środa, 30 listopada 2011

Odsuwanie

W getcie warszawskim (zapewne nie tylko) funkcjonowała policja żydowska. Wiernie wykonywała polecenia okupanta kierując na śmierć tysiące mieszkańców getta. Odsuwali w ten sposób w czasie, swoją i swoich rodzin, śmierć. Odsuwali tylko. Konformizm i posłuszeństwo nie uratowało im życia. Polecam wspomnienia Adama Czerniakowa.

wtorek, 29 listopada 2011

Jeżożabka


Na dużym, żółtym liściu w czasie dżdżu... siedzi jeż koło żaby na mojej bransoletce. Jeżuś jest uroczy, żabka zwyczajna. A mnie niesłychanie bawi posiadanie takich zabaweczek. I zastanawiam się, co przybędzie... Dzwoneczek? Moneta? Zobaczymy.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Raj

I rzekł Pan kobiecie i mężczyźnie, że z tego drzewa owoców jeść nie będą. Zjedzenie tych owoców bowiem naraziłoby ich na straszną wiedzę: na umiejętność odróżniania dobra od zła. Czemu Panu zależało, by nie odróżniali dobra od zła? Jakikolwiek powód miał Pan, kobieta i mężczyzna okazali nieposłuszeństwo i owoc z drzewa wiadomości zjedli, gniew Pański powodując. Wyrzucając ich z raju swego postawił Pan na straży anioła z mieczem ognistym, by nikt więcej tam nie wszedł i nie spożył owoców z innego drzewa, z drzewa wiecznego życia. Słusznie bowiem myślał Pan, że skoro z drzewa wiadomości uszczknęli, któż im zabroni uszczknąć z drzewa życia...
A ja sobie myślę, że to dobrze, że poznali co to dobro i zło, i nauczyli się je odróżniać (jak z owej wiedzy korzystają ich potomkowie, to inna historia). I myślę sobie, że Pan z zazdrości, iż staną się podobni jemu, zabronił spożywania owoców z drzewa wiadomości i życia wiecznego. A wszak Pan tylko jeden może być.
I czemu ja asocjacje z teraźniejszością mam? Im wyżej ktoś na jakiś stołek zawędruje, tym większe w nim przekonanie, że wybranym jest. Wiedzą się z motłochem dzielić nie musi, motłoch jest od wykonywania. I wyższość okazać należy, bo inaczej się motłoch poczuje równouprawniony i zacznie wymagać. A znać swoje miejsce powinien, ot co.

sobota, 26 listopada 2011

Kot Simona



Cudne, jak zawsze.
Niedawno dostałam od córki kalendarz z kotem Simona, już na przyszły rok.

piątek, 25 listopada 2011

Fiątuś


Fiątuś jest. A fiątusiowym miłym staruszkom miękkim w dotyku wiatr rozwiewa perły w w brodach.

środa, 23 listopada 2011

Rzep

Założyła baba spódnicę zamaszystą, a długą po kostki i świat zwiedzać poszła. Dogłębnie ów świat poznać chciała, więc w każdy kąt, w każdą dziurę zaglądała. I czepiały się jej spódnicy rzepy przeróżne z onych katów i dziurów. Jeden rzep miał oczy jedenastolatki zgwałconej w szkolnej toalecie, inny patrzył oczami psa zakatowanego przez właściciela. Jeszcze inny wyglądał, jak rosnące zadłużenie każdego Polaka, a ten tuż przy samej kostce - jak emerytura, co na waciki wystarcza. Czepiały się jej też te całkiem malutkie, a zjadliwe bestie rzepowe: zimne słowa i chłód ludzki. Coraz więcej rzepów baba na spódnicy zbierała, coraz ciężej było jej spódnicę nosić. A rzepy wpijały się już przez cienki materiał spódnicy w babskie ciało i raniły dotkliwie. Zamknęła więc baba oczy, zamknęła uszy i zamknęła ust babskich korale. I stanęła baba u wrót ogrodu Pańskiego, zmiłowania Pańskiego czekając. A zmiłowanie Pańskie poszło w świat łopiany sadzić.

niedziela, 20 listopada 2011

Unijny rzepak


I wezwał Pan był babę przed oblicze swoje boskie i rzekł jej zdecydowanie w głosie prezentując: będziesz ty babo pracować, jak chłop. Feminizmu się tobie zachciało, to będziesz, jak on, w pocie babskiego czoła do 67 lat tyrać. Znosić będziesz z pokorą młodzież pod nogi tobie plującą, że miejsce pracy im należne zajmujesz. A żeby się tobie w głowie z nadmiaru szczęścia równouprawnionego nie przewróciło, pracować będziesz za niższe, niż chłop wynagrodzenie. Emeryturę, jeśli dożyjesz, też niższą mieć będziesz, żebyś czasem nie pomyślała, żeś chłopu równa całkiem. Kwotowo ci ją rewaloryzować będę, a ty ją w zębach babskich do świątyni poniesiesz i na tacę nonszalancko rzucisz, albowiem opodatkowani kapłani żyć muszą. A bab na świecie i tak za dużo wszak. Zapłakała baba łzami babskimi rzewnymi i pędem pobiegła zatrudnić się w rolnictwie, albowiem tam podatków przynajmniej płacić nie będzie. A jak na wycug do waju pójdzie, to będzie miała miskę strawy raz dziennie i ciepły kąt w unijnie dofinansowanym rzepaku.

piątek, 18 listopada 2011

Fiąteczek...



A co ja będę wstawać... poleżę sobie, a co mi tam... Fiąteczek jest w końcu., no.

czwartek, 17 listopada 2011

Taka mala...






Genialne wykonanie Ewy Wiśniewskiej, aczkolwiek nie zawiera pełnego tekstu. Pełen tekst zawiera interpretacja Jolanty Fraszyńskiej, choć znacznie mniej mi się podoba. Tekst pióra Mariana Hemara, pierwotnie śpiewała Mira Zimińska.

Je me sens dans tes bras si petite,
Si petite aupres de toi -
Czy pan widzi tę drżącą kobitę?
Jej bezbronność, co w tych słowach łka?
Całe serce masz przed sobą odkryte,
Wszystek lęk w sercu jej ścichł...
Je me sens dans te bras si petite
Jestem mala w ramionach twych.

Użera się z kuchtą na schodach od rana
Słychać jej wrzask -
Potem się wymalowała jak ściana
I drzwiami trzask -
Do "Ipsu", do Lidki i Ziutki na plotki,
I ciacha żrą.
Zatańcz z nią w Adrii - jej uśmiech tak słodki -
Wargi jej drżą.

Jakaś jestem taka mala w twych ramionach taka mala...
Mógłbyś wziąć mnie na ręce i nieść...
Taka jestem zmęczona, nieśmiała,
Tylko pieść mnie i pieść mnie, i pieść...
Nie ściskala... mężusia patrzala...
Pan jest mocny... za mocny... a ja?
W twych ramionach czuję się taka mala...
Si petite aupres de toi...

Gdy widzi, że Lidka ma nowe źrebaki,
Zalewa ją krew -
Przy brydżu szachruje, no wprost daje znaki,
Żeby wyjść w trefl!
Mężowi wymyśla: psiakrew! do cholery!
Futro mi kup!
O piątej przychodzi do twej garsoniery
I łka u twych stóp -

Jakaś jestem przy tobie taka mala...
Taka mala.. to jej trik, to jej lep!
Proszę pana, niech się pan nie rozpala,
Niech pan weźmie coś ciężkiego i w łeb!
Ona duża proszę pana, ona krowa!
Czy pan słyszy, co w mym głosie łka...
Jeśli panu się jakaś mala podoba...
Taka mala... proszę pana... to może... ja?

Nic dodać, nic ująć, samo życie. Na szczęście ja jestem duża, no.

wtorek, 15 listopada 2011

Proszę mi tu nie kasłać!

Kaszlę, jak potępieniec. Klatka piersiowa obszerna, to i kaszel w niej dudni wzorcowo. Jednakże mam wrażenie, że reakcja pani doktor wczoraj na mój kaszel była nieco dziwna. Od progu usłyszałam bowiem: proszę mi tu nie kasłać! A niby gdzie mam kasłać? Przychodzę do lekarza, a nie do czytelni, gdzie należy zachować ciszę. Gdybym nie kasłała, zapewne powodu do wizyty u lekarza by nie było. Nieco mnie zirytowała pani doktor. Po czym przypomniałam sobie, jak rodziłam młodszą córkę... szybko rodziłam, no. Tego dnia byłam na rybach nad Wisła, poczułam jakiś ból żołądka, więc wróciłam do domu. Okazało się, że to chyba jednak poród, wezwałam karetkę i na sygnale pojechałam do szpitala. W szpitalu wystarczyło czasu, żeby mnie lekko przygotować i zaczęłam rodzić. Wtedy usłyszałam głos położnej: nie przeć! Fizjologia jest fizjologią, nie dało się nie przeć. Córka urodziła się więc w asyście położnej li tylko, lekarz nie zdążył. Przypomniałam sobie to słysząc głos pani doktor i zrobiło mi się całkiem wesoło. Niestety to spowodowało atak kaszlu, z czego pani doktor była mocno niezadowolona. Dała lekarstwa i kazała leżeć. Cała wizyta trwała może 10 min. Na szczęście powiedziała, że jest w przychodni ostatni dzień. W końcu może jakiś przytomny lekarz zostanie tam przyjęty.
Nie lubię chorować. Jedyna pociecha, to możliwość czytania w dużej ilości. Męczę Poemat pedagogiczny Makarenki i mam asocjacje z Bazą ludzi umarłych, nie wiedzieć czemu. Wychowanie przez pracę w kolektywie, narzucony przywódca o stalowym charakterze i takie tam, socjalistyczne brednie. Wszystko dla kolektywu, publisią mi się znów odbija.

niedziela, 13 listopada 2011

Głos w próżni gęby...

Nigdy nie zastanawiałam się nad swoim głosem. Ot, był. Służył jako środek do komunikacji z ludźmi, zgodnie z przeznaczeniem. Teraz, kiedy moje struny głosowe odmawiają mi posłuszeństwa, zaczynam o swoim głosie myśleć coraz częściej. Zastanawiam się, co będzie, jeśli zamilknę? Jeśli nie będę już w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku? Rozmawiając z kimś teraz, słyszę swój - nieswój głos i czasem jestem przerażona. To nie ja, ja mówię przecież inaczej! Głos mi się łamie, chrypi, zanika. I nie jest to już kwestia częstych przeziębień, coś dziwnego się z moim głosem dzieje. Brzmi sztucznie, chrapliwie, nieładnie. I nic na to poradzić nie mogę. Do głosu pani Senyszyn jeszcze mi daleko, zresztą zamilknę ze wstydu zanim się całkiem upodobni.

piątek, 11 listopada 2011

Komu świec(z)ka...

Walka o "rząd dusz" między władzą kościelną, a świecką jest stara, jak religie. Wystarczy przypomnieć sobie konflikt Ramzesa XIII z kapłanami z Faraona. Fikcja literacka, ale jakże prawdopodobna.
Najbardziej znanym w historii konfliktem jest ten między Henrykiem IV, a Grzegorzem VII, zakończony pójściem do Canossy. Z naszego rodzinnego podwórka: Bolesław Szczodry i św. Stanisław. Gdybyż rzeczywiście chodziło o rząd dusz... Powody są znacznie bardziej prozaiczne: władza i związane z nią pieniądze. Grzegorz VIII obłożył Henryka IV ekskomuniką, gdyż ten ostatni uzurpował sobie prawo do obsadzania urzędów kościelnych, co wiązało się z całkiem sporymi dochodami. Św. Stanisław z kolei uniezależniając metropolię gnieźnieńską od magdeburskiej, sprowadzając legatów papieskich uzależnił kraj od Watykanu. Z czasów późniejszych: podczas sejmu elekcyjnego Władysława IV Wazy szlachta domagała się zakazu zakupu przez duchowieństwo majątków ziemskich. Dlaczego? Dobra kościelne zwolnione były z daniny na rzecz państwa, nie były też zobowiązane do dostarczenia wojsk w razie pospolitego ruszenia. Czasy jeszcze późniejsze, dwudziestolecie międzywojenne. Wprowadzenie ślubów cywilnych powodowało u duchowieństwa polskiego szczękościsk, z powodu utraty monopolu, a co za tym idzie dochodów z owego monopolu. Czasy obecne: zakaz odprawiania mszy nad urną. Czyż nie jest spowodowany niższymi kosztami pochówku? Na jednym wszak miejscu cmentarnym można zmieścić wiele więcej urn, niż tradycyjnych trumien, a więc dochody ze sprzedaży spadną. A uzasadnianie tego pogańską tradycją trąci ustanowieniem przez Watykan dnia 1 maja dniem św. Józefa Robotnika. Jedyny rozsądny głos kościelny - głos księdza Bonieckiego - został zmuszony do milczenia, przy jednoczesnym przyzwoleniu dla publicznych wystąpień pewnego redemptorysty.
Coraz więcej głosów pyta: co z faktyczną świeckością RP? Czyż jest ona tylko papierowa? Zaściankowa, pseudochrześcijańska mendalność objawia się między innymi niewybrednymi żartami posłów na temat Anny Grodzkiej, objawia się śmiechem podczas wystąpienia Roberta Biedronia, atakiem na Wandę Nowicką. Szanuję wielu obecnych posłów za ich działania na rzecz wolnej Polski. Mija mi ten szacunek stopniowo, ponieważ oni nie szanują ludzi, dla których zostali wybrani. Media światowe piszą o zmianie światopoglądowej w naszym kraju, bo wszak mamy w parlamencie transseksualistę (nie transwestytę, panie Kłopotek!) i homoseksualistę otwarcie przyznającego się do swojej orientacji. A panowie (p)osłowie atakują śmiechem lub agresją. W kraju świeckim jest miejsce dla wszystkich, pewne wartości są uniwersalne, aczkolwiek zbieżne z wartościami chrześcijańskimi. Nikt nikomu nie zabrania wyznawania dowolnie wybranej religii, ale nie chcę, aby mnie do wyznawania lub uczestniczenia w obcych mi światopoglądowo obrządkach zmuszano. Nie chcę by prawdziwe stało się stwierdzenie: cuius religio, eius regio.
Niewesołe, niepodległościowe myśli mam.

wtorek, 8 listopada 2011

Joanna Szalona

Dziedziczka tronu Kastylii i Aragonii, córka Ich Katolickich Mości: Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda. Istnieją dwie wersje jej szaleństwa, jedna to schizofrenia, której objawy miała podobno od dzieciństwa. Druga wersja jest bardziej skomplikowana - musiała zostać uznana za szaloną ze względu na żądzę władzy jej męża Filipa Pięknego i ojca Ferdynanda. Obaj chcieli rządzić Hiszpanią samodzielnie, a zgodnie z testamentem Izabeli Kastylijskiej i wolą kortezów, to Joanna była dziedziczką tronu. Wydana za mąż, jak wszystkie księżniczki wówczas, za wybranego przez rodziców męża, pokochała go miłością na ówczesne czasy grzeszną, bo zmysłową. To nie tylko był układ dynastyczny, to była namiętność, miłość i żar. Z jej strony. Odbiegało to od schematu królewskiego małżeństwa, odbiegało od standardu zachowania się kobiety królewskiej krwi hiszpańskiej. Nie zachowywała się z godnością, zachowywała się, jak zwykła kobieta. I właśnie to bycie kobietą okazało się jej zgubą. Po śmierci Filipa Pięknego władzę odebrał jej ojciec, zamykając ją do końca jej długiego życia w Tordesillas, gdzie zmarła mając 76 lat. Syn, Karol, nigdy jej nie uwolnił.
Nie wiem, która wersja jest prawdziwa. Po ludzku żal mi kobiety.

poniedziałek, 7 listopada 2011

niedziela, 6 listopada 2011

Galatej

I wezwał Pan chłopa przed oblicze swoje boskie i rzekł mu był: twardy musisz być chłopie, jakoby skała jakaś. Ninja nie może być wszak miętka. Żadnych czułych gestów, żadnych drgnięć serca - twardziel z ciebie ma być, a nie jakiś lelujek! I stał chłop przed obliczem Pańskim i twardniało mu oblicze, serce i co tam jeszcze twardnieć miało. I czuł się chłop, jako ta skała, ściana i mur zarazem. Jak magma gorąca w granit zamieniona, tak on twardniał po czubki rzęs chłopskich. Kamiennymi stopami wparł się w ziemię miękką i płodną kamienny spokój okazując. Kamienne dłonie zwisały mu wzdłuż kamiennych boków nie mogąc już żadnego ruchu wykonać. Kamienne serce przestało wyrywać się ku światłu. A Pan przyglądał się temu z ciekawością boską. I korciło Pana, by podejść i posąg kamienny palcem boskim mocarnym dotknąć. I tchnąć w niego życie na powrót, bo strasznie kamienny był ten chłop.


W czasie, gdy chłop twardniał, baba upiekła sakiewki wiśniowe.

sobota, 5 listopada 2011

Cofam królika

Przeczytałam Socjologię kobiety Szantera samodzielnie, cofam królika! To nie kobiety poddały się woli mężczyzny, to mężczyźni powodowani zazdrością podporządkowali sobie kobiety. Przy okazji nauczka dla mnie, by nie polegać na opinii innych, a sprawdzać samej. Mea culpa.
Oto wywody i dowody Szantera:
..."Trzeba w nauce raz na zawsze skończyć z bezmyślnym przesądem, ugruntowanym przez encyklopedystów: że jakoby kobieta pierwotna była ujarzmiona od początku przez mężczyznę i że dopiero później zaczęła się wyzwalać. Po wolności przyszła niewola, a po niej dopiero ruch emancypacyjny"... ..."Nie tylko "męskość" ale i wypływająca z niej religijność ze swą pruderyjną moralnością seksualną wywołała oburzenie licznych mężów nauki na Morganowsko-Bachofenowską teorię pierwotnego matriarchatu, którego główną cechą jakoby musiał być promiskuityzm czyli pełna swoboda stosunków płciowych"... ..."Odbywało się to przygodnie, bez żadnego teologiczno-moralnego planu i bez żadnego "trwałego pożycia. (....) Nie był więc to żaden brudny seksualizm, lecz najczystszy i najpiękniejszy genitalizm, który dziś z zazdrością możemy oglądać u kwiatów i zwierząt"... ..."Najnowsze badania psychologiczne wbrew opinii ogółu wykazały, że kobieta ma zdrowsze i silniejsze podłoże intelektualne, bowiem u płci męskiej dwa razy więcej spotykamy wypadków upośledzenia umysłowego, niż u płci żeńskiej"... ..."Jak to się stało, że pierwsza arystokratka natury i pierwsza twórczyni cywilizacji ludzkiej zeszła do roli podrzędnej? W jaki sposób kobieta z potężnej pani przekształciła się w słabowitego pariasa, którym widzimy ją w ciągu historii aż do dni naszych? (...) Geneza tego dramatu sięga najskrytszych głębin duszy pierwotnego mężczyzny. (...) Ustrój matriarchalny stawiał mężczyznę w podrzędnej roli społecznej. (...) To gorzkie poczucie własnej niższości oraz przykry osad, pozostały w świadomości po wypartym konflikcie z etyką nadjaźni (normami społecznymi) - tworzyły w głębiach duszy pierwotnego mężczyzny bolesne kłębowisko negatywnych uczuć. ..."I oboje doskonale się uzupełniali z korzyścią dla ewolucji własnego gatunku. Ale pewnego razu skoczyła się ta owidiuszowa złota era ludzkości, zwana w biblii rajem. Mężczyzna zajmując się hodowlą bydła, stwierdził, że tylko dzięki samcowi może nastąpić macierzyństwo. Można tez na podstawie biblii stwierdzić, że to prawo przyrody odkryła kobieta - jako istota inteligentniejsza - i pouczyła o nim mężczyznę, dając mu zasmakować owocu z drzewa wiadomości. (...) To odkrycie tajemnicy ojcostwa stanowiło najbardziej przełomowy moment w rozwoju ludzkości - i przyniosło bodaj najwięcej zła. Stało się źródłem prawie wszystkich nieszczęść, jakie po dziś dzień prześladują człowieka"... ..."Tak skończyła się sielankowa epoka łagodnych rządów kobiecych, a na jej miejsce przyszła nowa epoka: przemocy fizycznej brodatego, nieogolonego i nieokrzesanego draba, uzbrojonego już w żelazny miecz i napadającego na spokojne ludy sąsiednie. Ten pierwszy okres patriarchatu - od brody (po łacinie barba), którą wówczas szczycili się mężczyźni, by imponować kobietom, a której jeszcze nie umieli golić - pozwalam sobie nazwać epoką barbarzyństwa"...

Takich "kwiatków" jest tam więcej. Przy okazji dorzucę nieco ciekawszych stwierdzeń. A dzisiaj pooglądam sobie te kwiatki i zwierzęta, no.

piątek, 4 listopada 2011

Fiąteczek


Uśmiechnij się mały... Fiąteczek jest.

czwartek, 3 listopada 2011

Wrony



Kapitan Wrona króluje w mediach. Mój osobisty chapeau bas za skromność.
Potrzebna była taka postać, pilota, co to na wrotach od stodoły... Może Smoleńsk przestanie się czkawką odbijać. Etos polskiego pilota uratował, no. Ostatniego guzika nie oddał.

wtorek, 1 listopada 2011


Moja babcia piekła najlepsze na świecie ciasto drożdżowe. Jej makowce rozpływały się w ustach. Ja niestety nie potrafię upiec dobrego. Upiekłam dziś więc zwykłe, kruche rogaliki z własnoręcznymi powidłami śliwkowymi. Wyglądają nieźle, mam nadzieję, że równie dobrze będą smakowały.
Bardzo żałuję, że byłam zbyt młoda (i zbyt głupia), by korzystać z doświadczeń mojej babci i cioci - obie gotowały świetnie. Czasem się przyglądałam, czasem uczestniczyłam, ale bez szczególnego nabożeństwa. Dziś bardzo by mi się to ich doświadczenie przydało. Teoretycznie wiem, jak powinno się coś ugotować, ale zazwyczaj wychodzi smak inny, mniej doskonały. Może brakuje tego, o czym babcia mówiła: serca?

Wiele bliskich mi osób już odeszło. Wiele jeszcze zapewne odejdzie, a potem przyjdzie moja kolej. Kiedy byłam dzieckiem czyjeś odejście wydawało mi się chwilowe, czekałam podświadomie na powrót. Nie zdawałam sobie sprawy z nieuchronności i nieodwracalności śmierci. Dziś już wiem, że to koniec, że już nigdy więcej kogoś nie zobaczę, nie usłyszę. A chciałabym z dumą pokazać babci moje rogaliki, piekłam je myśląc właśnie o niej.