środa, 31 sierpnia 2011

Heudajmonizm

Tatarkiewicz dzieli ludzi na:

- posiadających umysł podzielny lub niepodzielny

- przeżywających swoje życie bezpośrednio lub intelektualnie

- żyjących popędami lub przymusami

- mających usposobienie czynne lub bierne.

Dzieli ludzi też, ze względu na wartości mające dla człowieka znaczenie, na typy:

- typ ambicjonalny - ten ktoś chce "być kimś"

- posesywny - ten chce "coś posiadać"

- aktywny - chcący coś zdziałać

- kontemplacyjny - ten pragnie coś poznać lub oglądać

- emocjonalny - chce jak najwięcej i jak najmocniej czuć.

Nawet nie próbuję sklasyfikować siebie i innych ludzi - nie mnie oceniać. Nie przyklasnę hedoniście, ale też nie potępię - jego babci papiloty, co robi ze swoim życiem. Nie znajdę wspólnego języka z typem ambicjonalnym, czy posesywnym, niech sobie zdobywa "szacunek" i gromadzi mienie ad mortem defecatam - jego ból.

A tak w ogóle... jak pisał Leszek Kołakowski, aby być szczęśliwym, nie należy szukać szczęścia. Ono jest całkiem blisko, trzeba je tylko umieć dostrzec. No.

czwartek, 25 sierpnia 2011

(C)humorzasto

Wczoraj, podczas burzy, z przyjemnością patrzyłam w niebo. Pojawiły się bowiem zadziwiające chmury, apokaliptyczne i groźne, jak w katastroficznych filmach amerykańskich. Pomyślałam, że ktoś, tam w górze, robi sobie sorbet, tak bardzo przypominały mgłę z maszyny do sorbetu, którą kiedyś widziałam. Opanowały stopniowo niebo kłębiąc się i przewalając ciężko, z mozołem. Potem lunął deszcz, dokładnie w momencie mojego wychodzenia z pracy. Oczywiście nie miałam parasolki. Po chwili miałam mokre do kolan spodnie i mogłam niemal startować w wyborach miss mokrego podkoszulka. Kiedy przechodziłam przejściem podziemnym, jakiś pan, suchutki całkiem, jak pieprz suchutki, spytał, czy wciąż pada. Rozbawiło mnie to bardzo, więc odpowiedziałam, że nie zauważyłam. To z kolei rozbawiło pana, pośmieliśmy się więc do siebie będąc w dwóch krańcowych stadiach zamoczenia: on 0, ja 10 na 10.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Fi...

Dezyderata /M.Ehrmann/



Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy.

Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi.

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść.

Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakkolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu.

Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu.

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć; nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.

Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

Obok zdrowej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem wszechświata: nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o Jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia; w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą.

Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny...

Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.



Modlitwa św. Tomasza z Akwinu



Panie - ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.

Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.

Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.

Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym, rozumnym, lecz nie narzucającym się.

Szkoda mi nie pożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale ty Panie wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.

Wyzwól mój umysł od niekończącego się brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydła, abym w lot przechodził do rzeczy.

Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień w miarę jak ich przybywa, a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.

Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchiwania ich.

Nie śmiem cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę cię o większą pokorę i mniej zachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi.

Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.

Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać.

Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana.

Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi Panie łaskę mówienia im o tym.



Przykazania Leszka Kołakowskiego



Po pierwsze: przyjaciele. A poza tym:

- chcieć niezbyt wiele,

- wyzwolić się z kultu młodości,

- cieszyć się pięknem,

- nie dbać o sławę,

- wyzbyć się pożądliwości,

- nie mieć pretensji do świata,

- mierzyć siebie swoją własną miarą,

- zrozumieć swój świat,

- nie pouczać,

- iść na kompromisy ze sobą i ze światem,

- godzić się na miernotę życia,

- nie szukać szczęścia,

- nie wierzyć w sprawiedliwość świata,

- z zasady ufać ludziom,

- nie skarżyć się na życie,

- unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.



Gdybym umiała się modlić, modliłabym się słowami św. Tomasza z Akwinu. No, po poprawce Marka Aureliusza: Panie, daj mi pokorę, abym godził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmienił to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.

Brak mi tej mądrości Panie, oj brak. Obdaruj mnie, proszę, cząstką mądrości swojej, bym nie popełniała więcej błędów. Bym nie myliła lotu ćmy do światła z trzepotem motylich skrzydeł.Wyrównaj z obu stron

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

*

Nie musisz być bohaterem. Nie musisz walczyć o sprawy, które uważasz za słuszne, jeśli boisz się konsekwencji swoich czynów. Ale pamiętaj, tchórzostwo nie jest wytłumaczeniem dla podłości. Nie musisz być bohaterem, ważne, żebyś nie był gnidą.



Nie wiem, czyje to słowa, znalazłam gdzieś w internecie. Wyjątkowo celne. Nic nie jest wytłumaczeniem dla podłości.

niedziela, 21 sierpnia 2011

cd Flying Shuttle

Właśnie znalazłam informację, że na paryskim lotnisku zainstalowano ludzkie hologramy.





Cui bono?

Kilka dni temu wracałam do domu przez park, jako że pogoda chwilowo mniej mokra była. Przysiadłam na murku w okolicy knajpki piwnej, żeby zawiązać sznurowadło. I usłyszałam tekst:

- E, babcia! Postaw piwo, to cię kujnę!

Chwilę musiałam pomyśleć, co tekst znaczy. Potem sprawdziłam kto i do kogo. Do knajpki wchodziła pani Dzidzia Piernik - obcisłe, białe rybaczki, błyszczące wysokoobcaśne klapeczki, bluzka ucekiniona po wydatny dekolt. Wyrazisty makijaż, opalenizna i zalotna fryzurka dopełniały stylizacji (sic!). Taka Doda tuż przed emeryturą. Słowa wypowiadał młodzieniec stojący u wejścia. Pani Dzidzia zakołysała dumnie, czym mogła i weszła na teren ogródka knajpianego, młodzieniec ochoczo podążył za nią. Nie wiem, czym to się skończyło, ale poczułam radość, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy jasno i prosto komunikują swoje potrzeby. Chłopak chciał się napić piwa, pani Dzidzia chciała być "kujnięta". Obydwoje zaspokoją swoje potrzeby bez kombinowania z wielkimi uczuciami, bez zgrywania się na emocje, bez manipulacji. Cui bono?



Zabrałam się wreszcie za malowanie pokoju. Tym razem zdecydowałam się na cynamon z miodem. Samo malowanie nie jest ciężkie, ale przygotowania... Zdjęcie książek zajęło mi kilka popołudni (okazuje się, że nie mam już tyle siły, co kiedyś). I pojęcia nie mam, czym skrócę półki - te nowe, na ostatniej już wolnej ścianie powinny być o 10 cm krótsze, a w standardzie jest 260 cm. Mam tylko zwykłą piłę do drewna, ale obawiam się, że wyjdzie nierówno. Potrzebuję takiego przyrządu, co by zrobił siedem razy "ziuuuu..." i już. Kiedy kupowałam farbę, przede mną pan nabywał piłę łańcuchową. Miałam ochotę pożyczyć (piłę, nie pana, pan mi na plaster), ale doszłam do wniosku, że nie będę cięła drzew, tylko drewno. Mała różnica, a jaki rozdźwięk w narzędziach?



piątek, 19 sierpnia 2011

Flying Shuttle

Wszystko zaczęło się w XVIII wieku w Anglii i Szkocji. Anglia spustoszona przez Great Plaque w XVII wieku zaczęła się odradzać bardzo szybko. Nastąpił boom demograficzny. Gospodarka oparta na feudalnym rolnictwie i manufakturach oraz rzemiośle nie nadążała z produkcją dóbr doczesnych. Należało szybko dostarczyć ubrania, sprzęty itp. Tak więc wynaleziono najpierw Flying Shuttle, a potem Spinning Jenny. Oba wynalazki zmodernizowały tkactwo, wciąż jednak niezbędny do obsługi maszyn był człowiek. Potem przyszedł czas na maszynę parową, statki itp. Wreszcie A.Volta zbudował pierwsze ogniwo galwaniczne, a S.Morse urządzenie do przesyłania informacji na odległość - telegraf. Potem już poszło: silniki gazowe, elektryczne, żarówki, telefon itd. Nadal jednak człowiek był niezbędny dla wytworzenia produktu, mniej lub bardziej bezpośrednio. Wciąż tkwimy w tej epoce, w epoce społeczeństwa przemysłowego. Ale jedną nogą jesteśmy już w społeczeństwie informacyjnym. Coraz więcej ludzi pracuje w usługach typu bankowość, finanse, informatyka, telekomunikacja, coraz wyższy jest poziom wykształcenia (pomijam jego jakość), pojawia się coraz więcej analfabetów funkcjonalnych (np. hikikomori), postępuje decentralizacja - wzrasta znaczenie społeczności lokalnych przy jednoczesnej globalizacji. Nośniki informacji, czyli media, stają się swoistymi guru dla populacji. Nie wiem, czy taki kierunek mi się podoba. Moim zdaniem prowadzi, jak opisał w Perfekcyjnej niedoskonałości J.Dukaj, do powstania jakiejś odmiany phoebe (posthuman being) z mózgiem tak ucyfrowionym, że przestaje myśleć samodzielnie. Przetwarza tylko informacje i dane. Boję się odpowiedzi na pytanie, kto będzie owych danych dostarczał...

Już dziś widoczna jest postępująca dehumanizacja, przestaje się liczyć człowiek - liczą się procedury i maszyny różnego rodzaju. Z jednej strony to fajnie, człowiek miałby więcej czasu na siebie, na własne zainteresowania. O ile jeszcze będzie jakieś posiadał, poza tymi wirtualnymi. Życie bowiem powoli przenosi się w świat wirtualny: wirtualnie zarządza się gospodarstwem rolnym, buduje się wirtualnie alternatywne światy, wirtualnie buduje się więzi międzyludzkie. Jestem znakomitym przykładem powyższego, albowiem swoje przemyślenia umieszczam na blogu miast uraczyć nimi grono znajomych przy kawie lub czerwonym winie.



A jak wygląda wirtualna przyjaźń? Ano tak najczęściej...





poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Liberte! Egalite! Fraternite!

Do biedronki przyszedł żuk,

W okieneczko puk-puk-puk.



Panieneczka widzi żuka:

"Czego pan tu u mnie szuka?"



Skoczył żuk jak polny konik,

Z galanterią zdjął melonik



I powiada: "Wstań, biedronko,

Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.



Wezmę ciebie aż na łączkę

I poproszę o twą rączkę"



Oburzyła się biedronka:

"Niech pan tutaj się nie błąka,

Niech pan zmiata i nie lata,

I zostawi lepiej mnie,

Bo ja jestem piegowata,

A pan - nie!"



Powiedziała, co wiedziała,

I czym prędzej odleciała,



Poleciała, a wieczorem

Ślub już brała - z muchomorem,



Bo od środka aż po brzegi

Miał wspaniałe, wielkie piegi.



Stąd nauka

Jest dla żuka:

Żuk na żonę żuka szuka.

/J.Brzechwa/



"Mezaliansowy" wierszyk dla dzieci. Dziś trudno o mezalians w dosłownym znaczeniu (choć bywają! księżna Alba np), tym klasowym. W większości społeczeństw zatarło się pojęcie klasy. Mezalians nie jest już zatem klasowy, choć bywa kasowy: pan krezus, pani z nizin finansowych na przykład (lub odwrotnie). Da się wytrzymać. Nie da się natomiast wytrzymać na dłuższą metę innego mezaliansu: mentalnościowego - tak bym nazwała. Jakaś wspólnota zasad, wartości musi być, inaczej o kant prześcieradła potłuc taki związek (i znowu mi się publisią czknie). Małostkowość, kołtuneria, snobizm, zakłamanie w połączeniu z normalnością (w moim przekonaniu normalnością) to mieszanka skazana na krótki termin przydatności do spożycia. Niestety rzadko normalność zwycięża, zwykle to ciasnota umysłowa, emocjonalna jest górą. Dlaczego? Bo chyba łatwiejsza. Łatwiej przecież skoncentrować się na zarabianiu pieniąchów, życiu dla publisi - są wzorce (seriale dla gospodyń domowych, pisemka typu "Chwila dla debila", wszechobecność w mediach miałkiej rozrywki itp), wysilać się nie trzeba. Żeby żyć inaczej, trzeba troszkę pomyśleć. Nauczyć się dokonywać wyborów i mieć odwagę żyć dla siebie, nie dla tłumu. Nie identyfikowałam się nigdy z żadną filozofią, z żadnym poglądem na życie. Ostatnio mam wrażenie, że przynajmniej częściowo czuję się libertarianką. Częściowo, bo w zakresie wolności - moją wolność ogranicza wolność drugiego człowieka, i w zakresie paktu o nieagresji - nie toleruję agresji ani u siebie, ani u innych, przy czym za agresję uważam również szantaż emocjonalny. Co do poglądów libertarianizmu na państwo i jego instytucje - chyba jeszcze nie dojrzałam do takich ostrych sformułowań (państwo to źródło przymusu), aczkolwiek blisko mi, oj blisko.

Odkryłam perfumy Liberte Cacharel. Sprawdzę zapach, zapowiada się interesująco: podstawa - wetiweria pachnąca, paczuli, wanilia, przyprawy korzenne; serce -cukier, plumeria, gardenia, heliotrop, marmolada, miód; głowa - bergamotka, cytryna, gorzka pomarańcza, mandarynka, frezja. Jak mi już z głowy wywietrzeje bergamotka i frezja, może być ciekawie.





niedziela, 14 sierpnia 2011

Dwie księżne

Maria del Pilar Teresa Cayetana de Silva-Alvarez de Toledo y Silva - trzynasta księżna Alba. Żyła w osiemnastym wieku i była jedyną i największą miłością Francisco Goya. To ona widnieje na obrazie "Maja naga". Zmarła w tajemniczych okolicznościach w wieku zaledwie 40 lat. Była podejrzewana o otrucie swego męża, nienawidziła jej królowa Maria Luiza. Również współcześnie byłaby nietuzinkową kobietą: wykształcona, niezależna po kokardy, dumna i niepokorna wobec panujących obyczajów. Zakładając ubranie kobiety z ludu zachowywała się, jak one - stawała się harda i rubaszna. Podczas pełnienia obowiązków księżnej była wyniosła i majestatyczna. Goya był jej miłością, choć nie stroniła od innych mężczyzn.



Maria del Rosario Cayetana Fitz-James Stuart y Silva - osiemnasta księżna Alba (pełne imię i nazwisko: María del Rosario Cayetana Paloma Alfonsa Victoria Eugenia Fernanda Teresa Francisca de Paula Lourdes Antonia Josefa Fausta Rita Castor Dorotea Santa Esperanza Fitz-James Stuart, Silva, Falcó y Gurtubay) .

Urodziła się w 1926 roku. Podobno jest posiadaczką największej ilości oficjalnych tytułów i krewną największych królewskich głów państw. Jest także jedną z najlepiej ubranych kobiet na świecie według Vanity Fair. Równie nietuzinkowa postać, jak jej przodkini. Po śmierci swojego, równie utytułowanego, pierwszego męża poślubiła byłego jezuitę, Jesusa Aguirrę. Wywołało to szok w Hiszpanii, pan młody bowiem nie pochodził z arystokracji. Niczym jednak był ten szok wobec obecnego. Otóż w wieku 85 lat księżna Alba postanowiła poślubić młodszego o 25 lat urzędnika państwowego. Obdarowała swoje liczne potomstwo spadkiem, rezygnując z pieniędzy i odpierając w ten sposób zarzuty, że potencjalny pan młody kieruje się chęcią zagarnięcia majątku, nie sercem ukochanej. Z całego serca życzę jej wszystkiego cudownego. I trzymam kciuki. Nieczęsto się spotyka takie damy.

Współczesny Pigmalion

Pigmalion, król Cypru wydłubał sobie z kości słoniowej posąg idealnej według niego kobiety. Była wspaniała. Im dłużej się w nią wpatrywał, tym bardziej ją wielbił. Dotykał gładkich ramion, pieścił chłodną w dotyku kość. I zapragnął jej z całej hmm... duszy. Ubłagał zatem Afrodytę (w końcu bogini miłości!), aby posąg ożywiła. Afrodyta, powodowana kaprysem zapewne (może PMS?), ożywiła posąg. I kość stała się ciałem, ciepłym, żywym ciałem. Pigmalion nadał jej imię Galatea i podobno żyli długo i szczęśliwie, rozmnażając się nawet.

Współczesny Pigmalion spotyka na swej drodze wyłącznie żywe, ciepłe kobiety. Z mniej lub bardziej gładką skórą, ale żywe. Dotyka ich ramion, pieści ciepła w dotyku skórę. Ostatnim dotykiem zamienia swoje Galatee w posągi. Zimne i bezduszne. Signum temporis, ot co.

sobota, 13 sierpnia 2011

Lato



Zamykałam dziś resztki lata w słoikach. Usmażyłam powidła śliwkowe i zakisiłam dodatkowo kilka słoików ogórków. Jeden oddałam sąsiadowi, który pomógł mi wtargać ciężką siatkę na górę (przy okazji zaprosił mnie na parapetówkę - mieszkają od niedawna).

Na zdjęciu mój gruszkowo-wiśniowy kaprys. Ciekawam, czy będzie smaczny.











Smażenie konfitur zajmuje ręce, ale nie myśli. Rozmyśliłam się więc na całego. Przypomniała mi się książka "Jajko i ja" - i już widziałam siebie oczyma wyobraźni, jak zapełniam spiżarnię przetworami z własnego ogrodu. Zobaczyłam winorośl pchającą się do środka domu przez kuchenne okno, poczułam zapach lipy wieczornej. Usiadłam przy drewnianym stole w ogrodzie, pod krzewami bzu. Na stole postawiłam świeżo upieczony chleb i powidła. W mojej ulubionej filiżance czekała kawa. A ja mogłam czytać książkę, słuchając ostatnich dźwięków lata.

Moje małe tęsknoty.





niedziela, 7 sierpnia 2011

Szumią jodły na gór szczycie

I wezwał Pan babę przed oblicze swoje boskie i rzekł jej był w ramach socjalizacji (re): patrzaj babo, oto Marian. Chłop, jak pół dęba. Nie epatuje, nie emanuje, nie emabluje. Nie umie. Uczuć swych wyrazić nie umie. Ba, on sobie sprawy nie zdaje, że je posiada. Nieporadnie coś brzdąka pod nosem, za wstyd uważa okazywanie i otulanie. Kanciasty jakiś on jest, jak źle oheblowana dębowa deska. Gadać nie lubi, czynić woli. Chcesz, czy nie chcesz, on czynić będzie. A oto Maksymilian, babo, patrzaj. Ależ z niego chłoptaś cudny! Jak leszczyna giętki. Uśmiech dokoła głowy, miłymi słowami rzuca, jak siewca ziarnem. I cierpliwie na plon czeka. Uczuć nie posiada, poza samouwielbieniem, ale epatuje, emabluje, emanuje. Tym, czego nie posiada epatuje, taki z niego cwaniak. A nuż... plon wzejdzie? Jak już wzejdzie, nie omieszka plonu zebrać i zużytkować. Gospodarny taki chłop z niego. No, kombinuj babo, kombinuj.
Stanęła baba, jak rozdziawa jakaś oczami wodząc od Mariana do Maksymiliana, od Maksymiliana do Mariana. I rzekła zniecierpliwieniem babskim plując: a dajże mi Panie boski spokój! Chłopa, jak jodła mi trzeba, a nie jakieś tam dęby, leszczyny i inne tatałajstwo (tałatajstwo?). I rzekł Pan z irytacją boską, a gromko rzekł był: a gdzie ja tobie babo teraz jodłę szumiącą na gór szczycie znajdę? Toż ledwo rozszumiały się wierzby płaczące...

piątek, 5 sierpnia 2011

Homo



Ten plakat zobaczyłam dziś robiąc zakupy. Przyznam, że mnie zszokował, choć nie wiem dlaczego. W końcu to chyba dobrze, że ktoś dba o nieletnich.
Zastanawiająca grafika jednakże.

czwartek, 4 sierpnia 2011

No wreszcie


Tym chlebem muszę się pochwalić. Wyrósł, jak należy. Nie zapomniałam posolić. Pachnie, jak chleb. Wygląda, jak chleb, a nie jak placek. Popękał dokładnie w miejscach przecięcia, a nie gdzieś obok. Dumna jestem z siebie. Weryfikacja smakowa jutro.
Przy okazji... Tojka, zeszłoroczne ogórki się skończyli. Zrobię świeże, dobrze?

środa, 3 sierpnia 2011

O!

Głos mój znów zbluesowiał, udałam się więc do lekarza. Znowu nowa pani doktor w mojej przychodni - lekarz Ukrainiec już nie pracuje. Pani doktor, dziewczę w wieku mojej córki zapewne, zaszczebiotała wdzięcznie na moje zachrypnięte "dzień dobry": o! angina! Nie, pani doktor - odrzekłam - raczej to, co zawsze: krtań. Znowu zaszczebiotała (słowo daję, że ona szczebiotała!): o! krtań! Czyli to, co zawsze? Antybiotyk? Pewnie tak - potwierdziłam nieco zrezygnowana. A jaki antybiotyk pani dać? Tu nieco zgłupiałam, ale podpowiedziałam, że nieźle na mnie w takich przypadkach działa Augmentin. Nie dodałam, że tylko wtedy, jeśli go biorę. No to przepiszemy Augmentin. I przepisała. Zajrzała do gardła, owszem, ale płucek już nie osłuchała. Uznała, że mój głos mówi wszystko. W pewnym momencie złapał mnie atak kaszlu, co się zdarza dość często. Znowu szczebiot: ojej! ale pani brzydko kaszle! Nie wiem, czy można kasłać ładnie, ale zmilczałam, że faktycznie, chyba brzydko, bo ludzie w tramwaju patrzyli na mnie z dezaprobatą, a nawet pewnym przestrachem. Dodała syropek, moje ulubione ACC i witaminki. I kazała poleżeć. No to sobie leżę i szczebioczę chrapliwie do kota: o! chrapiesz!

Za pach

Zapach jest dla mnie bardzo ważny od zawsze. W całym domu porozstawiane są pojemniki z olejkami sandałowym i innymi. Przed świętami nadziewam pomarańcze goździkami. Palę sandałowe świece. Bezwonność człowieka powinna zatem mnie zastanowić, a nie zastanowiła. Dwa razy tylko coś poczułam: raz z bardzo bliska słaby zapach jakiegoś kosmetyku i raz zapach strachu.
Emocje mają zapach. Strach, miłość, nienawiść, życzliwość - wszystkie jakoś pachną. Jeśli zapachu nie daje się wyczuć, nogi za pas brać trzeba. Sterylny zapach to sterylne emocje - wyprane ze wszystkiego. Człowiek, który nie pachnie, nie umie czuć. Nie zatykam już nosa, żeby nie czuć braku zapachu. Uciekam od bezwonnych, zanim brak zapachu uznam za najpiękniejszą woń świata.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Warszawiak

Stałam na przystanku wracając z pracy, kiedy zawyły syreny. Stanęły autobusy i tramwaje, większość ludzi zatrzymała się, mam nadzieję z powagą. Dwóch kilkunastoletnich młodzieńców stojących też na przystanku rozmawiało sobie głośno się śmiejąc. I wtedy odezwał się starszy pan o nieokreślonym wieku i dystyngowanym wyglądzie. Zaczął tak: jesteście młodzi, nie pamiętacie. W czterdziestym czwartym tysiące warszawiaków postanowiło walczyć o swoje miasto, w tym wielu takich smarkaczy, jak wy.... I popłynęła opowieść. Pan walczył na Woli, ale o rzezi wolskiej nie wspomniał. Mówił, jak bardzo marzyła się jemu wolność. Chłopcy stali słuchając, reszta ludzi na przystanku też. Podjechał mój autobus. Pierwszy raz chyba żałowałam, że tak szybko.
Bez względu na tragizm tamtych czasów, bez względu na racjonalizm lub jego brak, ludziom walczącym w powstaniu należy się szacunek. Nie podoba mi się używanie śmierci dwustu tysięcy warszawiaków do celów politycznych. Mam wrażenie, że to handel wartościami, przeciąganie pseudopatriotycznej liny. Bardzo trafnie, choć dosadnie (nadmiernie dosadnie nawet) dzisiejszą atmosferę wokół powstania określił T.Lis we Wprost: erekcja emocjonalna. Obyśmy nie doczekali ejakulacji.