niedziela, 18 sierpnia 2013

Omne trinum...

Od kilku dni mam trzeciego kota. Malutką, czarną kiciunię, którą przyniósł sąsiad na przechowanie kilkudniowe. Kiciunia jest urocza, mruczy jak mały traktor, przytula się i przymila. Rozrabia trochę, kilka doniczek z kwiatami już uległo jej niepohamowanemu temperamentowi. Mam wrażenie, że Zaraza i Gangrena stworzyły wspólny front przeciwko "intruzowi", zaczynają nawet spać w moim łóżku prawie do siebie przytulone. A czarność nad czarnościami rozrabia i zaczepia je nieustannie. Ja natomiast dochodzę do wniosku, że trzy koty to dla mnie zbyt wiele. Omne trinum tym razem wcale nie perfectum. 
A poza tym zmęczona jestem. Bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz