piątek, 20 listopada 2015

Jesienny taniec śmierci

To był fascynujący pojedynek. Wyglądał na zwykłą sprzeczkę zakochanych. Ona podbiegała do niego lekko go trącając, niemal czule. Odskakiwała udając brak zainteresowania, po czym wracała jakby przypadkiem, potrząsając nim niemrawo, od niechcenia. On trzymał się dzielnie, nie okazując strachu. Niewzruszenie tkwił na swoim miejscu. Niemal bez ruchu. Nagle ona szarpnęła mocniej. Trwał dalej w pozornym bezruchu, drżał prawie niezauważalnie. Ona znów na kilka sekund straciła kompletnie zainteresowanie. Pozornie tylko. Zebrała siły i uderzyła ze zdwojonym wysiłkiem. Zakręciła nim młynka szarpiąc na wszystkie strony. Bronił się unikając jej w lansadach i piruetach. Ona niewzruszenie atakowała nie udając już, że tylko się drażni. Kąsała jego delikatne brzegi kręcąc nim jednocześnie młynka. Nie dawała za wygraną, nie odpuszczała. Szarpała z posępnym wyciem. Uparcie, bez wytchnienia. Coraz widoczniej tracił siły. Już tylko kręcił się w narzuconym przez nią rytmie. Szybciej i szybciej. Wirował straceńczo, do końca nie chcąc się poddać. Była jednak silniejsza. Jego opór słabł z każdą sekundą. Wreszcie zrezygnował z walki. Poddał się. Odleciał z nią w głąb Litewskiej w jesiennym tańcu śmierci. Listopadowy Totentanz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz