Z powodu malowania naszych rodzimych pokoi siedzimy w jednym, dużym w rozszerzonym składzie - 6 osób. Jest to niesłychanie zabawne. Zderzenie światopoglądów i poczuć humoru naszej szóstki okazuje się wysoce rozrywkową mieszanką. Każde z nas jest przecież inne. Wydziałowa Gwiazda zajęła strategiczne miejsce - z daleka od nas, tzn. A i mnie, bardzo blisko najmłodszego kolegi T. Pozwala jej to wdzięczyć się konspiracyjnie. W jej pojęciu rzecz jasna, bowiem dla nas sprawa jest czytelna. Reaguje niemal tylko i wyłącznie na pytania i wygłaszane opinie T. Śmieje się tylko z jego dowcipów czy point. Potrząsa wdzięcznie grzywką, perliście się śmieje i uroczo pochyla w jego stronę kibić oraz inne części ciała. Gdy z pytaniem zwraca się do niej ktoś inny, jest tak zapracowana, że nie słyszy. Przy okazji daje do zrozumienia, jak jest ważna. Wychodząc na 5 minut informuje, że gdyby dzwonił szef, to ona zaraz wraca. Dodaje, że od rana prowadzi z szefem ożywioną korespondencję mailową, zatem podejrzewa, że będzie jej potrzebował - słowo daję, że to cytat! I śmieszno, i straszno. Ale nie mój biznes, niech się T martwi. Może zresztą sprawia mu to przyjemność? Kto wie? Sytuację ratuje fakt, że Gwiazda siedzi w znacznym ode mnie oddaleniu. Nie słyszę zatem wszystkiego i nie widzę wszystkiego. Ogromna to dla mnie ulga. Normalnie Gwiazda siedzi przy biurku tuż obok mojego i siłą rzeczy słyszę i widzę to, czego bym nie chciała. A tak już drugi dzień wracam z pracy bez uczucia zmęczenia. Bosko mi jest. Tym bardziej, że obok mam ulubioną koleżankę pracową A, a z drugiej strony ulubionego kolegę J. Czuję się, jak pączek w maśle no. Tym bardziej, że dyskusje trafiają się kosmiczne. Kolega J zadziwił nas dzisiaj negatywną opinią na temat życia płciowego bazyliszki, która pożera robaczka po skonsumowaniu. Robaczek jest mały, bazyliszka duża. I tak wyciąga do niego swe rachityczne ręce, że ten ulega chuci i zbliża się na odległość ułatwiającą zadzierzganie. A po zadzierzgnięciu zjada wycieńczonego zadzierzgiwaniem robaczka. Miał na myśli modliszkę, jak się okazało. Spointował wymownie, na Gwiazdę patrząc, że kobiety bazyliszki się też zdarzają. Dla mnie już do końca życia modliszka będzie bazyliszką, tak mnie to ubawiło. Koleżanka M rozpoczęła natomiast dyskusję na temat tegorocznego Opola pytaniem: to kto tam będzie w końcu śpiewał? Uświadomiliśmy ją, że festiwal opolski odbędzie się w Kielcach albo Toruniu. Z ust M, osoby nad wyraz opanowanej i spokojnej padło słowo obelżywe. Rozbawiło to nas po kokardki i otrzymała gromkie brawa. Bardzo żałuję, że malowanie prawie skończone. Tym bardziej, że jutro pewnie dołączą do nas kolejne dwie osoby. Dopiero będzie zabawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz