Te małe, wredne pożeracze moich balkonowych roślinek, to ziemiórki. Rozpoznałam po skrzydełkach. Wyczytałam, że uwielbiają żółty kolor kwiatów, a tych ci u mnie dostatek. Toteż mają co jeść, oprawcy. Niestety, pantofelek (okazała pomarańczowość z czerwienią) nadaje się tylko do wyrzucenia. Najskuteczniejszy sposób na ziemiórki to nicienie, które zżerają larwy ziemiórcze. Nie mam ochoty sprowadzać kolejnego robactwa, pozostanę przy czosnku. W ziemię włożyłam kilka ząbków, spryskuję roztworem czosnkowym i... czekam.
Tymczasem zostałam babcią bazarową. Tym razem w wykonaniu Majki. Poszłyśmy razem na bazar, a wieczorem, przed snem Maja rysowała, co jej się najbardziej podobało. Bazar jej się najbardziej podobał, ot co! Babcia,jak widać na załączonym obrazku, ma obfitą fryzurę. Z długością Maja nieco przesadziła, ale i tak wizyta u fryzjera zbliża się, już czuję jej paraliżujący oddech na karku. To różowe, to chmurki przybierające różne kształty. Wieczorem siedziałyśmy bowiem na balkonie i patrzyłyśmy w niebo szukając zwierzątek i ciekawych kształtów.
Uwielbiam swoje wnuki. Kocham miłością wielką i bezgraniczną. Jednakże po całym tygodniu babciowania na pełen etat jestem nieco zmęczona. Teraz będę odpoczywać, na pełen etat. Żadne umowy śmieciowe nie wchodzą w grę. Tylko pełny, w dodatku nieopodatkowany etat. I po ortodromie, jak zwykle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz