poniedziałek, 29 czerwca 2015

Sina dal

I wezwała Pana baba przed oblicze swoje babskie i rzekła mu była ze smutkiem: jak Pan babie, tak baba Panu. Szurnęła spódnicą i poszła w świat. A Pan z dziobem Pańskim rozwartym, jak Brama Floriańska się został był, bo nic nie zrozumiał z babskiego gadania. Baba zaś, argumentum ad traditionem włączywszy, w coraz bardziej siną dal się udawać poczęła.

sobota, 27 czerwca 2015

Instrumentum vocale

Instrumentum vocale (res vocale) to w starożytnym prawie rzymskim określenie niewolnika, przedmiot mówiący należący do pana. Do mnie też mówią różne instrumenta. Te zrobione przez mnie dla koleżanki do jej nowego domu, mówią "przytul mnie".




Dwustronna.

wtorek, 23 czerwca 2015

Zenon King


Kurcgalopkiem latają po mnie paradoksy Zenona z Elei, a tymczasem znów brakowało mi czwartej ręki. Zakupy, parasol, książka i na truskawki ręki zabrakło. Jazgoczą samochody. Tym dotkliwiej, że siąpi i mży, a to tylko potęguje ich jazgot. Tramwaje zgrzytają złośliwie po nienapawanych dawno szynach. Ludzie jacyś tacy mało uważni i potrącają, zachodzą drogę, przeszkadzają w czytaniu. Spodniom się urwał zakład na dole, buty przemokły, okulary zaparowały. Koty nie powitały w przedpokoju, śpią dranie. Nowego telefonu nie dostarczyli. Gołębie na dodatek obsrały malowniczo balkon. I nawet przeczywistość skrzeczy. Ba! Drze pyska! Zenon z Elei by znalazł wytłumaczenie. A ja kicham na resztę dnia, skoro on taki mało udany i idę do wanny z nową książką Kinga..

piątek, 19 czerwca 2015

Kogut, jaki jest, każdy widzi.

Kogut, kura, domowe ptastwo. Lew y Bazyliszek tak okrutne zwierzęta, małego lękaią się koguta z natury. Gdy tedy przez Afrykańskie kto przechodzi grunta, gdzie się znayduią Bazyliszki, ze sobą noszą kogutów, aby mu byli obroną od zabiiaiącey wzrokiem bestyi. W pergamie mieście Azyatyckim, w kraiu Troady, corocznie publiczne wystawiano Spektatorom Sceny, biiących się kogutów, według Pliniusza. Koguta starożytna superstycya poświęciła to Marsowi, Bożkowi woien, iż iest bitny y zwyciężwszy pieie, to Merkuryuszowi Bożkowi, iż dzień nastepuiący pianiem oznaymuie swoim. Zowie się Animal Solis, że z Słońcem zachodzi, z Słońcem wstaie. A że y na swego Oyca albo Matkę porywa się, ani im przepuszcza, dlatego Oycobóyców gdy starożytne karały Trybunały, z niemi w jeden wór koguta, zmiię y psa zaszywszy, w głębokich topili wodach. Sybarytowie, iako pisze o nich Ateneusz, kogutów y kowalów, kotlarzów y wszelkich brząkaiących rzemieślników z miast rugowali swoich, aby w delicyach y spaniu zatopionym nie byli przeszkodą. Julia Cesarzowa będąc przy nadziei, a nie wiedząc, czy syna, czy córkę powiie, na podołku swoim nosiła w cieple konserwowane iaie kurze, z którego wykluł się kogucik, Syna Nerona, na świat cały sławnego prognostykuiąc tyrana y lubieżnika. Plinius lib. 10. cap. 55
/B.Chmielowski Nowe Ateny albo Akademia wszelkiey scyencyi pełna, na różne tytuły iak i na classes podzielona, mądrym dla memoryału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki/

Kogut – samiec kury domowej, a także większości innych grzebiących (kuraków). Zazwyczaj kogut jest większy od samicy i barwniejszy, z silniej rozwiniętym grzebieniem, dłuższymi dzwonkami, łukowato wygiętymi piórami w ogonie i rogową ostrogą na stopie.
Gdy samicom kur usuwa się jajniki (powoduje to brak estrogenów w ich organizmach), niekiedy dochodzi wręcz do pełnej rewersji płci i z genetycznej kury wyrasta fenotypowy kogut o czynnych gonadach męskich (u ptaków samice posiadają szczątkowe jąderko, ale normalnie jego aktywność jest zupełnie zablokowana przez wysoki poziom estrogenów).
 /Wikipedia/








poniedziałek, 15 czerwca 2015

Latem o zimie




 Jak widać na załączonych obrazkach, kiciunie w pozycjach mocno wypoczynkowych. Ja natomiast realizuję się jako kuchta i garnkotłuk, czyli robię konfitury: truskawkową i morelową. Morelową lekko przypaliłam dla dodania smaczku i wrzuciłam po jednej pestce do każdego słoika. Obie są pyszne, naprawdę. Spiżarniane półki pomału się zapełniają, a we mnie rośnie atawistyczne uczucie zadowolenia z posiadanych zapasów. Na ciężkie czasy będzie jak znalazł. Zamknięte w słoikach lato ucieszy duszę i podniebienie w oniryczne zimowe wieczory przy kominku.


czwartek, 11 czerwca 2015

Podróże krótkobieżne z wnukami

Małe dzieci w środkach lokomocji miejskiej się nudzą. Nudziły się moje córki, nudzą się moje wnuki. Zabawiałam swoje córki, zabawiam wnuki. Taka karma. Janek wie z opowieści swojej mamy, że babcia często wracała do domu z córkami ze śpiewem na ustach. Ano wracała czasem późno, dzieci zmęczone domagały się "narączek", co nie zawsze było wykonalne, toteż zajmowała czasem dzieci śpiewem. Numerem popisowym był Marsz Pierwszej Brygady. Niezapomniane chwile, dwójka małych dzieci na obficie uczęszczanej ulicy śpiewająca... my, pierwsza brygada, strzelecka gromada, na stos rzuciliśmy nasz życia los, na stos, na stos... Do dziś pamiętają tekst, jako i ja pamiętam. Piosenki jednakże zdarzały się różne, głównie te, które pamiętałam z własnego dziecięctwa i wczesnej młodości. Wróciły do mnie podczas wnukowych podróży.

Stokrotka nieśmiertelna

Gdzie strumyk płynie z wolna,
Rozsiewa zioła maj,
Stokrotka rosła polna
A nad nią szumiał gaj.
Stokrotka rosła polna
A nad nią szumiał gaj, zielony gaj.

"W tym gaju tak ponuro,
Że aż przeraża mnie,
Ptaszęta za wysoko,
A mnie samotnej źle, samotnej źle
Ptaszęta za wysoko,
A mnie samotnej źle, samotnej źle.

Wtem harcerz idzie z wolna:
"Stokrotko, witam Cię,
Twój urok mnie zachwyca,
Czy chcesz być mą, czy nie?"
Twój urok mnie zachwyca,
Czy chcesz być mą, czy nie?"

Stokrotka się zgodziła
I poszli w ciemny las,
A harcerz taki gapa,
Że aż w pokrzywy wlazł.
A harcerz taki gapa,
Że aż w pokrzywy wlazł.

A ona, ona, ona,
Cóż biedna robić ma?
Nad gapą pochylona
I śmieje się cha! cha!
Nad gapą pochylona
I śmieje się cha! Cha!


Zajączkowa pokazywanka

W leśniczówce za lasem
Spoglądając przez okno
Szmer usłyszał leśniczy
Zajączek puka do drzwi
Oj  pomóż, pomóż mi bo mnie inny zastrzeli
Pif paf
Chodź zajączku tu do mnie ja ciebie obronię!


Ragazzo - to już nie z mojego dzieciństwa, ale też śpiewałyśmy z uczuciem.

Ragazzo da Napoli zajechał Mirafiori,
Na sam trotuar wjechał kołami.
Nosem prezent poczułaś, już taka jesteś czuła,
Że pomyślałaś o nim "belle ami".
On ciemny był na twarzy, a prezent ci się marzył,
Za dziesięć centów torba w "Pewex"-ie.
Ty miałaś cztery złote, on proponował hotel
I nie musiałaś zameldować się.

Ty z nim poszłaś w ciemno, damo bez matury,
Koza ma prezencję lepszą niźli ty.
Czemu smutną minę masz i wzrok ponury?
"Ciao, bambina"- spadaj mała, tam są drzwi.

On miał w kieszeni paszport,
Sprawdziłaś, a więc znasz to,
A on nie sprawdził, ile ty masz lat.
On mówił "bella blonda ..."
A popatrz, jak wyglądasz,
Te włosy masz, jak ten co w błoto wpadł.

Jak spojrzysz w oczy teraz swojego prezentera,
Co dyskotekę robi i ma styl.
Straciłaś fatyganta, chciał kupić ci Trabanta,
Czy warto było za tych parę chwil.

Twój Rogazzo Forda Capri ci nie kupi,
"Buona notte" pewnie też nie powie ci,
Jeszcze wierzysz, że dla ciebie śpiewa Drupi.
"Ciao, bambina"- spadaj mała, tam są drzwi.

Poznałaś Europe, więc nie mów do mnie "kotek",
Ja nie wiem co Vokswagen, a co Ford.
Nie jestem tak bogaty, nie wezmę cię do chaty,
Więc przestań mnie nazywać "My sweet lord".

Ty nie będziesz moją Julią Capuletti.
Inny wszak, niż ja, Romeo ci się śni.
W żadnym calu nie wyglądam jak spagetti,
"Ciao, bambina"- spadaj mała, tam są drzwi.

Gdy ci pizze stawiał rzekł: "Prego, mangiare"
To pamiętać będziesz po kres swoich dni,
Tęskniąc za nim jak złotówka za dolarem,
"Ciao, bambina"- spadaj mała, tam są drzwi.


Albatros - to śpiewałyśmy ze zmienionym imieniem, jak nam pasowało

Siedem dziewcząt z albatrosa tyś jedyną
Dziś pozostał mi po tobie smutek żal
Miałaś wtedy siedemnaście lat dziewczyno
W Augustowie pierwszy raz ujrzałem cię

A na imię miałaś właśnie Beata (Renata, Maarta, Eewa)
Piękne imię muszę przyznać miła ma
Zabierałem cię co dzień na fregatę
Byś miłością swą upajała mnie


Kapturek - jedna z moich ulubionych

Szła dziewczynka bardzo mała przez ciemny las.
Czerwony kapturek miała, czerwony pas,
A za pasem kolta, w małej rączce sporta.
Do babuni szła dziewuszka uderzyć w gaz.

Wtem zza krzaków wilk wyskoczył i krzyknął: „Stój!”,
Zaraz potem krwią zbroczony padł straszny zbój,
A dziewczynka mała broń repetowała,
Poprawiała zakurzony ludowy strój.
Z tej piosenki morał taki wynika nam:
Nie zaczepiaj małych dziewczyn gdy jesteś sam,
Bo dziewczynki małe są tak bardzo śmiałe,
Że czasami mogą zrobić krzywdę wam!


Pawiany - to trzeba było odtańczyć z przyświstem.

Gdy ciemna noc zapadła stary tygrys Bingo szedł na łów,

By sobie na bawoły zapolować znów.

Do dżungli, do dżungli! Au  -  au  - au Zapolować znów.

 

Na wzgórzu pod palmami tańczyły pawiany dziki tan

Kręcił się dookoła świat pijany pośród lian

Pawiany, pawiany, au – au – au! pośród lian.



sobota, 6 czerwca 2015

Dżabersmok

JABBERWOCKY
Lewis Caroll

'Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.

"Beware the Jabberwock, my son!
The jaws that bite, the claws that catch!
Beware the Jubjub bird, and shun
The frumious Bandersnatch!"

He took his vorpal sword in hand:
Long time the manxome foe he sought-
So rested he by the Tumtum tree,
And stood awhile in thought.

And as in uffish thought he stood,
The Jabberwock, with eyes of flame,
Came whiffling through the tulgey wood,
And burbled as it came!

One, two! One, two! And through and through
The vorpal blade went snicker-snack!
He left it dead, and with his head
He went galumphing back.

"And has thou slain the Jabberwock?
Come to my arms, my beamish boy!
O frabjous day! Calloh! Callay!"
He chortled in his joy.

'Twas brillig, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe;
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.


Dżabbersmok
Maciej Słomczyński

Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

"Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!"

W dłoń ujął migbłystalny miecz,
Za swym pogromnym wrogiem mknie…
Stłumiwszy gniew, wśród Tumtum drzew
W zadumie ukrył się.

Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Raz-dwa! Raz-dwa! I ciach! I ciach!
Miecz migbłystalny świstotnie!
Łeb uciął mu, wziął i co tchu
Galumfująco mknie.

"Cudobry mój; uściśnij mnie,
Gdy Dżabbersmoka ściął twój cios!
O wielny dniu! Kalej! Kalu"!
Śmieselił się rad w głos.

Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Babcia bazarowa

Te małe, wredne pożeracze moich balkonowych roślinek, to ziemiórki. Rozpoznałam po skrzydełkach. Wyczytałam, że uwielbiają żółty kolor kwiatów, a tych ci u mnie dostatek. Toteż mają co jeść, oprawcy. Niestety, pantofelek (okazała pomarańczowość z czerwienią) nadaje się tylko do wyrzucenia.  Najskuteczniejszy sposób na ziemiórki to nicienie, które zżerają larwy ziemiórcze. Nie mam ochoty sprowadzać kolejnego robactwa, pozostanę przy czosnku. W ziemię włożyłam kilka ząbków, spryskuję roztworem czosnkowym i... czekam.

Tymczasem zostałam babcią bazarową. Tym razem w wykonaniu Majki. Poszłyśmy razem na bazar, a wieczorem, przed snem Maja rysowała, co jej się najbardziej podobało. Bazar jej się najbardziej podobał, ot co! Babcia,jak widać na załączonym obrazku, ma obfitą fryzurę. Z długością Maja nieco przesadziła, ale i tak wizyta u fryzjera zbliża się, już czuję jej paraliżujący oddech na karku. To różowe, to chmurki przybierające różne kształty. Wieczorem siedziałyśmy bowiem na balkonie i patrzyłyśmy w niebo szukając zwierzątek i ciekawych kształtów. 
Uwielbiam swoje wnuki. Kocham miłością wielką i bezgraniczną. Jednakże po całym tygodniu babciowania na pełen etat jestem nieco zmęczona. Teraz będę odpoczywać, na pełen etat. Żadne umowy śmieciowe nie wchodzą w grę. Tylko pełny, w dodatku nieopodatkowany etat. I po ortodromie, jak zwykle.

piątek, 5 czerwca 2015

Wamszyce


 Rozbuchane kwiecie balkonowe zaczęły żreć mszyce. Wysysają soki ze wszystkich kwiatów, jak wampiry jakieś, wamszyce przebrzydłe. Zrobiłam zatem szatański napar na wampiry. Mianowicie rozgniotłam kilka ząbków czosnku i zalałam ciepłą wodą. Po 24 godzinach pachniało, jak u van Helzinga. Spryskałam roślinki i czekam spektakularnego efektu, po pierwszym pryskaniu ilość wampirów się nieco tylko zmniejszyła. Co prawda goździkowa woń się przez czosnek nie przedziera, ale co tam... Niech będą zdrowe, bo nie będę miała gdzie spędzać upojnych wieczorów. A stanowczo wolę upojne niż upiorne. Kiedy zasiądę wieczorem na balkonie, a koty legną u mych stóp, w nosie będę miała wszystkie smutki świata. A po pracowitych dniach mi się należy! Nie wiem, ile już truskawek zamieniłam w soki i dżemy, ale szafka spiżarniana wyglądać zaczyna całkiem nieźle.
No i znalazłam truskawkowe serduszko! To zapewne oznacza, iż moje koty pokochają mnie jeszcze bardziej. Albo może pojawi się w mym życiu jakaś truskawkowa żaba i nadstawi pyska, żeby pocałunkiem w księcia ją zamienić... Nieświadoma, że jednak wolę truskawki, stanowczo wolę.

wtorek, 2 czerwca 2015

Babcia mezozoiczna

Janek został władcą kraju Szkarlatyny, ochmistrzuję mu zatem w ramach urlopu. Dostarczam pożywienia i rozrywek. Wczoraj spędziliśmy razem pierwszy dzień. Kiedy zięć wrócił z pracy Janek ryknął, jak stado rannych łosi. Bo tata wrócił za wcześnie i nie zdążył się jeszcze z babcią pobawić! Podobno wieczorem kilka razy przypominał zięciowi, że dziś ma wrócić później. Albowiem na dziś zaplanowaliśmy atrakcję w postaci budowania z patyków szałasu dla człowieka prehistorycznego. Jakimś cudem bowiem człowiek prehistoryczny zamieszkał w pobliżu dinozaurów i bardzo potrzebował w związku z tym schronienia. Żeby go dinozaury nie pożarły, rzecz jasna. Nie udało nam się to budowanie ze względu na mnogość innych atrakcji, a mianowicie: teatrzyku z lalkami z drewnianych łyżek, zabawy w kosmiczne dinozaury, składania dinozaurowego origami i innych takich. Patyki jednakże przygotowane, będziemy budować jutro. W przerwach, żeby odsapnąć, Janek zabawiał się rysunkami. Na szczęście na kartkach, nie na ścianach domowej jaskini. I tak powstała babcia mezozoiczna. Słowo daję, że on wie, co to jest mezozoik! Wie też, że dzielił się na jurę i kredę. Trias pomija z wdziękiem. Babcia mezozoiczna jaka jest, każdy widzi. Te małe, pod babcinymi nogami to malutkie brontozaury, a nad babciną głową unosi się brontozaur-gigant. A stoi babcia w szałasie, który jutro zbudujemy. To natomiast, co babcia ma na głowie, to są loki! Tako rzecze Janatustra.