niedziela, 26 sierpnia 2012

Per aspera

Znalezienie przeze mnie czterolistnej koniczynki zadziałało niespodziewanie. Od dwóch dni jestem w nowym miejscu pracy i przeżywam szok. Taki pozytywny. Okazuje się, że można traktować pracownika, jak człowieka, partnera. Podmiotowo, a nie przedmiotowo. Póki co jest dobrze, choć mój kolega (stary Kornacki) powiedział, że jeśli za rok na pytanie "jak tam?" odpowiem tak samo, jak dziś, wtedy dopiero uwierzy. On też tkwi w jednym miejscu kilka lat i ma podobne do moich odczucia - niechcemisia ma potężnego. Może mój przykład go zdopinguje.
Koniczynka zadziałała też w innych sprawach - moja ranka zaczyna się goić! Tym razem chyba na poważnie i ten ostatni mazurski jej wybryk był ostatnim. Tfu, tfu... przez lewe ramię, rzecz jasna.
W związku z powyższym oraz w związku z ucięciem emocjonalnej smyczy, energii mam tyle, że obdzieliłabym pół dzielnicy. Póki co tylko pół. Wczoraj dałam się bez specjalnych oporów wyciągnąć na oglądanie wozów strażackich i nadwiślańską plażę. Po Wiśle kursuje prom, bardzo chciałam zabrać wnuki na piracką przygodę, niestety ich mamusie zabroniły kategorycznie. Stwierdziłam, że zanikł im duch przygody. Nie umiem opisać spojrzenia, jakim mnie obdarzyły po tym tekście. Młodsza córka obarczyła mnie przy okazji odpowiedzialnością za jej tatuaż, stylizowany napis per aspera ad astra. Powtarzałam jej to podobno do znudzenia. Przy okazji zaczęłyśmy wspominać. I wywiązała się taka oto rozmowa:
- A jaką kolędę śpiewałyście podczas wigilii?
- Lulajże Jezuniu, ja śpiewałam, Ewa tylko grała na pianinie.
- No tak, rzeczywiście. fajne czasy...
- Spójrz na nią, ona coś znowu kombinuje... Mamut, coś wymyśliła znowu?
Nie miałam wyjścia, musiałam powiedzieć.
- Zaśpiewacie mi Lulajże Jezuniu na moim pogrzebie...
- Nie ma sprawy, pod warunkiem, że to będzie w wigilię.
- Mam zdążyć na tegoroczną? Czy poczekacie?
Zięciowie tylko przysłuchiwali się naszej wymianie zdań. W końcu młodszy powiedział do starszego:
- A trzeba nam było wcześniej teściową lepiej poznać...
Westchnęli obaj filozoficznie...
Nieustajaco lubię wszystkie swoje dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz