Zarówno ja, jak i Kornacka, wzięłyśmy sobie do serca aktualne nastroje polityczne i społeczne. A że siedzę w domu przymusowo z powodu wirusa sprzedanego przez moją pracową gwiazdę - kombinuję. I wykombinowałam, że skoro wszyscy zieją nienawiścią, to ja też sobie pozieję. W związku z tym posadziłam na balkonie wyłącznie białe kwiaty. Wiem, że najbardziej zieją białe róże, ale nie mam szans na rozkwit różanej nienawiści na północnym balkonie. Kwitnie mi zatem białą nienawiścią surfinia, begonie, goździki, śnieguliczka, biała szałwia i biała werbena oraz margerytkowate coś, czego nazwy nie pamiętam. I jeszcze jakieś zwisające pnącza o dziwnej nazwie, też nie pamiętam co to.
Z zeszłych lat mam jakąś bylinę, która kwitnie na fioletowo i nie chce dać się przekonać do zbielenia oraz miętę. Mięta mi potrzebna do mojito, które będę sączyć ziejąc czym popadnie na tym ubielonym balkonie. Leon proponował, żeby jeszcze balustradę na biało pomalować, ale to byłoby chyba już zbyt ostentacyjne. Pozieję kwieciem li tylko i jedynie, a co mi tam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz