środa, 8 października 2014

A to wydra...

Koleżanka przyszła do pracy mocno wzburzona. Otóż w jej letniskowym domku zagnieździła się kuna. Fakt sam w sobie niegroźny, jednakże kuna jest: 1. drapieżna 2. pod ochroną. Wyżarła owa kuna jakieś coś w samochodzie koleżanki, ponadto hałasuje po nocach, rozrzuca kosteczki pożartych przez siebie zwierzątek - generalnie drań z niej jest. Natychmiast więc po powrocie z letniska koleżanka rozpoczęła poszukiwania sposobu na pozbycie się kuny. Łatwe to nie jest, bo zwierz pod ochroną, a i złapać go trudno. Ktoś ze znajomych polecił jej odchody tygrysa, jako odstraszacz. Podobno tylko tego kuny się boją i unikają miejsc tygrysim łajnem oznaczonych. Zadzwoniła więc do Zoo w celu nabycia porcji łajna. Kolejka na trzy lata! Albo kuny rozprzestrzeniły się nadmiernie, albo tygrysów w Zoo zbyt mało. Pozostaje do kuny się przyzwyczaić, albowiem jeśli czegoś nie można się pozbyć należy to polubić.

Przy kuniej okazji: wydrze wydrzę* wydrze** wydrze*** futro wydrze****.

* dziecko wydry
** wyszarpie, wyrwie
*** rzeczonej wydrze, czyli matce własnej
**** kubraczek futrzany

2 komentarze: