poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Cud mniemany czyli Merlin w opałach

Merlin czarodziejem światowym był, bywał tu i ówdzie permanentnie. Wróżki obdarzyły go kwiecistą wymową, w słowach czuł się zatem jak ryba w wodzie. Wykorzystywał ów dar obfitego wyrażania siebie w kontaktach z płcią przeciwną. Ubierał się w słowa tak udatnie, że na brak kobiet spijających słowa z czarodziejskich ust nie narzekał. Robił wszystko, by na spijaniu się nie kończyło, z różnym skutkiem. Pewnego dnia spotkał cud, nie kobietę. Marzył o takiej całe swoje czarodziejskie życie. Miała Ciało, miała Umysł i miała Duszę - kobieta jakich niewiele, plena et intacta. Mniemał zatem, że ów cud jego będzie.Użył całego swoje czaru, zarzucił słowami jak zarzuca się markety przed Gwiazdką czekoladowymi mikołajami. Miód z jego ust płynął nieprzerwanym potokiem. Nieustannie ślinił się melasą, był jak chatka z piernika - słodki i kuszący. Lepkimi paluchami szukał słabego punktu w Duszy, żeby dobrać się do Ciała. A Umysł łapy poczuwszy lepkie, jak nie trzaśnie ognistym warkoczem po tych łapach! Jak nie strzeli po usteczkach uślinionych! Jak nie kopnie zgrabną nóżką z półobrotu! Dusza krwawiła na wspomnienie słów słodkich, ale Umysł kazał jej się zamknąć kurcgalopkiem i kontynuował edukacyjną działalność. Biedny Merlin, podkuliwszy czarodziejski ogon, uciekł gdzie buraki cukrowe rosną.

/kocham Cię Irlandio/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz