Coś mi się porobiło w człowieku i straciłam całkiem tolerancję dla głupoty. Nieprzyjemne dreszcze mną targają, gdy słyszę szczebiot idiotki, samcze pohukiwanie idioty. Drażnią mnie bezmyślne poczynania płci obojga. Kiedyś podchodziłam do tego spokojniej, ba... nawet dawałam się uwieść bezmyślnemu szczebiotaniu. Wydawało mi się czasem urocze. Dziś otrząsam się z obrzydzeniem. Telepie mną ta głupota, jak malaryczna gorączka. Coraz częściej łapię się na tym, że uciekam jak najdalej od bezmyślnych osobników płci obojga. Jeśli uciec nie mogę, robię się do wypęku cyniczna i sarkastyczna. Całkiem niedawno zarzuciła mi to koleżanka pytając, co się ze mną stało. Taka przecież byłam inna. Byłam. Przeszło mi. Mam nadzieję, że dożywotnio mi przeszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz