Mam wrażenie jakiegoś wyostrzenia zmysłów. Świat mi nabrał w związku z tym większej przejrzystości, mimo że deszcz rozmywa kontury wszystkiego. Intensywniej czuję zapach tego deszczu, na skórze pojedyncze jego krople, jakby każda spadała bez związku z innymi. Wszystkie dźwięki są wyraźne. Osobne, wyselekcjonowane. Żaden mój krok nie jest już tylko bezrefleksyjnym przemieszczaniem się z miejsca na miejsce. Jest świadomym ruchem stąd tam. Albo stamtąd tu. Bardzo wyraźnie słyszę wypowiadane przez innych słowa. Każde osobno. W tej osobności odbioru zewnętrznych bodźców ginie ich sens. Rozmywa się. Jakbym tylko rejestrowała, bez celu i bez sensu. Coś we mnie przeskoczyło, zepsuło się chyba. Nie ogarniam całości, wyłapuję tylko osobności, fragmenty rzeczywistości. Przestałam je łączyć, widzieć w nich sens jako części składowych czegoś bardziej ogólnego. Zrobiło mi się w człowieku wybiórczo, pojedynczo i zbyt intensywnie. Jakby skończył się we mnie zasób pojmowania świata. Jakby ten świat rozpadł się na tysiące drobiazgów. Widzę wyraźniej ludzi, odartych jednakże z moich emocji. Bez nalotu lubienia lub nie z jakichś powodów. Bez refleksji. Jedynie rejestruję słowa, zachowania. Mam wrażenie, że przez przypadek trafiłam do jakiegoś ruchomego obrazu. Wszystko dzieje się poza mną, mimo tej wyraźniejszej odczuwalności przejawów własnego istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz