Z okazji świąt pozwoliłam sobie na marzenia. Niewielkie, szyte na miarę. Pierwszym z nich jest Zielnik Syreniusza - właśnie wyszedł reprint. Jeśli nie znajdę go pod choinką, zakupię jeszcze w tym roku. Drugie marzenie jest nieco bardziej skomplikowane. Jest to mianowicie kominek, a właściwie biokominek. Na te prawdziwe Urząd Dzielnicy nie wydaje zgody, pytałam. Znalazłam całkiem niedrogi, dający się obudować tak, żeby wyglądał jak prawdziwy. I tu pojawia się niewielki problem. Sama nie dam rady z obudową. Mam już projekt, ale wykonanie częściowo muszę powierzyć jakiemuś "fachowcu". Obudowa ma być bowiem z grubych kantówek. Zdolności obgryzania drewna nie posiadam, bom nie bóbr. Zabejcować już umiem. No to szukam fachowca.
A poza tym wspomniana okazja spowodowała u mnie wenę kuchenną - pierogi z kapustą i uszka już zrobione - zamroziłam. Bigos ugotowany, kaczka czeka na pieczenie. Schab się marynuje, śledzie kulą uszy przed krojoną cebulą. Prezenty zapakowane, czekam tylko Wigilii, by ubrać choinkę i patrzeć rozmarzonym wzrokiem na ścianę, na której za jakiś czas pojawi się kominek. A wtedy usiądę przed nim z czystym sumieniem i ciekawą książką i odpłynę w swój świat. Albowiem od dłuższego już czasu wolę towarzystwo książek od towarzystwa ludzi.
A poza tym... wesołych Świąt.
Wzajemnie
OdpowiedzUsuń