Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak chorowała. Przez ponad dwa tygodnie bałam się, że się uduszę, że nie zdążę złapać oddechu między paroksyzmami kaszlu. Bolało mnie właściwie całe ciało z wysiłku. Ale wreszcie jest lepiej. Do diety rosołowej doszły banany. Mogę już nawet
ruszać się bez ryzyka kaszlu. W nocy gorzej, ale i tak o niebo lepiej,
niż było. Są dwa plusy tego minusa: nie palę i schudłam około 5 kg. I mam już dość leżenia, a właściwie siedzenia, w łóżku. Mam już trochę siły, coś dzisiaj zrobię w domu. Uf.
dziś robota a jutro wizyta...u lekarza bo się pogorszyło?
OdpowiedzUsuńLekkie ogarnięcie chorobowego pobojowiska tylko ).
OdpowiedzUsuń