Świat jest fotograficzny, a ja nie jestem fotogeniczna. Nie jestem kolorowym ptakiem i nigdy nie byłam. Nigdy zresztą nie chciałam być. Wolę wtopić się w tłum. Tak więc nie przypominam ani słodkiego kolibra, ani drapieżnej papugi. Moje zewnętrze nie jest barwne, przyciągające wzrok czy co tam przyciągać powinno. Rozmywam się patrzącemu. Kiedy mnie minie, nie zapamięta nawet, jaka byłam. Nie rzucam się w oczy, nie prowokuję niczym do zadzierzgnięcia. Z jednej bowiem strony jestem aspołeczna, z drugiej wymyśliłam sobie, że prawdziwych ludzi poznam dzięki temu. Bo przecież tylko prawdziwy człowiek spojrzy pod opakowanie, w duszę spojrzy znaczy. No i zdarzają się tacy, co to spojrzą, a jakże. Ale ta dusza jakaś taka... nudna. Niby dobra, ale nieefektowna. Żeby nie było - nie narzekam i nie oceniam mijających - zarówno tych co to mijają bez zadzierzgnięcia, jak i tych, co zadzierzgną chwilowo. Każdemu wszak co mu potrzeba. Tak tylko sobie konkluduję. No i wykonkludowałam, że jestem pu - 朴. A że, jak mawiał jakiś mędrzec, poznanie prawdy o sobie to dopiero prawdziwa wolność, to jestem niespiesznie pu-wolna.
Farfałki czyli rzeczy błahe, drobne, niekonieczne. Teksty tu zamieszczone bez informacji o autorze, są mojego autorstwa i roszczę sobie do nich wyłączne prawo.
poniedziałek, 26 lutego 2018
niedziela, 25 lutego 2018
Plamy z reklamy
Znalazłam w skrzynce na listy pisemko typu "chwila dla debila". Przyjrzałam się okładce wchodząc po schodach i aż mnie szarpnęło w człowieku. Pod tytułem widniała informacja, że pisemko jest przeznaczone dla kobiet po pięćdziesiątce. No żesz. Niby skąd wydawca pisemka wie, ile mam lat? No i poleciało mi po wszystkim z wizgiem. Skoro taki wydawca wie, ile mam lat, to wiedzę skądś zaczerpnąć musiał. Takie dane widnieją tylko na dokumentach, których nie pokazuję wszem i wobec, bo i po co. Rzecz jasna, listonosz mógł na ślepo wrzucać pisemko w co drugą skrzynkę, ale nie sądzę. Zaproszenie na mammografię dla kobiet, że tak to ujmę dojrzałych, również dostaję. Znaczy w jakiejś przepastnej bazie tkwię ze wszystkimi swoimi danymi. Do telefonów z ofertami sprzedaży odkurzaczy, cudownych garnków już się przyzwyczaiłam. W końcu zamawiam często coś przez internet, numer telefonu podaję. No to on, ten numer, proliferuje. Ale żeby takie coś? Datą urodzenia to ja się specjalnie nikomu nie chwalę. Nie, żeby wstyd mi było albo co. Zwyczajnie uważam to za dane wrażliwe i bez potrzeby się nimi nie dzielę. Ktoś jednak wie. Wie i wykorzystuje. Lekko mnie to wzburzyło. Tym bardziej, że treść taka jakaś... No właśnie. Najpierw zwróciłam uwagę na reklamy. Otóż produkty reklamowane są przez młode, śliczne kobiety. Ale nic to. Poczytałam wnętrze pisemka, bo szacunek do słowa pisanego mam. Jak się okazało w tym przypadku, nieco na wyrost. Takich bzdur dawno nie czytałam. Protekcjonalny ton, takie poklepywanie po pleckach. No i te problemy do rozwiązania... Jeden z artykułów informuje, że ..."bez względu na to, jak dobrze jesteś zorganizowana, kiedy zapraszasz gości - kilka rzeczy zawsze musi się wydarzyć". Jakie to rzeczy? Ano zgodnie z opinią autora/autorki tekstu ktoś może przyjść pół godziny wcześniej. Ale nie jakiś tam Brad Pitt, o nie. Córka z dziećmi może przyjść wcześniej. No. Rada? Następnym razem podaj późniejszą godzinę rozpoczęcia przyjęcia. Inny kwiatek: twój pies robi spustoszenie na szwedzkim stole - na szczęście dobry detergent szybko i skutecznie pomoże ci ślady owego spustoszenia usunąć z podłóg, stołów i innych powierzchni. Jak użyć detergentu na psie i gościach artykuł nie wspomina. O kotach też ani słowa. Ale wspomina, co zrobić, jeśli na specjalnie na tę okazję kupionym stylowym białym swetrze (no przecież na każde przyjęcie kupuje się biały stylowy sweter, n'est pas?) pojawią się plamy po czerwonym winie, soku pomarańczowym lub innym czymś. Ano uprać trzeba ów sweter w jedynym środku usuwającym z łatwością takie plamy. A kieliszki po tym wylanym winie umyć w trakcie jedynym właściwym płynem do zmywania. Kieliszki dzieciom? Córce, żeby ją patrol aresztował za nietrzeźwą nad dziećmi opiekę? Ja rozumiem, że takie pisemka z reklam powstały i w reklamę się obracają, ale żeby tak bez znieczulenia i finezji? Nic to jednak wobec tekstu o korzyściach z posiadania wnuków. Jedno tylko przytoczę zdanie - ..."jeżeli masz problemy z zasypianiem, przez kilka dni zaopiekuj się wnukami, a problemy ze snem znikną - gwarantujemy". No to ja gwarantuję, że ani jeden tekst nie zachęcił mnie do kupowania owego pisemka. Nie ma nic gorszego, niż protekcjonalny ton wobec produktu docelowego, czyli czytelnika. Znaczy dla mnie nie ma nic gorszego. Zakłada bowiem wyższość autora nad czytelnikiem, taką brzydko okazaną wyższość. Brak szacunku do człowieka, no.
poniedziałek, 19 lutego 2018
Kapeć rudy
Lubię się komfortowo czuć w stopy. To oznacza nałogowe kupowanie miękkich skarpetek i kapci. No i zamarzyły mi się wyjątkowe kapcie. Miały być mięciutkie, cieplutkie i tak kapciuchowe, jak tylko można sobie wymarzyć. W dodatku w kolorze ulubionym, czyli rudym. No to kupiłam, albowiem dopieszczam się obficie. Internetowo kupiłam, jak wiele rzeczy ostatnio. Nie lubię chodzić po sklepach, internetowe w nich wizyty podobają mi się znacznie bardziej. Nie wymagają ode mnie ruszenia tyłka z posad. Kapcie są futerkowe w środku, miało mi być miękko i ciepło. Okazały się tak ciepłe i rude, jak oczekiwałam. Miękkie nieco mniej, nawet stanowczo mniej. Kiedy zakładałam skarpetki było jakoś bardziej miękko, ale założone na gołe stopy lekko uwierały. Pomyślałam nawet, że to bez sensu. Przecież noga w skarpetce jest obszerniejsza, niż bez - powinno być odwrotnie. Ale nic to, wymarzyłam takie, to będę nosić i już. Rozchodzą się albo co. Gdyby nie moja Zaraza, to bym je tak rozchadzała do wypęku. Otóż kapcie również jej przypadły do gustu i stojącymi przy łóżku postanowiła się zabawić po swojemu - znaczy wsadzając do środka łebek i sunąc nimi po podłodze. Nie była zadowolona, kiedy odebrałam jej zabawkę, ale wstać musiałam. No i założyć kapcie musiałam. Uwierały teraz znacznie bardziej, jakoś miejscowo uwierały, jakby Zaraza coś tam włożyła. Wiem, że czasem to robi, sprawdziłam więc ręką, chcąc owo coś wyjąć zwyczajnie. I wyjęłam, psiakrew. W obydwu kapciach tkwiły w palcach kartonowe usztywniacze. Jakim cudem tego wcześniej nie zauważyłam, nie mam pojęcia. Po ich wyjęciu miękkość kapci wzrosła nad wyraz. Teraz są właśnie takie, jakie być powinny. Mięciutkie, cieplutkie i wygodne. I rude, jak należy.
środa, 7 lutego 2018
Sandaliczne potrzeby
Konieczność wymiany niemal całej garderoby mi się nawet spodobała. Jedno mnie jednak uwierało - mianowicie nie zmienił mi się rozmiar stopy. Bo niby konieczności zakupu nowych butów nie ma, a chęci są. Postanowiłam ulec chęciom. Znalazłam sandały, prawie idealne. Niestety, strona jest włoska, wymaga konta paypal, którego nie posiadam i nie chcę posiadać. Nie sprawdzałam już nawet, czy dostarczają poza Włochy. Żal mnie ogarnął ogromny i postanowiłam przegrzebać dostępne, znaczy polskie sklepy internetowe w poszukiwaniu podobnych. I guzik. Większość tego, co jest do kupienia to kompletnie nie mój styl i klimat. Albo obcasik, albo frędzelki, albo błyskotki. Czuję się niedoszacowana jako klient w związku z tym. Wszak popyt powinien kształtować podaż - albo odwrotnie, nigdy nie rozumiałam tych zależności. W każdym razie producenci powinni wyczuć chęć moją i sprokurować to, co mi się podoba. O, mniej więcej takie właśnie:
piątek, 2 lutego 2018
Kubek do latte
Mam czas, to sobie myślę obficie. Efekty myślenia zapijam świetną latte, dostałam bowiem od córki spieniacz do mleka. Mała rzecz, a cieszy niezmiernie. Brak mi tylko dobrego kubka. Mam duży i brzydki. Chcę mniejszy i ładny. Zwykły, biały, solidny. Taki, który nie stłucze się przy byle okazji. A okazje są, bo dość nieporadna jestem i często coś mi wypada z rąk. Również z powodu zamyślania się, choćby nad marnością świata i jej przejawami. Jak zwykle przejawia mi się głównie człowiek w swojej całej manipulacyjności, hipokryzji, podsiębierności. Nie rozumiem, nie jestem w stanie i tyle. Podobno, jak to jeden z kolegów wdzięcznie ujął, świadczy to o czystości człowieka. Mój człowiek jednakże póki co jest utytłany, jak stara, zużyta do cna szczotka do kurzu, a dalej nie rozumiem. Znaczy teoria kolegi chyba nie ma do mnie zastosowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)