wtorek, 6 marca 2018

Intuicja

Kupiłam sobie sukienkę. Sama nie mogłam uwierzyć, że nabrałam ochoty na sukienkę. Ja? W sukience? Koniec świata. Niemniej kupiłam. Przymierzając próbowałam się czuć, jak kobieta - cokolwiek to znaczy. Oczekiwałam, że natychmiast będę zwiewnie, eterycznie i jakoś tak ... kobieco wyglądać. Nie wiem, jaki był efekt, ale nawet się sobie spodobałam w tej sukienkowej wersji. W domu przymierzyłam ponownie oglądając z każdej strony w poszukiwaniu podstępnie umieszczonych w dziwnych miejscach metek. Urwałam wszystkie (mam nadzieję, że wszystkie!), jakie znalazłam. Okazało się, że muszę ją skrócić i zmienić guziki. Sukienka jest bowiem czarna, jednostajna znaczy. No to wymyśliłam, że każdy guzik będzie innego koloru. To jej doda nieco inności. Zamierzam też zrobić sobie do niej szal na szydełku. Zwiewny taki. No i taka będę zwiewna i powiewna, jako ten wiatr nadmorski. Bardzo mi to potrzebne, znaczy zwiewność mi potrzebna. Jeszcze nie wiem po co mi ona, ale skoro tak czuję, znaczy tak musi być. Jakiś czas temu przestałam się kłócić ze swoją intuicją.

2 komentarze:

  1. Zapewne wiosenny wirus zwiewnosci Cie dopadl i nawet Kornacka to potwierdza ))

    OdpowiedzUsuń