środa, 28 października 2015

Synchronizacja

Synchronizacja przypadkowa, niemniej jednak most Łazienkowski oddany w czasie, kiedy skończyłam zmiany w sypialni. No prawie. Nie wiszą jeszcze tylko kinkiety, ale to już wina podwykonawcy, czyli sąsiada, który czasu nie ma póki co. Ja do przewodów napiętych się nie dotknę, on elektryk, niech grzebie. Po zawieszeniu kinkietów pozostaną prace kosmetyczne: wymiana gałek w szafkach, nowe rolety i malowanie doniczek. Z powodu drobnej niedyspozycji ruchowej po ustawianiu stelaża pod materac, muszę nieco jednakże odczekać. Stelaż został przywieziony w terminie, miękkim basem kurier poprosił, bym zeszła na dół, bo muszę być przy wyładunku. Zeszłam oczywiście i zbaraniałam widząc właściciela owego miękkiego basa. Chłopczyk nieco ode mnie niższy, postury wychudzonego koguta... taki mężczyzna pięciominutowy. Przy mnie wyglądał, jak breloczek, nie facet. Miękki bas jednakże niewątpliwie należał do niego, bo rzekł owym miękkim basem: idziemy. Wziął był ów stelaż (kawał drewna 200 cm na 90 cm) w malutkie rączki... i ugiął się w kolankach. Żesz... Złamie się w połowie, gdzieś w okolicy drugiego piętra - pomyślałam i złapałam za drugi koniec. Po jego wyjściu musiałam ten stelaż zatargać do sypialni, ustawić, położyć materac. W efekcie padłam, jak lelija, ścięta bólem pleców. Trzyma do dziś. Ból pleców znaczy.  Stąd opóźnienia w stosunku do planów. A ja odpoczywam sobie, nic nie robiąc. W ramach tego odpoczynku poszłam do kina. Przed kinem umówiłyśmy się na pogadanie. Kino na Starym Mieście, postanowiłyśmy w okolicy spożyć i pogadać. Na Miodowej trafiłyśmy na Irish Pub z intrygującym menu. Kuchnia azjatycka mianowicie miała być tłem dla różnych gatunków piwa. Czemu nie? Pub odpowiednio mroczny i rockowy. Muzyczka ostra w tle, panowie kelnerowie z tatuażami na umięśnionych przedramionach, barman boski, duży miś. Z brodą! Zaordynowałyśmy makaron z kurczakiem i warzywami. Porcje, jak dla drwala czelabińskiego, jedną najadłybyśmy się wszystkie!  Odpoczynkowo i wesoło spędziłam czas. Film (Letnie przesilenie) okazał się dobry, acz nieco przygnębiający. Kiedy późnym wieczorem wróciłam do domu, moje obrażone koty leżały na nowym łóżku w całkiem inaczej wyglądającej sypialni. Ależ mi dobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz