Kornacką trafiła ciężka cholera, żółta febra i Ebola. Jednocześnie. Chodzi i pyskuje, mruczy słowami obraźliwymi, prycha ze zniecierpliwieniem i złością. Potem zaduma się i zasępi na chwilę. A potem nawet kotom goni kota. Zaczęła się rozglądać, co ją mogło w ów stan wprowadzić. Szybki przegląd nabliższej rodziny: same niewiniątka, jako łza dziewicy w mahometańskim raju. Chłopu się przyjrzała - no nie ma się do czego przyczepić. Dalsza rodzina szarga Kornackiej koło klosza, więc nawet nie raczyła zaszczycić towarzystwa myślą. Znajomi? Bliscy jako te lelije niebieskie, czyści i nieskazitelni. Wśród dalszych trafia się czasem jakaś skaza, ale żeby aż tak wkurzała? Niemożliwe. To co jest? Czemu Kornacką tak miota, jak granatem na poligonie?
politycznie Kornacka miota jak nic ))
OdpowiedzUsuńProrok jaki, czy co? ))
OdpowiedzUsuń