Znalazłam gościa rano, spał sobie na mojej podłodze! W pierwszej chwili spanikowałam, nie wyglądał przyjaźnie. Nieprzyjaźnie też nie wyglądał. W ogóle nie wyglądał! Przyniosłam szklany wazon i przykryłam, żeby się nie zaczął przemieszczać gwałtownie. Mniej gwałtowne przemieszczanie się też by mnie nie ucieszyło. Skąd on się tu w ogóle wziął? Czyżby mieszkał ze mną od jakiegoś czasu, a ja nieświadoma byłam? Jedyne rozsądne wytłumaczenie to takie, że wleciał przez okno. Nad moim mieszkaniem jest strych, mógł sobie tam w końcu mieszkać, prawda? Bo świadomość, że ja śpię, a on mi po mieszkaniu lata jest dla mnie dość przerażająca.
Przykryłam zatem zwierzaczka wazonem, pod wazon podłożyłam tekturkę i... zamarłam. Bo co ja niby mam z nim zrobić? Zaprzyjaźnić się? Sprawiał wrażenie śpiącego. O dziwo, moje koty omijały go szerokim łukiem. Na każdą muchę rzucają się z pyskiem, a tu nic. Udawały wręcz, że nie widzą. Znaczy też nie wiedziały, co z takim egzemplarzem począć.
Wystawiłam gościa na balkon, do skrzynki z surfiniami. Będę do niego zaglądać.
Ciąg dalszy: w pracy zadzwoniłam do Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami, do Zoo i w końcu do Straży Miejskiej. Dopiero tu mi pomogli tłumacząc, że zrobiłam prawidłowo. Należało go w spokojne miejsce zewnętrzne wynieść. Wieczorem mam sprawdzić, czy nietoperz odleciał. Jeśli nie odleci, to oni przyjadą i zabiorą go do azylu dla nietoperzy, bo może być chory. Znaczy jeśli zdrowy jest - powinien dać nogę, a właściwie skrzydło. Przygoda z nietoperzem zainspirowała moich kolegów pracowych do żartów. Otóż: jestem czarownicą zwyczajnie i ten nietoperz to pierwszy uczestnik organizowanego przeze mnie sabatu, jestem czarownicą i lgną do mnie wszelkie atrybuty czarownictwa itd. Generalnie motyw czarownicy się utrwala. Słowo daję, że moje wiadomości do koleżanek i kolegów zacznę podpisywać: z należytymi wyrazami Morgana le F.
Ciąg dalszy: w pracy zadzwoniłam do Towarzystwa Ochrony nad Zwierzętami, do Zoo i w końcu do Straży Miejskiej. Dopiero tu mi pomogli tłumacząc, że zrobiłam prawidłowo. Należało go w spokojne miejsce zewnętrzne wynieść. Wieczorem mam sprawdzić, czy nietoperz odleciał. Jeśli nie odleci, to oni przyjadą i zabiorą go do azylu dla nietoperzy, bo może być chory. Znaczy jeśli zdrowy jest - powinien dać nogę, a właściwie skrzydło. Przygoda z nietoperzem zainspirowała moich kolegów pracowych do żartów. Otóż: jestem czarownicą zwyczajnie i ten nietoperz to pierwszy uczestnik organizowanego przeze mnie sabatu, jestem czarownicą i lgną do mnie wszelkie atrybuty czarownictwa itd. Generalnie motyw czarownicy się utrwala. Słowo daję, że moje wiadomości do koleżanek i kolegów zacznę podpisywać: z należytymi wyrazami Morgana le F.
Pracowi koledzy mają rację. Przeprowadzę dowód.
OdpowiedzUsuńZałożenie:
Jesteś Czarownicą.
Okoliczności:
Ja od dawna jestem oczarowany. A ponieważ jestem zatwardziałym (bo z wyboru) kawalerem, to znaczy, że bez pomocy sztuki magicznej me opory nie mogłyby zostać złamane.
Quod Erat Demonstrandum.
Wnioski: Muszę i ja nauczyć się czarów. Defensywnych, rzecz jasna.
Tajemniczy Abrax Cadabrax, gdzieniegdzie znany także jako Georg Inia lub właściciel czatowych inicjałów: K.D.
Gerałt z Rivii )
OdpowiedzUsuń