Przymusowe siedzenie w domu skutkuje głupimi pomysłami. Otóż przeglądałam jakiś portal i w ucho wpadła mi rozmowa byłej żony jednego z byłych premierów. Rozmowa z okazji wydania przez nią książki o jej życiu, między innymi z byłym premierem. Kiedy do mnie dotarło, czego słucham chciałam wyłączyć i zapomnieć. Zaintrygował mnie jednakże głos owej pani, taki mocno afektowany, ocierający się o histeryczny. No i ciekawość mnie zatrzymała mniej więcej do połowy wywiadu. Kornacka miała uciechę. Po kokardki miała. Pani zarzekała się, że książka jest o niej, o jej depresji, przeżyciach, no takie tam. Prowadzący rozmowę redaktor nalegał na opowiadanie o byłym mężu jednakże. Brutalnie dość nalegał, co u pani powodowało przechodzenie głosem w wyższe rejestry. Histeryczne rejestry. Jeden z wątków zaowocował u Kornackiej słowami powszechnie uważanymi za obelżywe. Otóż pan redaktor sugerował uparcie, że owa pani rozbiła małżeństwo byłego premiera. I że jak ona mogła nawiązywać z nim znajomość wiedząc, że jest żonaty. No żesz... A pan premier nawiązujący to niby co? Zaćmienie chwilowe miał, że żonę posiada? Misiaczek biedny, ona go kusiła i skusiła, ta panienka znaczy. Taki całkiem bezwolny lelujek, nieświadomy premierek. Bo przecież, jak suka nie da, to pies nie weźmie? Otóż guzik, moim zdaniem, prawda. Jeśli mężczyźnie/kobiecie zależy na związku, w którym jest, to żeby skały srały, nic i nikt go/jej nie skusi. A kusić wolno każdemu. Zainteresowanie okazywać. Nagabywać nawet. Poziom intelektualny nagabywacza/nagabywaczki nie ma tu nic do rzeczy. I to do nagabywanego/ nagabywanej należy decyzja i wszelkie jej konsekwencje. Spodobało się premierkowi, że młoda panienka zwróciła uwagę? Jego sprawa. Jego wybór. Jego konsekwencje. Osobiście, gdybym była partnerką takiego, pomachałabym mu chusteczką haftowaną, co ma cztery rogi. I życzyła szczęścia. Kornacka co prawda sugerowała nieco bardziej drastyczne rozwiązania, ale nie będę jej słuchać. No to pa!
A to nie jest takie proste.Stan zakochania nie kieruje się logiką )))
OdpowiedzUsuńNie w tym rzecz. Rzecz w tym, że to panienkę oskarża się o rozbicie rodziny. A panienka niczego nie rozbiła, to premierek rozbił rodzinę, własną. Jego wybór, jego konsekwencje.
OdpowiedzUsuń