niedziela, 21 sierpnia 2011

Cui bono?

Kilka dni temu wracałam do domu przez park, jako że pogoda chwilowo mniej mokra była. Przysiadłam na murku w okolicy knajpki piwnej, żeby zawiązać sznurowadło. I usłyszałam tekst:

- E, babcia! Postaw piwo, to cię kujnę!

Chwilę musiałam pomyśleć, co tekst znaczy. Potem sprawdziłam kto i do kogo. Do knajpki wchodziła pani Dzidzia Piernik - obcisłe, białe rybaczki, błyszczące wysokoobcaśne klapeczki, bluzka ucekiniona po wydatny dekolt. Wyrazisty makijaż, opalenizna i zalotna fryzurka dopełniały stylizacji (sic!). Taka Doda tuż przed emeryturą. Słowa wypowiadał młodzieniec stojący u wejścia. Pani Dzidzia zakołysała dumnie, czym mogła i weszła na teren ogródka knajpianego, młodzieniec ochoczo podążył za nią. Nie wiem, czym to się skończyło, ale poczułam radość, że są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy jasno i prosto komunikują swoje potrzeby. Chłopak chciał się napić piwa, pani Dzidzia chciała być "kujnięta". Obydwoje zaspokoją swoje potrzeby bez kombinowania z wielkimi uczuciami, bez zgrywania się na emocje, bez manipulacji. Cui bono?



Zabrałam się wreszcie za malowanie pokoju. Tym razem zdecydowałam się na cynamon z miodem. Samo malowanie nie jest ciężkie, ale przygotowania... Zdjęcie książek zajęło mi kilka popołudni (okazuje się, że nie mam już tyle siły, co kiedyś). I pojęcia nie mam, czym skrócę półki - te nowe, na ostatniej już wolnej ścianie powinny być o 10 cm krótsze, a w standardzie jest 260 cm. Mam tylko zwykłą piłę do drewna, ale obawiam się, że wyjdzie nierówno. Potrzebuję takiego przyrządu, co by zrobił siedem razy "ziuuuu..." i już. Kiedy kupowałam farbę, przede mną pan nabywał piłę łańcuchową. Miałam ochotę pożyczyć (piłę, nie pana, pan mi na plaster), ale doszłam do wniosku, że nie będę cięła drzew, tylko drewno. Mała różnica, a jaki rozdźwięk w narzędziach?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz