wtorek, 24 lipca 2012

In vitro veritas

Latały dziś po sali sejmowej artykuły Konstytucji RP, jak kamienie na szaniec. Jedni w drugich rzucali art. 18 - łup! W odpowiedzi obrywali art. 30, a co! I tak sobie panie i panowie posłowie w demokratycznych wyborach wybrani dostarczali rozrywki. A ciemny lud oczy przecierał ze zdumienia. Kryzys jest, ludzie tracą pracę, bankrutują firmy, a przedstawiciele narodu zabawiają się dyskusją na temat znaczenia słowa "związek" - i nie o zawodowy chodzi. Otóż i małżeństwo chodzi, o jedyną słuszną formę parowania się. Każda inna jest według większości wybrańców naszych niedopuszczalna. A właściwie dopuszczalna, ale bez manifestacji. Po cichutku, przykryte kołtunem polskim (coltun vulgaris), tradycyjnym, niech sobie wolne związki będą. Ale wara im od pokazywania wszem i wobec, że istnieją. O in vitro też boje się toczą. Uknułam sobie powiedzenie: in vitro veritas - świetnie ludzi dzieli pogląd na tę sprawę. A ja się zastanawiam... ilu jeszcze polityków, księży, feministek, cyklistów i masonów pomieści sypialnia przeciętnego Polaka? Jak długo będą włazić ci wszyscy wyżej wymienieni pod mój materac mówiąc mi z kim, gdzie i jak mam współżyć cieleśnie? A paszli mnie w diabły! Zajmijcie się tym, co do was należy: gospodarką, podatkami - to teraz najważniejsze moim zdaniem, albowiem zieloność wyspy nieco wyblakła. Na dyskusje ideologiczne przyjdzie czas. Kiedy i wilk syty będzie, i owca cała. Póki co biedne owieczki strzyżone są w każdej dziedzinie życia, bez znieczulenia. Zamiast mówić mi, z kim żyć, powiedzcie mi jak żyć, kiedy pracując coraz więcej, coraz mniej z tego mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz