środa, 23 sierpnia 2017

Cytrynowe anomalia

Postanowiłyśmy poużalać się z moją Irlandią na los niewieści. Lekko poniewczasie, bo niby po co, ale tak nam wyszło. Przypomniałyśmy sobie wyjazd Irlandii z nad wyraz elokwentnym partnerem, kiedy ów spędził tanecznie wieczór z inną kobietą, uprzednio zaprezentowawszy niechęć do tańców w ogóle. Mnie się również co nieco przypomniało i wyszło nam tak: 
Zdarzają się kobiety, które muszą rwać, co na drzewo nie ucieka. Tak mają i już. Zdarzają się i tacy mężczyźni, ale z racji płci nas to nie dotyczy. Lata nam koło klosza, jeśli w towarzystwie taka osoba się pojawi - w naszym przypadku kobieta, która rwie naszego partnera, no jakkolwiek okazuje mu zainteresowanie. Niech się z jej zachowaniem mierzy jej ewentualny partner. Nas interesuje tylko i wyłącznie reakcja naszego partnera. Jeśli nie ucieka na drzewo, jeśli mu to schlebia i okazuje zainteresowanie nie mnie, a pani rwącej, to na plaster taki partner? Znaczy pomyłka, nie partner. Osobnik płci dowolnej zainteresowany partnerką/partnerem nie ma ochoty odbijać się w oczach innych. Jeśli jest dobrze wychowany, to grzecznie, acz stanowczo nie będzie zwracał uwagi na potoki perlistego śmiechu, podkasane spódniczki czy strzelanie oczami. Jeśli jest gorzej wychowany, to tylko stanowczo nie będzie zwracał. Obserwacja takich sytuacji pozwala spojrzeć z właściwej strony na zaangażowanie strony protiwpołożnej. W przypadku stwierdzenia wyżej wspomnianych anomalii wiać, gdzie cytryna dojrzewa. Póki nie jest za późno. Potem jest tylko gorzej. 


2 komentarze:

  1. Kochana Kornacko, ciekawe tematy poruszasz i do tego tak pięknym i zabawnym językiem piszesz, że aż palce swędzą do napisania komentarza. Do tej pory jakoś nie składało się, aby to uczynić, ale skoro zostałam wywołana do tablicy, nie mam wyjścia .
    Panie świadomie i z pełną premedytacją podrywających innych facetów (szczególnie tych zajętych) wzięły się chyba z obserwacji takowych i nasze rozważania na temat prawdopodobnie nic nie zmienią, niestety. Panny nadal będą uwalniać potoki perlistego śmiechu, podkasywać spódniczki i strzelać oczami, a panowie łasi na takie zaloty dalej się będą ślinić i konia z rzędem temu kto znajdzie takiego, co to wprost powie takiej damie: sorry jestem zajęty, to mnie nie kręci. Ostatnio czytałam artykuł na ten temat, faceci wolą wypindrzone, wylakierowane, wypełnione silikonem panienki, od mądrych i inteligentnych kobiet. A ponieważ - śmiem twierdzić - obie jesteśmy po tej drugiej stronie, mamy po prostu przechlapane! Muszę w tym miejscu zaznaczyć, iż wierzę głęboko, że przyjaźń damsko-męska istnieje, a zdrowe relacje między płciami mają się dobrze i są akceptowane i rozumiane przez partnerów obu stron (mam w tym względzie osobiste doświadczenie).
    Jeśli chodzi o sytuację w jakiej się znalazłam, przydałoby się dodać kilka kwestii. Wyjazd o którym wspomniałaś był z mojej inicjatywy z okazji tzw. „andrzejek”. Pan zgodził się bardzo chętnie, bo w planie była wódeczka, tańce i wspólny nocleg . Wcześniej deklarował … ale miałam nadzieję, że w dobrym towarzystwie, przy muzyce złapie „bluesa”… złapał, ale nie mnie. Porwał do tańca prawie wszystkie panie z towarzystwa prezentując nawet niezłe umiejętności taneczne. Czekałam z nadzieją, że i na mnie przyjdzie kolej, no i niestety nie doczekałam się. Dalej było tylko gorzej. Po spędzeniu nocy w osobnych pokojach Merlin (tak go kiedyś nazwałaś) pokazał się z jeszcze lepszej strony. Ignorując całe towarzystwo zasiadł przed TV i namiętnie oglądał skoki narciarskie…
    W porównaniu tych dwóch sytuacji chyba wolę, żeby mnie zdradzano z paniami niż ze skaczącymi w obcisłych rajtuzach filigranowymi facetami (w zasadzie dziećmi, bo młodziaki są ci skoczkowie). Kobiety jakoś można znieść, udać, że się ich nie widzi. Nie można mieć do nich pretensji, no bo co taka słaba płeć poradzi, jak ta mocniejsza nie ma siły się jej oprzeć? A TV? czasem oglądam, nawet skoki, ale na skocznie nie wlezę, bo po co? jeszcze zobaczę jaki świat bez facetów jest piękny i zamarzę… polecę…polecę…..en el fin del Mundo.
    Irlandia 

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mówi Liam Neeson (podobno) i ma cholerną rację. Tyle tylko, że znacznie łatwiej dziś o samotność, odrzucenie, utratę kogoś czy zazdrość, niż o miłość. Może więc lepiej jednak na tę skocznię się udać? ))

    "Wszyscy sądzą, że miłość boli, ale to nie prawda. Samotność boli. Odrzucenie boli. Utrata kogoś boli. Zazdrość boli. Wszyscy mylą te rzeczy z miłością, ale w rzeczywistości miłość jest jedyną rzeczą na świecie, która przykrywa cały ból i sprawia, że ktoś znów potrafi poczuć się cudownie. Miłość jest jedyną rzeczą na tym świecie, która nie boli."

    OdpowiedzUsuń