znowu do włączania. Zadumałam się wzięłam byłam. Czy ja już mam sklerozę jakąś, czy odwrotnie zapamiętuję, czy już sama nie wiem co? Nawtykałam sobie w myślach za braki w pamięci. Pod koniec odkurzania coś mnie tknęło i przyjrzałam się bliżej owej metce. Okazało się, że ona sobie swobodnie po rączce odkurzacza lata. Rączka jest przez szerokość, żadnej blokady nie ma, to lata. Nie napiszę, co pomyślałam o producentach, a później o sobie.
Różnie się mówi o złośliwości przedmiotów martwych, że diabeł ogonem nakrył, że wessało, jak śliwkę w kompot i różne inne pewnie też. Ja widziałam, jak nocą mój odkurzacz złośliwie przerzuca wiszące coś z jednej strony rączki na drugą. Oczywiście zjadliwie przy tym chichocząc.

wtorek, 25 czerwca 2013

Gargamel w sutannie

Moje wnuki przytulały się w dużej ilości do Smerfetki i Papy Smerfa, a ja, oprócz zachwytów nad nimi, zastanawiałam się usilnie, czy tym przebranym w futra smerfów nie jest za gorąco, bowiem upał panował nieziemski. W tym upale dzieciaki brały udział w wyścigach, konkursach i innych takich. Na estradzie brylował jakiś osobnik w ubranku wyglądającym, jak sutanna. Czarne to było i pozapinane od góry do dołu na guziki. Podzieliłam się wątpliwością z zięciuniem młodszym, jak to możliwe, żeby taką imprezę prowadził ksiądz. Jak on na mnie spojrzał! Zięciunio znaczy, nie ksiądz. Ten ktoś w czarnej sutannie to był Gargamel. Nijak mi się z Gargamelem nie kojarzył, może dlatego, że zabrakło kota Klakiera. Po zakończonych konkursach pojawiła się na scenie Smerfetka, czyli aktorka, której głosem mówi Smerfetka w promowanym filmie. W ciąży ona była. Na pojawienie się innych postaci już nie czekaliśmy, bo mogłoby się okazać, że głosu Ciamajdzie udziela jakiś osiłek typu Pudziana, a Mądrali Rysio z Klanu. Woleliśmy pójść sobie na ciacho.

niedziela, 23 czerwca 2013

"Męskie" widzenie świata

Świat, jaki jest, każdy widzi. Ale niektórzy widzą inaczej. Otóż jeden z posłów (tzw. pasikoników, czyli zmieniających partie szybciej, niż rękawiczki) użalał się niedawno w Superstacji, że posłanki (oraz jedna pani poseł i jedna ministra) chodzą, jak Whoopi Goldberg w Uwierz w ducha. Znaczy, jak grenadier chodzą, bez wdzięku i bez kołysania kuperkami. A powinny kołysać... tfu, znaczy powinny podkreślać swoją figurę, nie łazić w garniturach i zapięte pod szyję. I nauczyć się chodzić w szpilkach powinny, koniecznie! Ten sam poseł jakiś czas temu miał wypowiedzieć się na temat związków partnerskich. I się wypowiedział, psiakrewka. Stwierdził, że w modzie mamy do czynienia z promocją homoseksualizmu. Mianowicie modelki mają walory męskie (brak kobiecej figury, zdaniem posła), a nie kobiece. No, to już wiadomo, jak świat widzi męska część sejmu naszego. Przez pryzmat płci widzi. A taka pisłanka Pawłowicz, to co jest? Kobieton? Jej się jakoś nie czepiają za brak wdzięku. 
A pewien biskup, czepia się katolickiej uczelni. Za co się czepia? Ano za gender, bo to antychrześcijańska ideologia i nie przystoi. Biskupi w dużej ilości czepiają się jakiegoś księdza, bo prawdę o klerze mówi. Papież o ubóstwie księży prawi, a biskup od gender tłumaczy, że on o ubóstwie duchowym... Jeszcze by parafianie zrozumieli dosłownie i zaczęli się proboszczów czepiać, że  zbyt wypasionymi samochodami jeżdżą. A wszak to kościół ma na czepianie się monopol. Kościół i satelity. Bo oto  wykład profesora Baumana zakłóciły bojówki prawicowe wyzywając go od lewaków i skandując antywszystko hasła. Tym razem krzyczeli ortograficznie poprawnie. Kilka dni temu bowiem ogromnie rozbawił mnie transparent niesiony, chyba podczas Parady Równości, przez młodzież wszechprawicową: Chcemy męszczyzn, a nie cioty. Transparent niosło kilku panów. No, jeśli oni głośno krzyczą, że chcą męszczyzn... O tempora, o mores! Prawicowy elektorat chce być przeleciany przez niedokształconych macho?  Ciota to przynajmniej wykształciuch, a taki męszczyzna, to popierdółka jakaś dyslektyczna, albo co. Kiepski gust ma nasza prawica. O guście lewicy innym razem.

sobota, 8 czerwca 2013

Dzień święty

I stanął Pan w bramie ogrodu swego boskiego i spojrzał na lud do świątyń Pańskich ochoczo podążający, jako że dzień święty nastał. Ledwie spojrzał, a brwi Pańskie ze zdumienia uniósł był. Ujrzał bowiem lud niewolny uginający się pod ciężarem dóbr wszelakich kapłanom niesionych w znoju i pocie. I kapłanów ujrzał jako te naczynia puste, co najwięcej hałasu czynią; spasionych, nadętych ważnością i mających palce wskazujące nadmiernie wyrośnięte od pokazywania ludowi, gdzie jego miejsce. W kieszenie przepastne im zajrzał i cielce bogactwa i arogancji ujrzał był. I wysiliwszy słuch swój boski posłuchał, co ludowi prawią. I włos boski się na głowie Pańskiej zjeżył z odrazy. Miast bowiem duszyczkami ludzkimi się opiekować, kapłani uwagę swą poświęcali li tylko i jedynie narządom płciowym ludu owego. Grzmiąc z wywyższeń ambonami zwanych, piętnowali i stygmatyzowali, kogo popadło. Straszyli anatemą jakąś za niepopełnione. Krzyże stawiali po całej galaktyce, by lud patrząc na nie strach czuł wielki. I mówili, że Pan gniewać się będzie, jeśli mamony nie przyniosą kapłanom jego i parzyć się będą nieobyczajnie. I ujrzał Pan dziatwę Pańską, i już miał rzec: pójdźcie, dzieci, ku mnie, gdy ujrzał kapłanów z żelazem w tłustych łapskach piętno na czole niektórych  dziatek wypalających. Bruzdę oto im wypalali, by wiadomo było, że niezgodnie z wolą Pańską poczęte zostały. I zagrzmiał Pan był z wysokości boskiej swojej: stop! nie tak miało być! Dłoń karzącą boską już wznosił, by pokarać winnych. Lud siódmym zmysłem czując nadchodzący gniew Pański, kapłanów swych w obronę wziął był, ciałami własnymi zasłaniając. Bo któż by im mówił, co jest właściwe? Któż pobierałby ofiary za przyjście na świat i odejście z niego? I zadumał się Pan był nad głupotą swoją boską, która nazwała lud Pański owieczkami onegdaj. I wrócił Pan był do ogrodu swojego boskiego i wrota zawarłszy z hukiem rzekł był: a w dupie boskiej was mam! Radźcie sobie sami, barany jedne!

niedziela, 2 czerwca 2013

Wspomnienia

Zachowywanie wspomnień - fragment Opowieści o kronopiach i famach J.Cortazara

Natomiast kronopie, te stworzonka letnie i nieporządne, rozrzucają wspomnienia po domu pośród okrzyków wesołości, a same łażą między nimi, a kiedy się na nie natkną, głaszczą je pieszczotliwie i mówią: "Nie zniszcz mi się tylko" albo: "Uważaj na schodki". 

Jak kronopio, nieporządnie rozrzucam wspomnienia po całym domu. Tu zdjęcie osób bliskich, tam kamyk przywieziony z jakiejś podróży, a jeszcze gdzie indziej rysunki wnuków. Najwięcej jednak wspomnień zachowuję w sobie, równie nieporządnie je układając.  Kiedy wychylają swoje łebki, uśmiecham się do nich. Czasem wyłazi jakiś upiorek wspomnieniowy, wtedy zamykam oczy i uciekam przed nim myślami.