piątek, 21 lutego 2014

Misia

Leżenie w łóżku, poza pewnymi niedogodnościami, ma cudowną zaletę: można czytać do upojenia. A ponieważ paczkonosz przyniósł kolejne książki, czytam i czytam. Zdobyłam jakimś cudem reprint Nowych Aten B.Chmielowskiego, więc całkiem wesołe to polegiwanie. W kolejce czeka pamiętnik księżnej Daszkow i wspomnienia o Misi Godebskiej. Ta ostatnia pochodziła z "tych" Godebskich i przez wiele lat, do późnej starości, była muzą impresjonistów i postimpresjonistów, poetów i muzyków. Kogóż ona nie znała! I któż się w niej nie kochał!  Każdy szanujący się snob byłby szczęśliwy mając ją za żonę. Była zamężna w związku z tym trzy razy, co na ówczesne czasy było niezłym wynikiem. Przy tym najbardziej obawiała się ... skandalu. Zmarła w 1950 roku nieco zapomniana.
/z sieci/

Najbardziej znany jej wizerunek to plakat La Revue blanche Toulouse Lautreca.

2 komentarze:

  1. rozleniwilas sie Phi strasznie -nic tylko czytanie i czytanie i do tego jakies tam wspomnienia ,jakbys swoich za malo miala,a ktore na lezaco mozna smialo spisac i tu ku radosci gawiedzi udostepnic.Bo malo tego i Ciebie sie zrobilo na blogspocie i zal ze taki talent sie niszczy i rdzewieje .

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, jak wyczułam. Zamieściłam powyżej kilka wspomnień, zanim przeczytałam komentarz. Znaczy dobry uczynek spełniłam radości gawiedzi dostarczając (to już moje osobiste wishful thinking). Mam nadzieję nieco częściej się wspomnieniom oddawać, jako i innym rozrywkom na blogspocie.

    OdpowiedzUsuń