piątek, 11 listopada 2011

Komu świec(z)ka...

Walka o "rząd dusz" między władzą kościelną, a świecką jest stara, jak religie. Wystarczy przypomnieć sobie konflikt Ramzesa XIII z kapłanami z Faraona. Fikcja literacka, ale jakże prawdopodobna.
Najbardziej znanym w historii konfliktem jest ten między Henrykiem IV, a Grzegorzem VII, zakończony pójściem do Canossy. Z naszego rodzinnego podwórka: Bolesław Szczodry i św. Stanisław. Gdybyż rzeczywiście chodziło o rząd dusz... Powody są znacznie bardziej prozaiczne: władza i związane z nią pieniądze. Grzegorz VIII obłożył Henryka IV ekskomuniką, gdyż ten ostatni uzurpował sobie prawo do obsadzania urzędów kościelnych, co wiązało się z całkiem sporymi dochodami. Św. Stanisław z kolei uniezależniając metropolię gnieźnieńską od magdeburskiej, sprowadzając legatów papieskich uzależnił kraj od Watykanu. Z czasów późniejszych: podczas sejmu elekcyjnego Władysława IV Wazy szlachta domagała się zakazu zakupu przez duchowieństwo majątków ziemskich. Dlaczego? Dobra kościelne zwolnione były z daniny na rzecz państwa, nie były też zobowiązane do dostarczenia wojsk w razie pospolitego ruszenia. Czasy jeszcze późniejsze, dwudziestolecie międzywojenne. Wprowadzenie ślubów cywilnych powodowało u duchowieństwa polskiego szczękościsk, z powodu utraty monopolu, a co za tym idzie dochodów z owego monopolu. Czasy obecne: zakaz odprawiania mszy nad urną. Czyż nie jest spowodowany niższymi kosztami pochówku? Na jednym wszak miejscu cmentarnym można zmieścić wiele więcej urn, niż tradycyjnych trumien, a więc dochody ze sprzedaży spadną. A uzasadnianie tego pogańską tradycją trąci ustanowieniem przez Watykan dnia 1 maja dniem św. Józefa Robotnika. Jedyny rozsądny głos kościelny - głos księdza Bonieckiego - został zmuszony do milczenia, przy jednoczesnym przyzwoleniu dla publicznych wystąpień pewnego redemptorysty.
Coraz więcej głosów pyta: co z faktyczną świeckością RP? Czyż jest ona tylko papierowa? Zaściankowa, pseudochrześcijańska mendalność objawia się między innymi niewybrednymi żartami posłów na temat Anny Grodzkiej, objawia się śmiechem podczas wystąpienia Roberta Biedronia, atakiem na Wandę Nowicką. Szanuję wielu obecnych posłów za ich działania na rzecz wolnej Polski. Mija mi ten szacunek stopniowo, ponieważ oni nie szanują ludzi, dla których zostali wybrani. Media światowe piszą o zmianie światopoglądowej w naszym kraju, bo wszak mamy w parlamencie transseksualistę (nie transwestytę, panie Kłopotek!) i homoseksualistę otwarcie przyznającego się do swojej orientacji. A panowie (p)osłowie atakują śmiechem lub agresją. W kraju świeckim jest miejsce dla wszystkich, pewne wartości są uniwersalne, aczkolwiek zbieżne z wartościami chrześcijańskimi. Nikt nikomu nie zabrania wyznawania dowolnie wybranej religii, ale nie chcę, aby mnie do wyznawania lub uczestniczenia w obcych mi światopoglądowo obrządkach zmuszano. Nie chcę by prawdziwe stało się stwierdzenie: cuius religio, eius regio.
Niewesołe, niepodległościowe myśli mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz