I wezwał Pan był babę przed oblicze swoje pańskie i pysk boski inwektyw pełen rozdarł był : ty babo leniwa! Ty zimna klucho stacjonarna! Kuchto prowincjonalna! Głębi ci brak, żebyś Miłosza rozumiała, to chociaż jaja miej i działaj! Pasjami działaj! Nie ustawaj w wysiłkach, żeby szybciej, dalej, mocniej! Na laurach osiadłaś? Do roboty, babo bezjajeczna, do roboty! Świat zdobywaj, szczyty osiągaj! Jak fryga się kręć, a nie jak woda leniwie z prądem płyniesz. Spojrzała baba na Pana ócz szmaragdami swymi i rzekła była: naganiałam się już, naszarpałam w długim życiu babskim. Teraz to ma mi być ciepło, bezpiecznie i ufnie. Bez poganiania, bez niepokoju, bez szarpania. Bez udawania, prawdziwie ma być. A właśnie, że będę stacjonarna! Bo tak! I podkasawszy spódnicę babską oddaliła się była niespiesznie chichocząc pod nosem szatańsko.
.
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz