sobota, 30 kwietnia 2011

Semper cras

Hodie mihi, cras tibi - przysłowie łacińskie
Ciągle to jutro, jutro i znów jutro wije się w ciasnym kółku od dnia do dnia, aż do ostatniej głoski czasokresu - W.Szekspir

Strzelisty akt apostazji

Apostazja - z greki: apo-od, stasis-postawa. Odszczepieństwo kiedyś, dziś świadome, dobrowolne i publiczne wyrzeczenie się przynależności do kościoła. Modne ostatnimi czasy. Nie każdy jednakże może być Julianem Apostatą. Tym niemniej postanowiłam dokonać swoistego aktu apostazji, świadomie i dobrowolnie, choć mniej publicznie, wyrzec się przynależności do publisi. Nie oceniam, nie wartościuję nikogo poza sobą. Decyduję tylko, czy z kimś o odmiennych w życiu wartościach mi po drodze. Jeśli paputczik, możemy ramię w ramię, płucko w płucko, clavicula w claviculę. Jeśli człowiek Józefa nie zna, pozostaję z tyłu, wybiegam naprzód. Wszystko jedno, byle nie obok. No to ...

piątek, 29 kwietnia 2011

Z siłą wodospadu

I wezwał Pan babę przed oblicze swoje i oczu swych boskich użył, by z naganą na babę spojrzeć. Napatrzywszy się rzekł jej był: a zamknij ty dziób swój babski, babo jedna! Trzepiesz nim na prawo i lewo, jak dywan przedświatęcznie byś trzepała. Chlastasz słowem nieumiarkowanie i nie zważasz na pryskanie śliny, co z ust twych korali się wydobywa z siłą wodospadu. I spojrzała baba na swój dziób rozdziawiony, co to z niego ledwo strumyczek słów ciekł był ze zdziwienia owego. I rozdziawiła się jeszcze bardziej, nie rozumiejąc, co Pan na myśli swojej nieodgadnionej miał. A Pan dziób swój boski zamknął i tylko z naganą, a potępieniem patrzył, i patrzył, i patrzył. Był. Baba kurczyła się w rozdziawieniu i kurczyła, i kurczyła, i kurczyła. I poszła dziób swój babski otwierać z dala od oblicza i dzioba Pańskiego.

Masz prawo

Masz prawo milczeć, a przeciwko tobie może być użyte każde twoje słowo

Istniała kiedyś w naszym pięknym kraju instytucja cenzora. Oficjalnego cenzora, co to swój urząd oficjalny miał i cenzor się nazywał. Wszystko było jasne. Każde słowo przed wyjściem w świat musiało przejść przez łapki pani lub pana namaszczonego przez władzę. Każdy siewca słów oddawał, co wysiał ekonomowi, aby ewentualne zbiory nie zaburzały wizerunku kraju pachnącego szczęściem obywateli. Aby łany falowały jednym rytmem, a na polach nie pleniły się kąkole i chabry jakieś. Dziś instytucji nie ma. Każdy ponoć może siać, co chce. Wolność słowa jest. Jedni nadużywają owej wolności konfabulując bezkarnie, oczerniając i insynuując. Drudzy niedoużywają włączając sobie autocenzurę. Dają sobie prawo milczeć, bojąc się, że każde słowo przeciwko nim użyte być może. Znam wagę słów i wiem, co nimi można zrobić. Znam konsekwencje słów wypowiedzianych pospiesznie i bezmyślnie. Nie chcę dotykać słowami niczyich emocji, nie jest moim zamiarem zranienie kogokolwiek. Lubię rozmawiać pełnym językiem, bez cenzury i autocenzury, mając jednakże na uwadze rozmówcę i jego uczucia. Nie używam słów wulgarnych, obraźliwych. Ot, lubię sobie porozmawiać lekko, łatwo i przyjemnie. Poważnie lub mniej poważnie. Głęboko lub powierzchownie. A są ludzie, z którymi rozmawia się właśnie tak, całkiem normalnie. I sama już nie wiem, czy ja w takim razie owej wolności słowa nadużywam, czy niedoużywam? Krzywa Gaussa sugeruje, że najprawdopodobniej jestem pośrodku, co wcale nie oznacza, że danej mi wolności słowa używam zgodnie z oczekiwaniami. No właśnie... Z czyimi oczekiwaniami? Kto i czego ode mnie oczekuje? W zakresie słów rzecz jasna.

środa, 27 kwietnia 2011

Gitary dźwięk

Całkiem nietypowy, ale jakże uszom miły. To Evan Dobson

Omne trinum perfectum

Trzy rzeczy których każdy powinien przestrzegać.
1. Pana Boga się bać, y modlitwami błagać zawsze. 2. Króla czcić i kochać. 3. Rzeczpospolitą i bliźniego obserwować y szanować.
Trzy rzeczy są osobliwe y chwały godne.
1. Pokora. 2. Ludzkość. 3. datek uczyniony bliźniemu bez wymawiania y lichwy.
Trzy rzeczy świat wszystek rożnią.
1. Wiara. 2. Język. 3. y Interesa.
Trzy rzeczy Śmierci się równaią.
1. Czekać a niedoczekać się. 2. Służyć bez nagrody. 3. w Nocy w łoszku leżeć a nie spać.
Trzech rzeczy każdy człowiek ma sobie życzyć.
1. Zdrowia. 2. Sławy dobrey. 3. Mienia dobrego bez ukrzywdzenia dobrego.
Trzy rzeczy trzeba mieć na baczeniu.
1. Leniuchow przywodzić do kościoła. 2. Zbytkom i rozpustom zabiegać. 3. Poćciwości zawsze przestrzegać.
Trzy conditie król Alfonsus miał w swoiey sententiey dla conseruaciey przyjaźni ludzkiey.
1. Beczka wina na utraktowanie. 2. Czapka dla uszanowania ludzi. 3. Papieru Libra, dla correspondentiey.
Trzy rzeczy gości z domu wyganiayą według S.Bernarda Sermone napisaney sententiey.
1. Gdy komuś za szyię kapie. 2. Dym gdy w oczy kąsa y dusi. 3. Zła i szwarliwa zona.
Trzy rzeczy są światu obmierzłe.
1. Gdy kto w honor y mieszek ubogi a pyszny. 2. Bogaty gdy łakomy, y nieużyty. 3. Stary szalony y psotliwy, abo zalotny.
Trzy rzeczy człowieka każdego czynią ostrożnym.
1. Zakochanie. 2. Disputy. 3. Prawowanie się z kim.
Trzy rzeczy zwykły dom szpecić.
1. Kury. 2. Psi. 3. Niestateczne y niewstrzemiężliwe Niewiasty.
Trzech rzeczy szkoda w oknach prezentować.
1. Zony, aby się komu nie spodobała. 2. Kałamarza, aby od surowego nie zmienieł powietrza. 3. Krzesiwa, aby nie zwilgotniało.
Trzy rzeczy są ludziom zawsze szkodliwe.
1. Gdy są suplikuiący. 2. Mściwy. 3. Gdy niedadzą sobie persuadować.
Trzy rzeczt, przez ktore ludzie u ludzi nabywaią przyiaźni.
1. Chleb. 2. Czapka. 3. Uczynność bez urągania, wymowki, y bez lichwy.
(...)
Ci rzeczy słuchu źle zażywaią.
1. Chwytaiący y wydaiący innych sekreta. 2. Uczący się wszeteczney mowy y obmowiska. 3. Kto codziennie godnym rzeczom się przysłuchiwa, a żadney z tąd pomocy, y obrady z nauki nie odnosi.

Powyższe rady pochodzą z książki wydanej w 1693 r. pt. "Skład abo Skarbiec znakomitych sekretow o ekonomiey ziemiańskiey na polach wielkich y obszernych w sławnem na wszystrek świat Krolestwie Polskim, przy miastach koronnych, przy miasteczkach gęstych y nasiadłych, przy wsiach okolicznych krolewskich, Ślacheckich, Duchownych y mieyskich znaleziony. A za osobliwym staraniem y pracowita pilnością dla dobra pospolitego, z pożytku ludzi wszelkiego stanu, do używania wykopany". Autorem jest Jakub Kazimierz Haur (1632-1709), polski ekonomista pochodzący z rodziny mieszczańskiej. Dzieło jest imponujące i liczy ponad 500 stron dość drobnym drukiem. Starałam się zachować pisownię oryginalną, choć brak czcionek nieco to utrudnił. Występują jednakże w tekście litery "ą", "ę", "ż", "ź", :ś", "ć", nie ma natomiast "j" i "ó". Inaczej była pisana litera "s" czy "z", ale w zasadzie tekst tekst powyższy styl oddaje. Przecinki są w miejscach, w których stawiał je autor. W większości jest to zgodne z dzisiejszą pisownią, poza stawianiem przecinka przed "i", a właściwie "y".
To kolejny z serii poradników, jakie do mnie trafiły, na razie najstarszy. Przede mną jeszcze zielnik Syreniusza z 1613 r. Już go mam, ale trudności sprawia czytanie ze względu na słownictwo i niedoskonały druk. Kiedyś przeczytam przecież, bagatela, tylko około 900 stron. A czytanie tego rodzaju treści sprawia mi niekłamaną przyjemność. Powodów jest na pewno kilka. Przede wszystkim język, obserwacja jego przemian, rozwoju. A poza tym jakże interesujący musieli być ludzie piszący takie poradniki! Słowo pisane było w owych czasach mniej dostępne, również z racji nieposiadania przez większą część społeczeństwa umiejętności czytania. O cenie książek nie wspominając. Mimo to pisali, ku pożytkowi stanów wszelkich. I całkiem sporo porad zawartych w owych wydawnictwach jest po czasy obecne aktualnych. Dotyczą wszystkiego: siewu zbóż,
hodowli zwierząt, używania ziół, podróży, stosunków sąsiedzkich i rodzinnych, wiary i zabobonów, nawet magii. Podają informacje o odległych krajach, których ówczesny czytelnik raczej nie miał szans zobaczyć. Ale dzięki opisaniu przez autora wiedział, jak wygląda słoń i czemu służy. Ale o tym może innym razem. Wracam do kopalni odkrywkowej wiadomości o czasach i ludziach.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Oubliette

Oubliette to dosłownie zapomniane miejsce. Nazywano tak głęboki loch, dostępny tylko poprzez właz umieszczony w suficie. Tak wysoko, aby oublier (ten, o którym chciało się zapomnieć) nie mógł dosięgnąć. Więziono w oubliette skazanych na zapomnienie. Umierać mieli najczęściej śmiercią głodową. A.Sapkowski w Bożych bojownikach używa na określenie oubliette wdzięcznego polskiego słowa: zapominajka. Rzeczywiście słowo wdzięczne, aczkolwiek skazanego na zapomnienie wdzięcznością się nie nakarmi. Pół biedy, jeśli skazanego siła w oubliette się umieści. Może przeklinać swój los i oprawców - bo przecież nic tak nie trzyma przy życiu, jak nienawiść i ewentualna chęć zemsty. Oublier, który sam z własnej woli wskoczył do zapominajki i zatrzasnął za sobą właz może oddawać się tylko rozmyślaniom, czy ktoś zechce przyjść i ów właz otworzyć, zrzucając zapomnianemu stabilną drabinę, aby mógł wyjść. Nie nienawidzi, nie pomstuje, nie krzyczy. Tylko czeka. Najczęściej beznadziejnie, bo przecież sam wybrał. A jednak tli się w nim nadzieja, że zjawi się rycerz, niekoniecznie na białym koniu, który wyzwoli, otoczy opieką i "mój ci on jest" zakrzyknie z pasją. A wtedy życie nabierze barw i pędu. No tak, rycerze jednakże wyginęli, ostatniego podobno widziano w bitwie pod Grotnikami 4 maja 1439 roku. A i o konie trudniej w dzisiejszych czasach.

niedziela, 24 kwietnia 2011

Prawie wielkanocny kot Simona


Urocze, słodkie, wzruszające.

sobota, 23 kwietnia 2011

Do czego służy komputer



Czas bez komputera spędzany jest inny. Całkiem inny. Rozmowy odbywają się na czacie analogowym, czyli w rzeczywistości - face to face. Albo jak kto woli - twarz w twarz. Ręka w rękę. Jedna cyniczna nereczka w drugą cyniczną nereczkę. Jak sępy. Albo jak ośmiornice. A po czym poznać analogowe ośmiornice? Na spacerze trzymają się za rączki ... i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki i jeszcze za rączki.

piątek, 22 kwietnia 2011

Niech się święci

Niech się Nam święci, co winno być poświęcone w imię dobra naszego.

czwartek, 21 kwietnia 2011

Ziarenko

Małe, zdałoby się niepozorne i zahukane ziarenko piasku wędrowało w nieprzyjaznym, słonym środowisku oceanu w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Zewsząd czyhało niebezpieczeństwo. A to jakiś waleń mógł połknąć mając nieszczelne fiszbiny, a to kałamarnica zawadzić śluzowatym ramionkiem (fuj!). Biedne ziarenko piasku czuło się przerażone. Takie samotne i maleńkie w mokrym przestworze słonej wody, ech... Przemierzając morza i oceany szukało przystani, ciepłej i przytulnej. Ujrzało muszlę, całkiem zgrabną i powabną. Podeszło bliżej i poczuło wszechogarniający je spokój. Muszla promieniowała czymś, co dawało poczucie bezpieczeństwa. Wskoczyło zatem ziarenko piasku ochoczo w opiekuńcze i przyjazne ramiona perłopława. I poczuło błogi spokój. Leżało sobie tak, bezpieczne już i spełnione, nie zauważając kreciej roboty podstępnego perłopława, który systematycznie otorbiał ziarenko swym miąższem. A perłopław otorbiał, oj otorbiał. Miąższem swym oślepiał, omotywał, otaczał. Ciepłymi, oślizgłymi ramionami socjalizował ziarenko, aby omiąższone rodzinnie i cieplutko nabierało cech pożądanych i jedynie słusznych dla każdej jednostki społecznej. Dusić się niepostrzeżenie ziarenko zaczęło, ale już zbyt późno, już omiąższone było po kokardy. I tak trwałoby w owej ciepłocie oślizgłej, gdyby nie brutalna dłoń poławiacza pereł, która bez znieczulenia wyrwała otorbione ziarenko z bezpiecznych ramion perłopława. Leży sobie teraz ziarenko wśród innych podobnych jemu, otorbionych, i kombinuje, co się z nim stanie. Jeśli będzie miało szczęście, zawiśnie bowiem na łabędziej szyi kobiecej, smukłej a kuszącej. Jeśli pecha mu życie przyniesie zostanie rzucone przed wieprze w charakterze karmy, lekceważonej oraz w mierzwie i błocie się poniewierającej z powodu braku apetytu u wieprzy. Braku apetytu na perły rzecz jasna.
Quo vadis, życie?

/Inspirację zawdzięczam Andrzejowi Poniedzielskiemu, jak czerpać to od najlepszych, a co tam/

środa, 20 kwietnia 2011

Wola boska

I wezwał Pan babę przed oblicze swoje boskie. I mocą swą boską nakazał jej godnie się zestarzeć. Żachnęła się baba mimo trwogi odczuwanej przed boskim majestatem: Ja? Zestarzeć się? Toż ja całkiem do rzeczy baba jeszcze jestem! Zniecierpliwił się Pan żachniętą babą i klimakterium w szczodrobliwości swojej ją obdarzył. I stanęła baba, jak ta rozdziawa jakaś i nie wiedząc, co z darem owym boskim czynić, poczęła się starzeć z_godnie z wolą boską.

sobota, 16 kwietnia 2011

Let bygons be bygons



Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe,
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę

Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą:
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą!
/A.Asnyk/

Let bygons be bygons. Przeszłość należy zostawić w spokoju. Ciągłe rozpamiętywanie, wracanie do dni chwały prowadzi do frustracji bardziej, niż do czegoś innego. Cóż nam z tego, że Sobieski pod Wiedniem walnie przyczynił (przyczynił, nie zwyciężył sam) się do zwycięstwa nad Turkami? Cóż z tego, że kiedyś Polska od morza do morza? Z drugiej strony gloryfikuje się hekatomby: Powstanie warszawskie, powstania śląskie, kampanię wrześniową, powstania styczniowe i listopadowe, niewiele natomiast mówi o Powstaniu Wielkopolskim - jedynym powstaniu zakończonym sukcesem. Koła historii są zębate, weryfikują wydarzenia historyczne. To ludzie przypisują im dowolne znaczenie, wygodne w danym momencie politycznie. A ja nic nie wiem i nic nie rozumiem. I jak wreszcie usiądę w swoim fotelu bujanym, jak się rozbujam... Po ortodromie się rozbujam.

piątek, 15 kwietnia 2011

bez komentarza




Siedzi facet na ławce, obok dosiada się mała dziewczynka z pluszowym misiem. I zaczyna tego misia metodycznie rozrywać na drobne kawałki. Facet nie wytrzymuje i pyta:
- Dziecko, ty zupełnie nie lubisz zwierząt?
Ona patrzy na niego spode łba i odpowiada:
- Ja i za ludźmi nie przepadam...

czwartek, 14 kwietnia 2011

Obyczajność nasza

Ignacy Piotr Legatowicz, magister filozofii, etatowy dozorca szkół Lepelskiej, Połockiej i Wilkomirskiej, Radca Kollegialny, Kawaler Orderu Świętego Stanisława 3 Klassy, mający znak nieskazitelnej służby za XXV lat wydał był w Wilnie w 1859 roku, własnym nakładem dzieło "Dawna przodków naszych obyczajność to jest Ustawy obyczajności, przyzwoitości, przystojności i grzeczności". Owo dzieło cudnej urody zostało przez autora napisane dla jego dzieci. Niestety, nic bliższego o dzieciach nie znalazłam, nie wiem zatem, w jakim stopniu rady dziarskiego tatki posłużyły im w życiu. Autor jest wychowankiem szkoły Dominikanów Grodzieńskich, gdzie obyczajności opisanej przez się zapewne nabył. Popełnił był więcej utworów, większość wydając własnym sumptem. Z "Dawnej przodków obyczajności..." kilka cytatów podam, które mnie rozbawiły albo dały powód do porównania z dniem dzisiejszym.

Umyj sobie codziennie twarz, uszy, szyję, ręce, ba nawet i nogi, aby dla drugich nie wydawały obrzydliwego smrodu. — Nie czyść zębów szczoteczką: bo gdy pooddzierasz dziąsła od kości, tedy ci z gęby nieznośnie cuchnąć będzie; najlepiej uczynisz, jeżeli zrana i wieczorem, a także po każdem jadle czystą wodą gębę wypłuczesz, jeśli palca zamiast szczotki używać będziesz. — Miej zwyczaj wytrzeć sobie pot pod pachami i na piersiach, abyś sobą nie wydawał nieznośnego swądu. — Wstawszy zaraz się ubieraj, nie zostawaj długo w bieliźnie, nie świeć cielskiem i nie wystawiaj go na pokaz: jakkolwiek byłoby piękne, przystojniej jest, kiedy będzie zakryte — Człowiek roztropny, grzeczny i dobrze wychowany umie się ukryć przed okiem ludzkiem z odbywaniem nieodbitych przyrodzonych potrzeb; aby tem nie raził oczu innych.
Nie noś długich poznogci, jak gdybyś niemi miał odkopywać mogiły przodków. — Nie oblewaj się woniami i pachnidłami: bo to jest znośne w kobietach, a objawia lekkość charakteru i brak męzkiego hartu w mężczyznach.
W kościele siedź, klęcz, lub stój, jak wryty, a nie rozmawiaj, nie rzucaj oczami na wszystkie strony, nie śmiej się, nie wyszczerzaj się, nie kłaniaj się wszystkim znajomym: bo oczy i uszy podczas modlitwy mają być zamknięte dla spraw i interesów postronnych.
Nie módl się głośno na całą gębę, abyś drugim w modlitwie nie przeszkadzał.
Nie zabieraj licznych znajomości: ho podtrzymanie tych mogłoby cię kosztować wiele czasu, zdrowia i pieniędzy. — W towarzystwie nie kładź siebie ani zbyt nizko, ani zbyt wysoko; ale podług owej Władysława Jagiełły rady, "naprzód się nie wymykaj, stylu się nie zostawaj, a trzymaj się środka. "
Ostróżnie wścibiaj się między pany, abyś wyśmianym nie był. — Nieproszony nie właź do domów pańskich, pamiętając na przysłowie: z panem jak z ogniem; z daleka nie ogrzejesz się, a z blizka się spalisz.
Nie przymierzaj na siebie cudzej sukni, nie rozciągaj cudzych rękawiczek
a swoję rękę, oraz nie trzyj i nie brudź ustawicznie trzymając cudzy kapelusz, czapkę, szal, parasolik i t. d. — Nie opieraj się łokciami na sprzęty, nie bębnij palcami na stołach i meblach i nie pisz na kurzawie osiadłej na meblach, i spoconych lub zamarzłych oknach,
Nie miej gęby otworzonej, palców w niej nie trzymaj i warg językiem nie oblizuj. — Wrzaskliwie nie odchrząkiwaj, przeraźliwie nie kaszlaj, głośno na cały dom nie śmiej się, czchając, jak z pistoletu nie kichaj. — Palcem na drugich otwarcie, a tem bardziej tajemnie nie pokazuj — Poziewając na całą gębę nie wyj, a raczej dłonią lub chustką usta sobie zakryj, gębą nie cmakaj i nie klaskaj językiem.
Nie plwaj na podłogę, choćby nie woskowaną i tych plwocin nogą nie zacieraj. — Nie plwaj przed się, ale szukaj do tego plwaczki, lub kąta, lub plwaj do własnej chustki od nosa. — Nie ucieraj nosa zbyt głośno, jakby trąbiąc na psy podczas polowania. — Nie śmiej się konwulsyjnie lada z czego, i nie chichotaj bez ustanku: bo taki śmiech jest oznaką płochości i zwyczajnie jest cechą głupich.
Bądź grzecznym dla starych panien: bo biada temu, kto je obraził, biada jemu i jego pokoleniu.
Nie nudź ludzi gadając trzy po trzy, paplając terefere, plotąc koszałki opałki, prawiąc androny, ambaje i smalone duby: bo wszyscy od ciebie uciekać będą jak przed nieznośnym gadułą. — Gadając z zapałem zbyt się nie zbliżaj do tych, którzy ciebie słuchają, abyś ich śliną z ust nie opryskał.
Unikaj rozmów, jak je zowią, tłustych albo po prostu brudnych, obrażających wstyd i gorszących młodzież. — W gniewie nie używaj wyrazów karczemnych: nie łży, pójdź won, zamiast nie kłam pójdź za drzwi, pójdź precz. — Wszystkich no kolei aż do znudzenia o zdrowiu się nie badaj ani też udzielaniem wiadomości o odmianach powietrza wszystkim nie dokuczaj. — Nie rozprawiaj o tem, czego nie rozumiesz.
Kości nie ogryzuj i szpiku z nich, jeśli sam nie wypadnie nie wysysaj. — Mięsa ze swego talerza nazad do pułmiska lub wazy nie odkładaj i zaczętej przez się potrawy drugim nie podawaj. — Mięsa i zgoła nic z gęby nie wyrzucaj na talerz; lub uczyń to tak, aby tego nikt nie postrzegł,
Popierzchnąwszy się śpiesznie serwetą się zasłoń, abyś parskając w koło siedzących nie pokropił. — Do gęby wielkich kawałków nie napychaj, któreby ci guzy w twarzy formowały.
Środki do rozpędzania nudów są te: czytanie gazet i książki, przechadzka, przejazdka, rozmaite gry: w kręgle, w piłkę, w billard, w obręcze, w latawca, w szachy, w warcaby i w karty, czyli pisanki. — Do starych gier należą: w gonionego, w derkacza, w ślepą babkę, w pierścionek, w garnuszek, w gotowalnią, w wojażera, w pocztę, w cenzurowanego i t. p., w których grach mogą mieć udział wszyscy.
Zmordowanych kobiet i panien do tańca nie zamawiaj i sam zmordowany i spocony nie tańcuj.
Nie przyjemny jest widok, kiedy któś w tańcu ustawicznie się kłóci z taktem, kiedy tańcuje na przekor muzyce, obcasami rozbija podłogę, kiedy targa bez miłosierdzia tych z któremi tańcuje. — Nie stawaj do tańca bez białych albo czystych rękawiczek: bo spotniałemi, a zatem brudnemi rękami poplamisz suknie tych, z któremi tańcować będziesz.
Nikt dobrej żony nie dostał w tańcu, na publicznych zabawach i widowiskach: sam Bóg ją ze szczególniejszej swej łaski zwykł wybierać i naznaczać dla dobrych, a one najpospoliciej siedzą w domu pod czujnem okiem poczciwych matek.

Z przyjemnością dużą i rozbawieniem czytałam. Szczególnie ostatni akapit. Albowiem od jakiegoś czasu w rozmowach przewija się motyw "wyjścia do ludzi", czyli jak będziesz siedzieć w domu, to nikogo nie poznasz. Ludzi nie poznasz. W dobie internetu, czatów, portali randkowych? Poznam, poznam. Jaka jest jakość i wartość tych kontaktów, to już inna sprawa. Często po drugiej stronie komputerowego ekranu siedzi ów Wojtek, co też ma 12 lat. Ktoś, kto kreuje swoją osobowość na użytek i pożytek własny. Toteż ja wolę nie poznawać, żeby mnie czasem ktoś w tańcu znów nie potargał i "brudnemi rękami" nie poplamił albo śliną cuchnącą nie opryskał.

środa, 13 kwietnia 2011

Martwa rewolucjonistka

Wiosna. Ptaszkowie chuć wyćwierkują wniebogłosy, tylko patrzeć, jak kwiecie zacznie drażnić zmysły zapachem nieujarzmionym. No, wiosna. A mnie pachnie Frommem. Wolnością mi pachnie, tą do, nie od. Kilka ostatnich rozmów skłoniło mnie do przemyślenia, czy ja od czegoś uciekam i czy właściwie w ogóle uciekam od czegoś. Ano, chyba nie uciekam jednak "od". Aktywizuję tylko swoją spontaniczność. Zawsze obca mi była manipulacja, konie w salonie i inne takie. Nie ulegałam do końca autorytetom ani władzy, ani grupy społecznej. No to coraz mniej ulegam. Choć plącze mi się po głowie myśl: "Rewolucjonista, który odniósł sukces, jest mężem stanu; rewolucjonista, któremu się nie powiodło, jest przestępcą". Rewolucjonizuję poniekąd siebie z głęboką nadzieją na sukces. A jeśli go nie odniosę pozostanę w pamięci bliskich, jak Dolores krzycząca "no passaran!", gdy tymczasem oni już dawno tam byli.

Piękna piosenka śpiewana przez Mariana Kociniaka, całkiem a propos.




P.Gaughin Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?, 1897

Dokąd idziemy?
Po co dążymy?
Czego pragniemy?
O czym marzymy?
Ktoś z boku może zamyśli się
I powie - Nie wiem
Ale ja wiem

Tworzymy sobie świat
Prywatny, niepowtarzalny
Na miarę naszych lat
I naszych pragnień realnych
Nad przyzwyczajeń murem
Bez zielska, ropuch i szarańcz
Widzę już sztuczną naturę
W dość naturalnych rozmiarach
Las w nylonowej mgle
Pełen komfort i luksus
Wszystko z papier marche
Elany, folii i sztruksu
Styropianowe zwierzątka
I betonowa ruń
Plastikowa biedronka
A ludzie - z gliny i lnu

Dokąd idziemy?
Skąd przybywamy?
Czego pragniemy?
Co przyniesiemy?
Ile wytrwamy?

Na usta nieraz ciśnie się krzyk
To podświadomość ostrzega byt...

Dokąd idziemy?
Skąd przybywamy?
Dokąd idziemy?
Skąd przybywamy?
Dokąd idziemy?
Skąd przybywamy?

Nie znalazłam wersji dźwiękowej, a sama nie zaśpiewam, albowiem nie zamierzam ulegać "tryndowi" śpiewania wszystkiego przez wszystkich i wszędzie. Tudzież nie zatańczę, nawet na lodzie.

Update

wtorek, 12 kwietnia 2011

Kasztanowiec

Na patio rośnie nieduży kasztanowiec. Od kilku dni obserwuję, jak bucha z niego wiosna. Pęcznieje cały, nabrzmiewa sokami i zielenią. Codziennie jest coraz bliżej erupcji, pąki są coraz większe i coraz bardziej lepkie. On tylko czeka na spełnienie. Wreszcie krzyknie swoją młodością niebu: oto ja! I zakwitnie białym kwiatem majowym.