Długo obserwuje potencjalne odbiorczynie. Wyszukuje te, które z jakichś powodów mają zaniżoną samoocenę. Stopniowo, półsłówkami, daje do zrozumienia, że jest zainteresowany. Jest bardzo zajęty, ale zawsze znajdzie czas, by właśnie dla niej na chwilę się pojawić. Zapracowany jest, ale choć przez chwilę popatrzy, wyśle uśmiech, zagada. Serwuje półprawdy, ale takie, jakie każda kobieta chciałaby usłyszeć. Podziwia, wielbi niemal, akceptuje bez zastrzeżeń. Kobietom jest to potrzebne, jak powietrze. Szczególnie tym niewierzącym w siebie - bo mąż odszedł, bo mąż nie odszedł, ale nie kocha, bo pracy nie ma, bo praca jest, ale do dupy, cokolwiek. Wciąż daje do zrozumienia, wciąż serwuje półprawdy. Ale pięknie serwuje! Jest dobrym obserwatorem, więc wie, czego dotknąć i jak. Czasem "uczciwie" informuje, że jest draniem. Oczywiście żadna nie uwierzy, prawie każda zaprzeczy. A na pewno poczuje zainteresowanie. I zagra jej w piersi pragnienie, by drania przekonać, że draniem nie jest. I ona to sprawi, ona. Taka niedoceniana, taka szara myszka. I mięknie jej serce oraz inne narządy, czasem się zakochuje. A zakochana kobieta, jak wiadomo, ślepnie, głuchnie i głupieje całkowicie. I tragedia gotowa. No bo jak on mógł tak pięknie oszukiwać? Manipulować? To niemożliwe. Jedna cierpi krócej, inna dłużej, kiedy dawca złudzeń znika. Bo znika zawsze. Najczęściej szukać kolejnej odbiorczyni.
Żeby nie było - nie oceniam dawcy negatywnie (jeśli nie skrzywdzi ewidentnie, oczywiście). W końcu daje aktualnej odbiorczyni dokładnie to, czego ona potrzebuje. I jest przez chwilę szczęśliwa. Przez chwilę wierzy w swoją wyjątkowość. Dla niektórych są to chwile jedyne, wracają potem do swoich skorup. Inne otrząsają się z zauroczenia, idą dalej ciut mądrzejsze. Do spotkania następnego dawcy złudzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz