Założyła baba spódnicę zamaszystą, a długą po kostki i świat zwiedzać poszła. Dogłębnie ów świat poznać chciała, więc w każdy kąt, w każdą dziurę zaglądała. I czepiały się jej spódnicy rzepy przeróżne z onych katów i dziurów. Jeden rzep miał oczy jedenastolatki zgwałconej w szkolnej toalecie, inny patrzył oczami psa zakatowanego przez właściciela. Jeszcze inny wyglądał, jak rosnące zadłużenie każdego Polaka, a ten tuż przy samej kostce - jak emerytura, co na waciki wystarcza. Czepiały się jej też te całkiem malutkie, a zjadliwe bestie rzepowe: zimne słowa i chłód ludzki. Coraz więcej rzepów baba na spódnicy zbierała, coraz ciężej było jej spódnicę nosić. A rzepy wpijały się już przez cienki materiał spódnicy w babskie ciało i raniły dotkliwie. Zamknęła więc baba oczy, zamknęła uszy i zamknęła ust babskich korale. I stanęła baba u wrót ogrodu Pańskiego, zmiłowania Pańskiego czekając. A zmiłowanie Pańskie poszło w świat łopiany sadzić.
A może ten nowo posadzony łopian tym razem w celach leczniczych będzie?
OdpowiedzUsuńNiech baba spódnicę zrzuci. Po prostu. Sobie ulży, świat ucieszy (przynajmniej jego połowę). Po co powtarzać czyjeś błędy i cierpieć za miliony.
OdpowiedzUsuńno wiesz, zeby tak rzepów nie lubic....no no..))
OdpowiedzUsuń