czwartek, 22 maja 2014

Patriarsze prudy

"Kiedy zachodziło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach zjawiło się dwu obywateli..." Tak zaczyna się Mistrz i Małgorzata Bułhakowa. Dziś tam byłam, miód i wino piłam! Skwer nie jest duży, ale urokliwy. Wokół centralnie położonego stawu rosną lipy, pod którymi na ławeczkach siadają zakochane pary lub rozkłada się ze swoimi wieszczami kilku bomżów (bomż - biez opriedielonnowo miesta żitielstwa, czyli bezdomny). W całkowitej zgodzie współistnieją na skwerze różne narodowości, proweniencje i pokolenia. Elementem łączącym wszystkich (poza dziećmi) jest butelka piwa. W miejscu tak silnie związanym z Bułhakowem znajduje się pomnik... Kryłowa. Otaczają go płaskorzeźby ze scenami z jego bajek. Wychodząc z Patriarszych Prudów trafia się na ulicę Mała Bronnaja. To właśnie tutaj Annuszka rozlała olej słonecznikowy na tory tramwajowe, co okazało się tragiczne w skutkach dla Berlioza. Dziś nie ma tam torów, po ulicy przemykają najnowsze modele samochodów, by wbić się w zatłoczone Sadowoje Kolco. Przy tej właśnie ulicy, pod numerem 10 (w książce jest to inny numer) rezydował Woland z Korowiowem, Azazellem i Behemotem. Tu odbył się wielki bal u Wolanda. 
 
Po stawie pływała para łabędzi, kilka kazarek i krzyżówek. Jedna z kazarek wydawała się być lekko oswojona, nie uciekała przed ludźmi. Trzech pacanow (chłopaków) siedzących wcześniej, jak szpaki z podwiniętymi nogami, próbowało do niej podejść. Jednemu z nich prawie udało się jej dotknąć.  Tuż przed terkotnęła jednak coś pod dziobem i sfrunęła, jakby od niechcenia, do wody. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz