środa, 26 maja 2021

A wszystko te piękne oczy

 Zgodnie z harmonogramem udałam się zaszczepić po raz drugi. Tym razem postanowiłam być dzielna i pójść bez opieki. To oznaczało również, że nikt mnie nie podwiezie, że odległość od tramwaju do punktu szczepień pokonam pieszo. I to był chyba błąd. Efektem mojej samodzielności była dyskwalifikacja, cokolwiek to znaczy. Odmówiono mi zaszczepienia ze względów zdrowotnych. Miły pan doktor zareagował na mój ból głowy i zaprowadził do miłej pani pielęgniarki na różne pomiary. Wyniki tych pomiarów mnie nieco zdumiały, bo czułam się nieźle w końcu, pominąwszy ów ból głowy. Poleżeć sobie miałam, więc wdałyśmy się z panią pielęgniarką w rozmowę. Bardzo jej się pan doktor podobał. Młody, sympatyczny i w ogóle. I miał piękne oczy. Maseczka założona na pół twarzy uniemożliwia ogląd reszty, ale oczy widać na szczęście. Obiecałam przyjrzeć się panu doktorowi, jak wróci. I spytałam, czy może powinnam wywinąć jakiś numer, żeby po prostu przy mnie został. Zamilkłabym wtedy cierpiąco z lekka, a pani pielęgniarka mogłaby wdzięk swój poroztaczać w jego kierunku. Pośmiałyśmy się, pogadałyśmy o bieżących problemach świata i jego okolic. Pan doktor przyszedł po chwili, sprawdził parametry życiowe i poszedł ze mną umówić mnie na kolejny termin. Podziękowałam bardzo zarówno jemu, jak i pani pielęgniarce, bo zajęli się mną wyjątkowo. I to był koniec bajki, rejestracja na kolejny termin nie była już taka sympatyczna. Miałam wrażenie, że gwiazdusia obsługująca komputer robi to po raz pierwszy w życiu. I stanowczo była bardziej skoncentrowana na koledze siedzącym przy sąsiednim komputerze, niż na moim przypadku. Wreszcie się udało, mam kolejny termin. Tym razem poproszę o podwiezienie mnie, odpoczywać będę do wypęku przed szczepieniem, żeby jakiegoś numeru nie wywinąć. Niewielka szansa, że trafię na ten sam zestaw medyczny więc moje wywijanie nie miałoby żadnego sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz