Była raczej chłodną osobą. Nie okazywała uczuć. Trzymała je zamknięte
w swoim umyśle. To nie tak, że nie chciała ich komuś dać. Miłość była
jej zawsze bardzo bliska. Obawiała się
jedynie, że uczucia porwą jej wszystkie rozsądne myśli tak jak rwąca
rzeka porywa wszystko co spotka na swojej drodze. Albo że rozpłynie się
jak lody waniliowe rozpływają się w letnie, słoneczne południe. A jego
obecność tak na nią działała. Rozumiesz, ciężko się zamarza gdy dookoła
tyle ciepła.
- Moja dusza pachnie Tobą
Powyższy tekst znalazłam na facebooku. Po lekkiej modyfikacji wypisz-wymaluj cała ja.
Z wiekiem coraz bardziej jestem przekonana o ogromnym wpływie innych ludzi. Potrafią przedziurawić samotność. Powstałe dziury bywają różne. Są wesolutkie, okrąglutkie dziurki, przez które prześwituje ciepłe światełko. Przez inne, te o poszarpanych brzegach, widać jakąś czarną bezdenność. Jeszcze inne mają brzegi precyzyjnie gładkie. Są wąskie i ostre, jak narzędzie, które je zrobiło. Przez te wiele nie widać. I one najgorzej się zasklepiają. Ale ceruję je zawzięcie - wszystkie, które moją ludzką samotność czynią szatą Dejaniry. Zostawiam sobie krąglutkie przebłyski ciepełka i radości. Świadomie gmeram w nich paluchem prowokując do powiększenia.
A to pisałam 8 lat temu. Potem przestałam w czymkolwiek gmerać. Szacie Dejaniry dorobiłam golf i skarpetki. Okokoniłam się, oflagowałam i pyszczyłam zawzięcie, że nic nie jest mi do szczęścia potrzebne. I nie było.
A teraz? Teraz to mi jest zwyczajnie dobrze. I już.
Powyższy tekst znalazłam na facebooku. Po lekkiej modyfikacji wypisz-wymaluj cała ja.
Z wiekiem coraz bardziej jestem przekonana o ogromnym wpływie innych ludzi. Potrafią przedziurawić samotność. Powstałe dziury bywają różne. Są wesolutkie, okrąglutkie dziurki, przez które prześwituje ciepłe światełko. Przez inne, te o poszarpanych brzegach, widać jakąś czarną bezdenność. Jeszcze inne mają brzegi precyzyjnie gładkie. Są wąskie i ostre, jak narzędzie, które je zrobiło. Przez te wiele nie widać. I one najgorzej się zasklepiają. Ale ceruję je zawzięcie - wszystkie, które moją ludzką samotność czynią szatą Dejaniry. Zostawiam sobie krąglutkie przebłyski ciepełka i radości. Świadomie gmeram w nich paluchem prowokując do powiększenia.
A to pisałam 8 lat temu. Potem przestałam w czymkolwiek gmerać. Szacie Dejaniry dorobiłam golf i skarpetki. Okokoniłam się, oflagowałam i pyszczyłam zawzięcie, że nic nie jest mi do szczęścia potrzebne. I nie było.
A teraz? Teraz to mi jest zwyczajnie dobrze. I już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz