niedziela, 22 grudnia 2013

Z okazji

Z okazji świąt pozwoliłam sobie na marzenia. Niewielkie, szyte na miarę. Pierwszym z nich jest Zielnik Syreniusza - właśnie wyszedł reprint. Jeśli nie znajdę go pod choinką, zakupię jeszcze w tym roku. Drugie marzenie jest nieco bardziej skomplikowane. Jest to mianowicie kominek, a właściwie biokominek. Na te prawdziwe Urząd Dzielnicy nie wydaje zgody, pytałam. Znalazłam całkiem niedrogi, dający się obudować tak, żeby wyglądał jak prawdziwy. I tu pojawia się niewielki problem. Sama nie dam rady z obudową. Mam już projekt, ale wykonanie częściowo muszę powierzyć jakiemuś "fachowcu". Obudowa ma być bowiem z grubych kantówek. Zdolności obgryzania drewna nie posiadam, bom nie bóbr. Zabejcować już umiem. No to szukam fachowca.
A poza tym wspomniana okazja spowodowała u mnie wenę kuchenną - pierogi z kapustą i uszka już zrobione - zamroziłam. Bigos ugotowany, kaczka czeka na pieczenie. Schab się marynuje, śledzie kulą uszy przed krojoną cebulą. Prezenty zapakowane, czekam tylko Wigilii, by ubrać choinkę i patrzeć rozmarzonym wzrokiem na ścianę, na której za jakiś czas pojawi się kominek. A wtedy usiądę przed nim z czystym sumieniem i ciekawą książką i odpłynę w swój świat. Albowiem od dłuższego już czasu wolę towarzystwo książek od towarzystwa ludzi.




A poza tym... wesołych Świąt.

niedziela, 1 grudnia 2013

Empatia i jej brak w dzisiejszym egoistycznym społeczeństwie

Ubawiłam się. Po kokardy. Otóż koleżanka po pobycie w SPA opowiedziała przygodę, jaka spotkała ją w drodze (nie pamiętam do czy z). Jechała sobie busem z osobą towarzyszącą miło i komfortowo spędzając czas. Siedząca za nią kobieta, o wyjątkowo drażniącym koleżankę timbrze głosu wyjęła komórkę i już jej nie schowała. Rozmowa za rozmową, niemalże krzycząc - jak opowiadała koleżanka z pasją w błękitnych oczętach. I ona, koleżanka znaczy, ta chodząca cierpliwość, nie wytrzymała i kobiecie uwagę zwróciła: proszę pani, to nie jest pani biuro i pani nam rozmowami przeszkadza. Dodała coś o braku znajomości zasad dobrego wychowania, bo przecież należy szanować innych i takie tam. Brak empatii u innych latał po pokoju na wysokości sufitu niemal.Pokiwałam głową ze zrozumieniem, wszak wiem, jak to jest być tym nieposzanowanym bliźnim. Nie śmiałam jednakże skomentować wiedząc, co stanie się za chwilę. I rzeczywiście, stało się. Po narzekaniu na brak empatii u innych koleżanka spokojnie, jak każdego dnia kilkakrotnie, wyjęła swój telefon komórkowy i zaczęła zwykłą rozmowę ze swoim przyjacielem. Gruchała, śmiała się wdzięcznie wyginając kibić, a śmiała się głosem głębokim, jak studnia. I tak około 40 minut. Czyli norma. Następna sesja za dwie-trzy godziny. Empatia zawisła pod sufitem i już tam została. Znaczy, jej biuro, to sobie może powisieć, gdzie chce i ile chce.