niedziela, 15 listopada 2015

Prąd wędrowny

Doczekałam się. Sąsiad wreszcie znalazł czas, by zamontować moje "marokańskie" kinkiety. Wczoraj wywiercił otwory pod kołki, brudząc przy tym straszliwie. Poprosiłam, żeby jakoś zabezpieczył sypialnię przed sypiącym się ze ścian gruzem, zamontował więc na ścianie folię ochronną. Taśmą dwustronną do wykładzin ją przykleił! Oczywiście zdjęła się razem z fragmentami tynku. Mocna jest. Dziś odbył się montaż właściwy, czyli podłączanie do prądu. Miało nie być już śmiecenia, więc nie zabezpieczyłam sypialni. I to był błąd. Podczas izolowania kabli poleciało jeszcze więcej gruzu. Ściana okazała się wydmuszką, skorupki nie wytrzymały manewrów izolacyjnych i się posypało. No trudno, posprzątam. Kinkiety zaczęły wyglądać tak cudnie, że sąsiada nie objechałam nawet jednym słowem. Nawet nie mruknęłam. Czas na próbę generalną. Jeden kinkiet rozbłysnął pięknie, drugi nawet nie mrugnął. Sąsiad się zadumał, pomruczał coś pod nosem, rozmontował izolację. Oczywiście tynk znów się posypał. Sąsiad poprzytykał żarówkę do odizolowanych kabelków mówiąc, żebym się nie ważyła tak nigdy robić. Niepotrzebnie mówił. Do prądu to ja się od co najmniej 20 lat nie dotykam. Raz, właśnie przed około 20 laty się dotknęłam i wystarczy. Otóż mam w domu dwie fazy, cokolwiek to znaczy. Dla mnie oznaczało to przed laty, że jak wyłączą jedną fazę, to część urządzeń, w tym ogrzewanie, które wtedy miałam elektryczne, po prostu nie działa.. W domu małe dzieci, zimno. Wlazłam więc na drabinę i przełożyłam kabelek spod korka z fazą niedziałającą do tej działającej. Potem ktoś mi uświadomił, co zrobiłam i jak mogło się to skończyć. Wtedy solennie sobie obiecałam do prądu się więcej nie dotykać. Słowa dotrzymuję. Żadnych zatem cudów z przytykaniem żarówki do gołych kabelków nie zamierzam uskuteczniać. Sąsiad uskutecznił. Zamruczał następnie, że ktoś instalując podłączył żółto-zielony kabelek do czegoś, do czego nie powinien i że chyba był ślepy. Przyszło mi do głowy, że to mógł być po prostu daltonista. Sąsiad przestał ze mną dyskutować po takim stwierdzeniu. Zna bowiem moją tolerancję do dziwadeł przeróżnych i wie, że kłóciłabym się zażarcie o prawo do bycia elektrykiem przez daltonistę. Znów włączyliśmy bezpieczniki, kolejne włączenie światła. Nie działa.. Sąsiad wszedł na stołek i kombinował przy lewym, niedziałającym kinkiecie. Teraz ja miałam robić za latarnika i włączać światło na polecenie. Włączyłam, działają oba. Znaczy można izolować na stałe. Uparł się, żeby się upewnić, zszedł ze stołka i sam pogmerał przy włączniku. Nie działa lewy. Kazał mi włączyć - działają oba. Ki diabeł? Już chciał rozkręcać włącznik... Powstrzymałam go prosząc, żeby jeszcze raz spróbował zaizolować w jakiejś innej konfiguracji. Skoro bowiem elektryk był daltonistą, mógł być również leworęczny albo co i mógł pomylić kabelki całkiem. Albo też ten mój prąd jest jakiś wędrowny? Z pewną niechęcią, ale przychylił się sąsiad do mojej prośby i zainstalował ponownie. Zadziałało, bez względu na to, kto operował włącznikiem. Ufff... Sąsiad zaoferował się, że zalepi mi dziury w ścianie. Stanowczo odmówiłam widząc już w wyobraźni gips rozchlapany po całej sypialni. Podziękowałam grzecznie mówiąc, że ja sobie już sama zagipsuję. Co też uczynię, jak już się nacieszę widokiem kinkietów. Patrząc wzrokiem omijam dziury w ścianie i braki w tynku. I doczekać się nie mogę wieczoru, kiedy w całej marokańskiej okazałości mi będzie świecić kinkiet lewy i kinkiet prawy. Oby tylko prąd nie wywędrował w siną dal.

Po prawej kinkiet w stanie surowym, czyli zakupiona za 25 zł w Jysku latarenka do świec.Po lewej ta sama latarenka potraktowana już miedzianym lakierem samochodowym i z zamontowaną w środku oprawką.










A to finał, czyli zamontowany już na ścianie kinkiet z malowniczą dziurą i brakami w tynku. Ten lewy, sprawiający tyle problemów. Bo i dziura, i prąd wędrowny... Nie uniknę malowania.


 Tak wygląda prawy, kiedy świeci.

12 komentarzy:

  1. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sam wiem z doświadczenia jak wiele znaczy kiedy mamy możliwość podłączenia się pod prąd w naszym domu. Jak dla mnie bardzo fajną ofertę prądu dla domu mają w https://poprostuenergia.pl/prad-dla-domu/ jestem przekonany, że warto z niej skorzystać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat jeśli chodzi o mnie to ja od pewnego czasu zainteresowałem się fotowoltaiką i myślę, że to jest bardzo fajne rozwiązanie. Bardzo spodobał mi się wpis https://fajnyogrod.pl/porady/fotowoltaika-dla-domu-jaka-firme-wybrac-na-co-zwrocic-uwage-_wp20/ i muszę przyznać, że właśnie na poważnie rozważam taką instalację u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie ja się nigdy nie zastanawiałem akurat czym jest prąd wędrowny. Jak dla mnie z kwestii prądowych bardzo ważną sprawą jest fotowoltaika. I to w sumie dzięki firmie http://inovativ.pl/ bez najmniejszego problemu udało mi się ją mieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Kinkiety do dziś działają poprawnie, prąd dalej wędruje. Przyzwyczaiłam się, a nawet polubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda kiedy chodzi o sam prąd to ja jestem przekonany, że najlepiej wszelkie prace z nim związane jest zlecić odpowiedniej osobie. W takiej sytuacji ja za każdym razem wzywam elektryka http://www.elektryk.i-wroclaw.pl/ który zna się doskonale na tych sprawach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy jeszcze chodzi o same kwestie związane z elektrycznością to ja jestem zdania, że warto wiedzieć do kogo się zwracać w kwestii awarii. Mogę od razu polecić świetnego elektryka https://wzu-energpol.pl/ i wiem, że warto mieć namiary do takiego fachowca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Faktycznie sam prąd jest bardzo ważną sprawa i uważam, że czasami również może każdemu z nas przytrafić się jakaś awaria z zasilaniem. Właśnie dlatego ja w takich momentach jak coś to dzwonię po elektryka z https://www.warszawa-elektryk.pl/ i wiem, że to jest bardzo mądra opcja.

    OdpowiedzUsuń