Cytaty

Neil Gaiman, Nigdziebądź
"Markiz dmuchnął na swe paznokcie i zaczął polerować je o klapy płaszcza.
— Zawsze uważałem — rzekł konfidencjonalnie — że przemoc to ostatnia deska ratunku ludzi niekompetentnych, a puste groźby są wyłączną domeną krańcowych nieudaczników".

Stanisław Lem Opowiadania o pilocie Pirxie (Ananke)
„....Między trzydziestką a czterdziestką, bliżej drugiej: smuga cienia – kiedy już przychodzi akceptować warunki nie podpisanego kontraktu, narzuconego bez pytania, kiedy wiadomo, ze to obowiązuje innych, odnosi się i do ciebie, że z tej reguły nie ma wyjątków: chociaż to przeciwne naturze, należy się jednak starzeć. Dotąd robiło to po kryjomu ciało – tego już nie dość. Wymagana jest zgoda. Młodzieńczy wiek ustanawia jako regułę gry – nie, jako fundament – niezmienność własną: byłem dziecinny, niedorosły, ale już jestem prawdziwym sobą i taki zostanę. Ten nonsens jest przecież podstawą egzystencji. W odkryciu bezzasadności tego ustalenia zrazu tkwi więcej zdziwienia niż lęku. Jest to poczucie oburzenia tak mocne, jakbyś przejrzał i dostrzegł, że gra do jakiej cię wciągnięto jest oszukańcza. Rozgrywka miała być całkiem inna; po zaskoczeniu, gniewie, oporze, zaczyna się powolne pertraktacje z samym sobą, z własnym ciałem, które można by wysłowić tak: bez względu na to, jak płynnie i niepostrzeżenie starzejemy się fizycznie, nigdy nie jesteśmy zdolni dostosować się umysłowo do takiej ciągłości. Nastawiamy się na trzydzieści pięć, potem na czterdzieści lat, jakby już w tym wieku miało się zostać, i trzeba potem przy kolejnej rewizji przełamania samoobłudy, natrafiającego na taki opór, że impet powoduje jak gdyby nazbyt daleki skok. Czterdziestolatek pocznie się wtedy zachowywać tak, jak sobie wyobraża sposób bycia człowieka starego. Uznawszy raz nieuchronność, kontynuujemy grę z ponura zaciekłością, jakby chcąc przewrotnie zdublować stawkę: proszę bardzo, jeśli ten bezwstyd, to cyniczne, okrutne zadanie, ten oblig ma być wypłacony, jeżeli muszę płacić, chociaż nie godziłem się, nie chciałem, nie wiedziałem, masz więcej niż wynosi zadłużenie – według tej zasady, brzmiącej humorystycznie, gdy ją tak nazwać, usiłujemy przelicytować przeciwnika. Będę ci tak od razu stary, że stracisz kontenans. Chociaż tkwimy w smudze cienia, prawie za nią, w fazie tracenia i oddawania pozycji, w samej rzeczy wciąż walczymy jeszcze, bo stawiamy oczywistości opór i przez tę szamotaninę psychicznie starzejemy się skokami. To przeciągamy, to nie dociągamy, aż ujrzymy jak zwykle zbyt późno, że cala ta potyczka, te samostraceńcze przebicia, rejterady, butady też były niepoważne. Starzejemy się bowiem jak dzieci, to znaczy odmawiając zgody na to, na co zgoda nasza jest z góry niepotrzebna, bo zawsze tak jest, gdzie nie ma miejsca na spór czy walkę – podszytą nadto załganiem. Smuga cienia to jeszcze nie memento mori, ale miejsce pod niewielkim względem gorsze, bo już widać z niego, że nie ma nietkniętych szans. To znaczy: teraźniejszość nie jest już żadną zapowiedzią, poczekalnią, wstępem, trampoliną wielkich nadziei, bo niepostrzeżenie odwróciła się sytuacja. Rzekomy trening był nieodwołalną rzeczywistością; wstęp – treścią właściwą; nadzieje – mrzonkami, nieobowiązujące zaś, prowizoryczne, tymczasowe i byle jakie – jedyną wartością życia. Nic z tego, co się nie spełniło, już na pewno się nie spełni i trzeba się z tym pogodzić milcząc, bez strachu, a jeśli się da – i bez rozpaczy.....”

Francis Bacon, Novum Organum
"Rozum ludzki nie odznacza się trzeźwym spojrzeniem, lecz podlega wpływom woli i uczuć; tak powstają nauki zbudowane wedle upodobań człowieka. Albowiem człowiek łatwiej wierzy w to, co wolałby, aby było prawdziwe. Stąd to pochodzi, że odrzuca rzeczy trudne, gdyż brak mu cierpliwości w prowadzeniu badań; rzeczy trzeźwe, ponieważ ograniczają nadzieję; głębie przyrody z powodu przesądów; światło doświadczenia, przez zarozumiałość i pychę, aby ktoś nie powiedział, że umysł jego zajmuje się rzeczami błahymi i przemijającymi; poglądy przeciwne pospolitemu mniemaniu, ze względu na opinię gminu. Niezliczone są wreszcie, a niekiedy nieuchwytne, sposoby, którymi uczucia zabarwiają i zarażają rozum".

Saul Below Przypadki Augie'go Marcha
"Czy sądzisz, że każdemu nowo poznanemu na tym zależy i przypatruje się tobie? Nie. A czy dbasz o to, aby komukolwiek miałoby na tym zależeć? Ani trochę. Bo i tak nikt nie może pokazać, czym jest, bez uczucia obnażania się i wstydu, i zaprzątnięty tą sprawą dbać nie może, musi zaś udawać silniejszego i lepszego od innych. Obłęd! Tymczasem nie czuje w sobie wcale siły, oszukuje i jest oszukiwany, polega na oszustwie, lecz wierzy obłędnie w siłę swej siły. I przez cały czas nie można dopuścić do głosu szczerości, aż w końcu nikt nie wie co jest prawdziwe. I właśnie taka zniekształcona, zdegradowana, mroczna jest ludzkość…zwyczajna ludzkość.
Lecz skoro wszyscy poruszają się tak umiejętnie i zdecydowanie w swoich mocnych zdecydowanych etui, czy może sobie pozwolić, czy może sobie pozwolić aby wykuśtykać między nich słaby i nieszczęsny, jak jakiś głupi stwór, roześmiany i nieszkodliwy? Nie, zaczynasz knuć w sercu swoją inność. Ponieważ świat zewnętrzny jest tak potężny, narzędzia tak ogromne i straszne, wyczyny tak doniosłe, myśli tak wielkie i budzące grozę, tworzysz kogoś, kto w tym świecie zdoła egzystować. Wymyślasz człowieka, który potrafi stawiać czoło straszliwym pozorom. Człowiek ten nie może zyskać sprawiedliwości ani jej oddać, ale może żyć. I to zwyczajna ludzkość właśnie czyni. Składa się z takich właśnie wynalazców i artystów, całych ich milionów, z których każdy na swój sposób usiłuje zwerbować innych do odegrania roli pomocniczej i podtrzymywania go w jego micie. Wielcy wodzowie i przywódcy werbują największą liczbę i właśnie na tym polega ich władza. Jedno wyobrażenie wysuwa się na czoło innych, by wieść pozostałe wmawiając, że jest autentyczne, z większą mocą niż inne, lub jeden głos nasilony do grzmotu rozbrzmiewa ponad inne. Potem ogromne zmyślenie, które jest być może zmyśleniem samego świata i natury, staje się światem rzeczywistym - z miastami, fabrykami, gmachami publicznymi, kolejami, armiami, tamami, więzieniami i filmami - staje się rzeczywistością. O to ludzkość toczy walkę: o zwerbowanie innych, aby uznali twoją wersję rzeczywistości. Wówczas nawet kwiaty i mech na kamieniach stają się mchem i kwiatami jednej wersji."
„Czy można narzucić życiu własne idee? Każdy by chciał być najbardziej pożądanym rodzajem człowieka.”

Stanisław Lem Dzienniki Gwiazdowe Podróż Ósma
"Zgodnie z przyjętą systematyką, występujące w naszej Galaktyce formy anormalne obejmuje typ Aberrantia (Zboczeńce), dzielący się na podtypy Debilitales (Krentyńce) oraz Antisapientinales (Przeciwrozumowce). Do tego ostatniego podtypu należą gromady Canaliacaea (Paskudławce) i Necroludentia (Zwłokobawy). Wśród Zwłokobawów rozróżniamy z kolei rząd Patricidiaceae (Ojcogubce), Matriphagideae (Matkojady) i Lasciviaceae (Obrzydłce). Obrzydłce, formy już skrajnie zwyrodniałe, klasyfikujemy dzieląc na Cretiniae (Tępony, np. Cadaverium Mordans – Trupogryz Bęcwalec), i Horrorissimae (Potworyjce, z klasycznym przedstawicielem w postaci Mętniaka Bacznościowca - Idiontus Erectus Gzeemsi). Niektóre z potworyjców tworzą własne pseudokultury; należą tu gatunki takie, jak Anophilus Belligerens, Zadomiłek Zbójny, który nazywa siebie Genius Pulcherrimus Mundanus, albo jak ów osobliwy, łysy na całym ciele egzemplarz, zaobserwowany przez Grammplusa w najciemniejszym zakątku naszej Galaktyki - Monstroteratum Furiosum (Ohydek Szalej), który zwie siebie Homo Sapiens".

Herman Hesse Wilk stepowy
"Idź do domu Harry i poderżnij sobie gardło, dość długo z tym zwlekałeś".

A.Milne Kubuś Puchatek
"Prosiaczek wspiął się na paluszkach i szepnął:
-Tygrysku...
-Co Prosiaczku...?
-NIC-odparł Prosiaczek biorąc Tygryska za łapkę -chciałem się tylko upewnić czy jesteś..."


Milan Kundera Nieznośna lekkość bytu
Wszyscy potrzebujemy, żeby ktoś na nas patrzył. Można by nas było podzielić na cztery kategorie, w zależności od tego, pod jakim typem spojrzeń pragniemy żyć.
Pierwsza kategoria marzy o spojrzeniu nieskończonej ilości anonimowych oczu, mówiąc inaczej, o spojrzeniu publiczności. Taki jest przypadek niemieckiego piosenkarza, aktorki amerykańskiej, ale również i redaktora z długą brodą. Przyzwyczaił się do swych czytelników i kiedy pewnego dnia Rosjanie zabrali mu jego tygodnik, miał wrażenie, że powietrze, którym oddychał stało się stokrotnie rzadsze. Nikt nie mógł mu zastąpić oczu czytelników. Zdawało mu się, że się udusi. Potem uświadomił sobie pewnego dnia, że każdy jego krok jest śledzony przez policję, że podsłuchują jego rozmowy telefoniczne, a nawet fotografują go tajnie na ulicy. Anonimowe spojrzenia znów go obserwowały i znów mógł oddychać! Zwracał się teatralnie do mikrofonów w ścianach. Odnalazł w osobie policji swa utraconą publiczność.
Drugą kategorię tworzą ci, którym potrzebne jest do życia wiele spojrzeń znajomych oczu. Są to niezmordowani organizatorzy koktajli, przyjęć i kolacji. Są szczęśliwsi od ludzi pierwszej kategorii, którzy w momencie straty publiczności mają wrażenie, że w salonie ich życia zgaszono nagle wszystkie światła. Prawie każdego spośród nich kiedyś to spotyka. Ludzie drugiej kategorii natomiast zawsze postarają się o jakieś tam spojrzenia. Należy do tych ludzi Marie-Claude i jej córka.
Potem mamy trzecią kategorię – tych, którym do istnienia potrzebne jest spojrzenie ukochanego człowieka. Ich sytuacja jest równie niebezpieczna jak sytuacja ludzi pierwszej kategorii. Kiedyś przecież oczy ukochanego człowieka zamkną się i w sali zapanuje ciemność. Do tych ludzi należą Teresa i Tomasz.
I wreszcie czwarta kategoria, najcenniejsza: ci, którzy żyją w świetle wyimaginowanego spojrzenia nieobecnych. To marzyciele. Na przykład Franz. Pojechał do granicy Kambodży tylko ze względu na Sabinę. Autokar trzęsie się na tajlandzkich wybojach, a on czuje wpatrzone w siebie przeciągłe spojrzenie Sabiny.

Patrick Suskind Pachnidło
Ludzie bowiem mogą zamykać oczy na wielkość, na grozę, na piękno, i mogą zamykać uszy na melodie albo bałamutne słowa. Ale nie mogą uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratem oddechu.Zapach wnika do ludzkiego wnętrza wraz z oddechem i ludzie nie mogą się przed nim obronić, jeżeli chcą żyć. I zapach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzyga o skłonności lub pogardzie, odrazie lub ochocie, miłości lub nienawiści. Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi.

Neil Gaiman Koralina
- Koty nie mają imion - odparł.
- Nie? - spytała Koralina.
- Nie - potwierdził kot. - Wy, ludzie, macie imiona. To dlatego, że nie wiecie, kim jesteście. My wiemy kim jesteśmy, więc nie potrzebujemy imion."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz