piątek, 25 listopada 2016

Skubanie karakuła

Ruszyłam dziś w świat o nietypowej porze, bo w dzień powszedni przed południem. Najpierw bank - wiedziałam, że muszę tam być wcześnie, bo ten właśnie bank jest znany z dużych kolejek. To, co się tam działo przeszło moje oczekiwania - człowiek na człowieku, wiek w górnej strefie stanów podeszłych. Zrezygnowałam, postanowiłam sprawę załatwić w centrum. Droga do tramwaju wiodła obok bazarku. I znowu człowiek na człowieku, i znowu wiek w górnej strefie. Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, że zaczęłam się już świadomie przyglądać i oceniać wiekowo. Im bliżej centrum, tym więcej ludzi młodych, ale wciąż przewaga tych strefowych. Załatwiłam, co miałam załatwić i wsiadłam do kolejnego tramwaju mającego dowieźć mnie do autobusu, który z kolei miał mnie dowieźć do celu, czyli do centrum handlowego na przedmieściach. Siedziałam sobie i kombinowałam, do którego sklepu powinnam najpierw zajrzeć, żeby później mieć bliżej do autobusu - zakładałam, że będę obładowana zakupami. No to sobie siedzę w tramwaju odpłynięta całkiem i nagle czuję, że ktoś mnie skubie! Jak słowo daję, ktoś skubał mnie po moim karakule. Obejrzałam się ostrożnie - babinka jakaś. I mówi: przyczepiło się coś pani, a to brzydko wygląda. No faktycznie, mojego karakuła czepia się wszystko, a miałam żółty szalik, mogło się żółte czepnąć czarnego. Chwila przerwy, znów skubie. Znów się lekko odchyliłam i podziękowałam za skubanie, mówiąc, że resztę sobie doskubię sama i później. Nie, nie - powiedziała babinka - już kończę, zaraz będzie dobrze. Mężnie wytrzymałam skubanie do końca, podziękowałam raz jeszcze i wysiadłam z ulgą. Nie wiem, czy lubię, kiedy ktoś mnie podskubuje, no nie wiem. Zakupy przeszły ulgowo, nie znalazłam tego, czego szukałam. Kupiłam tylko bluzkę jakąś i skarpetki z Mikołajem. Nieplanowane, ale miłe zakupy. W sklepach gorąco, na zewnątrz zimno i mgła. Kornacka mi zaczęła wyglądać zza kołnierza, ale kazałam jej się uspokoić, bo doskubać Kornackiej z karakuła to żadna babinka nie da rady. Wylazła dopiero w autobusie, kiedy zobaczyłam jakąś panią w kurtce dokładnie takiej, jakiej szukałam. I oczywiście nie znalazłam. Siłą powstrzymałam Kornacką, żeby nie zdarła tej kurtki z grzbietu pani. I postanowiłam ruszyć w świat na poszukiwania jutro - w stronę dokładnie protiwpołożną. W wyskubanym karakule ruszę.

Skarpetki z Mikołajem!

2 komentarze:

  1. zdjecie skarpet z odbicia lustrzanego? A o miejsce zakupu kurtki powinnas zapytac wlascicielke ,moze by ulatwilo poszukiwania?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaraz lustrzanego... Czasem udaje mi się zrobić zdjęcie do góry nogami po prostu. Mam talent i już.

    OdpowiedzUsuń