Obserwuję burzenie budynku. Szczególnie pracę jednej z maszyn. Jest to olbrzymi dźwig z ramieniem zakończonym urządzeniem podobnym do szczypiec kraba. Te szczypce łapią fragment muru i ziuuu... fragment ściany zostaje wyrwany, jakby był z kartonu. Mądra maszyna polewa mur wodą (żeby się nie kurzyło?). Jej ruchy są pełne gracji, jakby tańczyła na pointach. Jednocześnie przypomina to sceny z Gwiezdnych wojen - ogromna, niszczycielska siła. W ciągu kilku dni z pięciopiętrowego budynku została kupka gruzu. Ta sama maszyna selekcjonuje teraz pręty stalowe z konstrukcji. Kruszy cegły i beton przyczepione do pręta, a samo żelastwo precyzyjnie odkłada na zgrabny stosik. Fascynujący widok. Mogłabym tak stać godzinami i patrzeć.Chyba jednak mam w sobie skłonności do burzenia Kartagin, swoich i cudzych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz