I przechadzał się Pan był po ogrodzie swoim pańskim bibelocikom i przedmiocikom różnym uwagę swą boską poświęcając. Albowiem kolekcjoner z Pana był nad wyraz i pasjonat osobliwości takoż nad wyraz. Ujrzawszy przedmiocik, bibelocik, co to go zaciekawić raczył póty się targował, póki nie zaposiadł był owegoż. Zaposiadłszy cieszył się, jak dziecko. Dotykał, dopieszczał i używał, jak mu było trzeba. I cieszył się był Pan, póki terminu przydatności do zabawy nie wyczerpał, póki nie znudził się jednostajnością zabawy. Wyczerpawszy ów termin przydatności wyrzucał bibelocik, czasem nawet z żalem niejakim, niemniej wyrzucał - zwykle nowy już bibelocik mając w boskiej dłoni. Nie porzucał jednakże ot tak, porzucał z wdziękiem niejakim i współczuciem boskim. Ludzki z niego Pan był. Ludzki po kokardki, do wypęku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz