wtorek, 16 września 2014

Przyszła baba do lekarza

Odkąd ze śpiewem na ustach wkroczyłam w wiek klimakteryjny czepiają się mnie różne dermatologiczne przypadki. A to podudzia mi zakwitną wysypką, jak kwieciem majowym, a to policzki niezdrowym rumieńcem spłoną... Co chwila drapię się w jakimś innym miejscu albo znajduję kolejną niespodziankę dermatologiczną. Tym razem przytrafiła mi się niespodzianka wyjątkowo swędząca, jątrząca i obustronna, toteż kurcgalopkiem do dermatologa się udałam. Prywatnie się udałam, bo w mojej zaprzyjaźnionej przychodni dermatologicznej zaproponowano mi termin w listopadzie, a swędzi i boli mnie teraz. Przyszłam wcześniej, pana doktora jeszcze nie było. Po kilku minutach wszedł staruszeczek, a właściwie wpełzł, bo ledwo się ruszał. U lekarza rzecz normalna, pewnie pacjent, pomyślałam. Pani recepcjonistka na widok staruszeczka z radością mnie poinformowała, że właśnie pan doktor przyszedł i mam się do gabinetu udać. Udałam się, psiakrewka. Staruszeczek, na oko w górnym rejestrze osiemdziesiątki przyjął kwitek na 100 zł i spytał - co pani dolega?  Zaczęłam opowiadać, ale widząc brak oznak zrozumienia - pokazałam. Pan doktor bluzkę zdjąć kazał, obejrzał, po czym długopisem machnął mi krzyżyk na skórze. A teraz chwilę poczekamy - wyszemrał. O! Tak myślałem - ucieszył się po kilku minutach - Pani ma nadwrażliwą skórę. Piekło i szatani! Ja cała wrażliwa jestem, chciałam zakrzyknąć staruszeczkowi, ale się dzielnie powstrzymałam. Dziadziuś zaszemrał, że po myciu mam przecierać skórę wodą mineralną i kisielkiem z maki ziemniaczanej okładać. I maść mi zapisze, z antybiotykiem. Nie miałam sumienia zaprotestować, że moja skóra nie toleruje antybiotyków, że po nich mi gorzej. Przy wpisywaniu w recepcie adresu spytał, jak długo mieszkam w miejscu, w którym mieszkam. Nieopacznie powiedziałam, że od urodzenia. A może wobec tego szkołę na ulicy M. Znam? Zamiast ugryźć się w język, zgodnie z prawda odpowiedziałam, że do niej chodziłam. Ależ się dziadziuś ucieszył! Z wyraźnym zadowoleniem poinformował, że pierwszym dyrektorem owej szkoły był niejaki pan Skąpski. Nie pamiętam takiego - rzekłam . Ha ha! nic dziwnego, pani za dziecko jest, żeby pamiętać - uśmiał się rachitycznie. Na wspomnieniach dziadziusiowych upłynęło nam około pół godziny. Oględziny dermatologiczne trwały może 10 minut. Uboższa o 100 zł wyszłam z gabinetu. Masz swoje upodobanie do staruszków, Kornacko jedna - powiedziałam do siebie w myślach złośliwie.

2 komentarze:

  1. jest szansa na jakies walki w ...kisielku?)))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma ). Brak przeciwnika, kisielek jest ).

    OdpowiedzUsuń