piątek, 28 sierpnia 2020

Yo el Narcisista

Narcyz jest w sumie dość uroczym kwiatuszkiem. Ma białe płatki i żółty środek.  I nazywa się tak pięknie: narcissus poeticus.  Wstawiony do wazonu z innymi kwiatami przez około dobę zatruwa je swoimi toksynami. Szczególną odmianą narcyza jest żonkil - wyróżnia się żółtymi płatkami wokół żółtego środka. Nie każdy narcyz jest żonkilem, ale każdy żonkil jest narcyzem.
U ludzi jest to bardziej skomplikowane. nie każdy narcyz jest psychopatą, nie każdy psychopata jest narcyzem. Odrobinę narcyzmu jest w każdym, zaprawdę słuszne to i sprawiedliwe - trzeba siebie kochać choć odrobinę. I ta odrobina wystarcza zwykłemu człowiekowi. Narcyzowi nie.






Narcyz musi doświadczać nieustannego podziwu. Zasłużonego bądź nie, to nie ma znaczenia. Ważny jest podziw, uwaga skierowana wyłącznie na niego. Wszystko bowiem, co robi, mówi, czuje jest godne podziwu i najlepsze.

Związki z narcyzem są niesłychanie emocjonalne, szczególnie dla osób empatycznych - takie właśnie narcyza najbardziej pociągają. Są jednakże tak traumatyczne, że zmieniają całkowicie perspektywę. Czasem bezpowrotnie. Depresja, anhedonia, całkowity brak chęci do życia i przekonanie o własnej bezwartościowości to tylko niektóre z prezentów, jakie zostawia po sobie narcyz. 

O ile wiele zaburzeń osobowości daje się opanować terapią, pracą nad sobą, o tyle nie da się nic zrobić z psychopatyczną postacią narcyzmu. Z lekkimi zaburzeniami narcystycznymi pewnie można powalczyć, ale narcyz nie widzi potrzeby. Jemu jest dobrze. 

Czasy takie, że psychopatycznych narcyzów coraz więcej. Bo wychowanie sprzyja, bo konsumpcjonizm i wybuchy na słońcu. Cokolwiek. Manipulacja innymi po prostu się opłaca.





środa, 5 sierpnia 2020

Termin zabawności do spożycia

I przechadzał się Pan był po ogrodzie swoim pańskim bibelocikom i przedmiocikom różnym uwagę swą boską poświęcając. Albowiem kolekcjoner z Pana był nad wyraz i pasjonat osobliwości takoż nad wyraz. Ujrzawszy przedmiocik, bibelocik, co to go zaciekawić raczył póty się targował, póki nie zaposiadł był owegoż. Zaposiadłszy cieszył się, jak dziecko. Dotykał, dopieszczał i używał, jak mu było trzeba. I cieszył się był Pan, póki terminu przydatności do zabawy nie wyczerpał, póki nie znudził się jednostajnością zabawy. Wyczerpawszy ów termin przydatności wyrzucał bibelocik, czasem nawet z żalem niejakim, niemniej wyrzucał - zwykle nowy już bibelocik mając w boskiej dłoni. Nie  porzucał jednakże ot tak, porzucał z wdziękiem niejakim i współczuciem boskim. Ludzki z niego Pan był. Ludzki po kokardki, do wypęku.