I przetarłszy oczy swe boskie rankiem dnia ósmego wstał Pan był z łoża lewą nogą. Stworzywszy bowiem, co stworzyć miał nudę jakąś nieboską poczuł był Pan w duszy swej. W co się bawić, w co się bawić.... zanucił boskimi narządami nucenia i rozejrzał się znacząco po ogrodzie Pańskim. I ujrzał był oczami swemi przetartemi ptasząt niebieskich zatrzęsienie, które to ptaszęta konkurencję Panu swemu śpiewem robiąc trzepotały, czym się dało: rzęsami (samiczki), skrzydełkami (samce). I wzrok Pana stwardniał był jak stal martenowska i zarządził Pan przegląd żywiny boskiej wszelakiej, ze specjalnym naciskiem na ptaszęta niebieskie, co to ni sieją, ni orzą. I stanęły w szeregach karnych ptaszęta przed Panem swym, a Pan dłonią omnipotentną skinąwszy paradę zarządził był. Przemaszerowały z bojaźnią tłumy pierzaste przed Panem, a Pan wzrokiem swym boskim wyławiał egzemplarze szczególne i na prawo je kierował był, ku malinowemu chruśniakowi. Ptaszęta dzioby zamknęły, piórka wygładziły i stópkami równym krokiem drepcząc modły w ptasich serduszkach wnosiły, by Pan tłum jeno widział, nie egzemplarze. Ale zapomniały niebożęta, że jeszcze wczorajszego wieczora, gdy Pan zmęczony na spoczynek boski udał się był, pazurki malowały, piórka stroszyły w różne strony, trele obcojęzyczne ćwiczyły, by tylko móc się jeden od drugiego odróżniać. I Pan uśmiechnąwszy się znacząco te właśnie z tłumu wyławiał, które pazurki miały inne, niż norma ogrodowa przewidywała. Piórka nastroszone na mokrą włoszkę wyławiał, fontazie pod ptasimi gardziołkami zauważał i fru... na prawo kierował dłonią omnipotentną swą. Parada trwała była i trwała, a chruśniak malinowy łkaniem ptasim rozbrzmiewał coraz głośniej, bo tłum tam rósł był, jak ciasto drożdżowe. Koło południa ostatnie szeregi przeszły przed nieco już zmęczonym obliczem Pańskim, nie ostał się już ani jeden nie zlustrowany egzemplarz. I ucichło łkanie w malinowym chruśniaku w oczekiwaniu najgorszego. Ptasią ciszę można było kroić jataganem. A Pan uśmiechnąwszy się rzekł był zgromadzonym w malinach: oto w maliny was wpuściłem, byście w świat szeroki poszli głosząc chwałę odmienności. Kto bowiem z tłumu wyróżnić się potrafi, tego materiał genetyczny pozwoli produkować wszelkie odmieńce. A ja odmieńce lubię, idźcie więc i bzykajcie, ile sił w piórach - dodał Pan był i na posiłek boski się udał spiesznie, bo pora najwyższa już była.
oooooooooooooo oszalamiajaco orginalne!
OdpowiedzUsuń