sobota, 22 listopada 2014

Jak budował się kominek...

Pierwsze odpalenie, tylko na podeście
Pierwsza przymiarka góry, chybiona
Trochę lepiej

Tu już rozmiar właściwy


Efekt końcowy, przed bejcowaniem


Największy problem sprawiało mi rżnięcie desek - brak siły chyba. A rżnęłam wielokrotnie, ponieważ źle wyliczyłam wysokość boków. O ile sosnowe deski nie opierały się zbytnio, o tyle więcej opierały się wsporniki (chyba świerkowe).
Przestrzeń na górze będzie zapełniona frezowanym cokołem, ale to później, bo muszę poszukać odpowiedniego. Całość czeka na zabejcowanie i mosiężne ozdoby - takie, jak w starych kufrach. Jestem z siebie trochę dumna. Zięć co prawda proponował pomoc, ale chciałam sama. Chyba nawet czuł się trochę urażony, bo stwierdził, że do następnego układania paneli podłogowych ręki zięciowej nie przyłoży. Chwilowo kończę z robotami stolarskimi.Teraz muszę udziergać dywanik i wymyślić coś nad kominek. Lustro? Indyjski batik w ciemnych ramach? Jeszcze nie wiem.


 Tak wygląda po pierwszym bejcowaniu. Zabejcowa,ć trzeba jeszcze raz, bo różne gatunki drewna (co przeszkadzało przy rżnięciu) różnie przyjmują bejcę. Nic to.

4 komentarze:

  1. krysztalowy wazon? jelenie na rykowisku?)) widac ze sie troche narznelas))

    OdpowiedzUsuń
  2. Chryzantemy złociste będą! I już!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero będzie śliczny, jak go skończę. O ile skończę.

    OdpowiedzUsuń