Jak widać na załączonych obrazkach, kiciunie w pozycjach mocno wypoczynkowych. Ja natomiast realizuję się jako kuchta i garnkotłuk, czyli robię konfitury: truskawkową i morelową. Morelową lekko przypaliłam dla dodania smaczku i wrzuciłam po jednej pestce do każdego słoika. Obie są pyszne, naprawdę. Spiżarniane półki pomału się zapełniają, a we mnie rośnie atawistyczne uczucie zadowolenia z posiadanych zapasów. Na ciężkie czasy będzie jak znalazł. Zamknięte w słoikach lato ucieszy duszę i podniebienie w oniryczne zimowe wieczory przy kominku.
Mniam!
OdpowiedzUsuń(mam na myśli kotki!)
Cum Debita Reverentia
Gallus Domus Głodomorus Anonimus, znany także pod wieloma innymi (zbyt licznymi by je tu przytaczać) mianami.
A wiśniowe konfitury lubisz? )
OdpowiedzUsuńA jakże. Smakowo doskonale komponują się z mruczeniem :)
OdpowiedzUsuńCum Debita Reverentia
Gallus Domus Głodomorus Anonimus, znany także pod wieloma innymi (zbyt licznymi by je tu przytaczać) mianami.
Zapraszam zatem na konfitury z wiśni ).
OdpowiedzUsuńNiestety, choć okoliczności sprzyjającymi się zdają, w istocie odwiedziny są niemożliwe, czego już teraz, pisząc to, żałuję. Niechybnie będzie kiedyś okazja porozmawiać "na żywo", jednakże nie jestem nawet w przybliżeniu określić czasu.
OdpowiedzUsuńZ wyrazami szacunku i ze smutkiem niezmierzonym
P.
Nieprecyzyjnie się wyraziłam. Zapraszam na konfitury wiśniowe tu, na blog. Kiedy już je zrobię, pokażę. Cierpliwie poczekaj ). Festina lente!
OdpowiedzUsuńO ja niekumaty!
OdpowiedzUsuń//wstyd
Z wyrazami szacunku i z rumieńcem wstydu
P.