niedziela, 21 lipca 2013

Zawartość warszawiaka w warszawianinie

Żaden warszawiak od pokoleń nie powie o sobie, że jest warszawianinem. Tak mówią o sobie tylko słoiki. Słoiki, czyli ludność napływowa charakteryzująca się brzękiem słoików w walizkach, gdy wracają w niedzielne popołudnie ze wsi i miasteczek do miasta dającego im możliwość pracy. Nie każdy jednakże słoik jest taki sam. Dzielą się oni na weki (zasiedziali wieloletnio) i twisty (świeżo przybyli). To ci ostatni podobno są zmorą stolicy, jak wieść stołeczna głosi. Podatków w Warszawie nie płacą, rozjeżdżają jej ulice samochodami rejestrowanymi "u siebie", nie rekompensując owego rozjeżdżania opłatami drogowymi uiszczanymi w Warszawie. Parkingi zapychają, a prawdziwi warszawiacy miejsca wolnego do parkowania znaleźć nie mogą. Wystarczy przejść od jednej przecznicy do drugiej w mojej okolicy - ponad połowa to rejestracje o egzotycznych numerach: LUB, KNS, LZA, NSZ itd. To słoiki zapychają drogi wyjazdowe ze stolicy w piątki po południu lub walą walizkami po nogach pasażerów komunikacji miejskiej w piątkowe poranki. 
Jak to zwykle neofici, słoiki chcą być bardziej warszawskie od warszawiaków. Chcą korzystać z uroków i udogodnień związanych z miastem, ale nie dając w zamian. W końcu są gośćmi, a gościom się należy. Są jak stonka, wszędzie ich pełno. Nie dziwi więc fakt, że konkurs na neon-symbol warszawski wybrano słoiki, w końcu jest ich tak dużo, że przegłosowali ludność rdzenną. 
Kilka lat temu kolega opowiadał mi historię, która zdarzyła się w Zakopanem. Do jego znajomego, ortopedy w zakopiańskim szpitalu, zgłosił się jakiś narciarski połamaniec i od wejścia zajęczał: jestem z warszawy. Ortopeda ze stoickim spokojem spytał: a co poza tym panu dolega? Ten, któremu dolegało, to na pewno był słoik! Żaden warszawiak nie przedstawiałby się w taki sposób, przecież, że on z Warszawy, to widać, słychać i czuć! 
Jako dziecko jeździłam na kolonie w różne strony Polski i zwykle cicho siedziałam nie uwypuklając miejsca zamieszkania, nigdy warszawiacy nie cieszyli się dobrą opinią, a ja nie chciałam być od pierwszego kopa stygmatyzowana. Dorosłą już będąc, pracowałam jako wychowawca na kolonii dla dzieci ze Śląska, przez przypadek. I na zakończenie turnusu dostałam od nich jakąś książkę na pamiątkę z tekstem: pani z Warszawy, ale fajna pani jest. No i jak tu się przyznawać, że się jest z Warszawy? Teraz tym bardziej, bo jeszcze za słoika wezmą, albo co. Ciężkie życie ma rdzenny warszawiak, oj ciężkie.Sąsiedzi - słoiki, koledzy w pracy - słoiki, moja przyjaciółka - słoiczka (co prawda wek, ale zawsze). 
Gdzie są warszawiacy, te orły, sokoły stołeczne? Wynieśli się w większości do miejscowości podmiejskich: Piaseczna, Józefosławia, Komorowa, Podkowy Leśnej itd. Tam jest teraz wielki świat.

2 komentarze:

  1. w skrocie mozna bylo tak:Warszawa dla warszawiakow ,Polska dla polakow ,swiat dla ludzi ,wszechswiat wg.Einsteina
    albo:z podzialem rasowym,wyznaniowym, wg.posiadania,pochodzenia,wygladu,pogladow etc )))

    OdpowiedzUsuń
  2. Księżyc dla księży! Latarnie dla latarników!

    OdpowiedzUsuń