Tym razem śladami Bułhakowa wybrałam się sama. Zaczęłam od Patriarszych
Prudów, jak poprzednio. Potem Małą Bronną do Sadowej i pod numer 10, do
muzeum. I zgłupiałam. Muzea są dwa! Pierwsze, na parterze, istnieje już
10 lat i jest oficjalnym muzeum poświęconym Bułhakowowi. Wejścia do
niego strzegą ci dwaj z lewej. Kto czytał mistrza i Małgorzatę, to
rozpoznaje.Miłośnicy Bułhakowa nie uznają tego muzeum za prawdziwe, bo mistrz mieszkał wszak na 4 piętrze, pod numerem 50. Poszłam więc na górę. Ściany klatki schodowej zamalowane do ostatniego wolnego miejsca, zaczęto pisać już na schodach! Ale żadne tam "Iwan kocha Galę" - znakomita większość to cytaty z książki, rysunki Behemota (głównie), Małgorzaty, a nawet samego Wolanda.
Dłuższą chwilę zajęło mi przeczytanie jedynie ich części.Ten jeden ujął
mnie szczególnie, albowiem dotyczy kotów, a ja za moimi już nieco
tęsknię, choć wiem, że mają dobrą opiekę.
Po wyjściu z muzeum poszłam znów na Patriarsze Prudy.Na Małej Bronnej przypomniał mi się jeszcze jeden z napisów i aż mnie dreszcz przeszedł. Szybko rozejrzałam się dokoła. Ufff! Żadnego tramwaju. Tylko Sadową przemknęło z rykiem kolejne porsche.
Na Patriarszych Prudach usiadłam na jednej z żółtych ławeczek pod lipą, tyłem do Małej Bronnej (tak podobno siadywał Bułhakow). Zamknęłam oczy i odpłynęłam w inny świat. Przyjaźniejszy i prostszy.
nic lepszego niz ten wyjazd nie moglo Ci sie Kornacka przytrafic;poprostu odzylas,chloniesz i ploniesz (tylko sie nie spal ani wypal)
OdpowiedzUsuńZawsze może się trafić coś lepszego.
OdpowiedzUsuńKornacka , Ty babo polska nie marudź albo marudź skoro marudzić lubisz ))
OdpowiedzUsuńMarudzę tylko trochę, nogi bolą po wczorajszym maratonie )
OdpowiedzUsuń