wtorek, 1 listopada 2011


Moja babcia piekła najlepsze na świecie ciasto drożdżowe. Jej makowce rozpływały się w ustach. Ja niestety nie potrafię upiec dobrego. Upiekłam dziś więc zwykłe, kruche rogaliki z własnoręcznymi powidłami śliwkowymi. Wyglądają nieźle, mam nadzieję, że równie dobrze będą smakowały.
Bardzo żałuję, że byłam zbyt młoda (i zbyt głupia), by korzystać z doświadczeń mojej babci i cioci - obie gotowały świetnie. Czasem się przyglądałam, czasem uczestniczyłam, ale bez szczególnego nabożeństwa. Dziś bardzo by mi się to ich doświadczenie przydało. Teoretycznie wiem, jak powinno się coś ugotować, ale zazwyczaj wychodzi smak inny, mniej doskonały. Może brakuje tego, o czym babcia mówiła: serca?

Wiele bliskich mi osób już odeszło. Wiele jeszcze zapewne odejdzie, a potem przyjdzie moja kolej. Kiedy byłam dzieckiem czyjeś odejście wydawało mi się chwilowe, czekałam podświadomie na powrót. Nie zdawałam sobie sprawy z nieuchronności i nieodwracalności śmierci. Dziś już wiem, że to koniec, że już nigdy więcej kogoś nie zobaczę, nie usłyszę. A chciałabym z dumą pokazać babci moje rogaliki, piekłam je myśląc właśnie o niej.

3 komentarze:

  1. i pewnie jest TAM dumna z Ciebie )

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj bula, dzis rogaliki...kulinarny blog sie robi...hehe
    Ale rogaliki zamawiam na grudzien ;)))

    OdpowiedzUsuń