Spotkali się w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. On z nadciśnieniem, ona z migotaniem przedsionków. Oboje w wieku mocno dojrzałym.. Spojrzeli na siebie i piorun sycylijski w nich uderzył. I nagle zrozumieli, że jego nadciśnienie to zwyczajne miłosne odurzenie, jej migotanie to trzepotanie serca spragnionego miłości. Jak oni się pokochali! Już wiedzieli, że to, co im się przydarza, to nie chroniczny nieżyt żołądka, a owe motylki w brzuchu pojawiające się tylko u zakochanych. Tak więc ona kupuje nową bieliznę, czarną (wyszczupla!) z koronkami, a nie z milanezu koloru spranych gaci. Pończochy sobie kupuje, siwiejące włosy farbuje, każdą zmarszczkę traktuje cudownym kremem. On pręży zwiotczałe mięśnie dwugłowe ramienia i poprzeczne brzucha. Zaczyna hantlami wywijać, rezygnuje z piwa, kupuje jeansy i adidasy. Ukrywają przed dziećmi i wnukami tę swoją spóźnioną miłość, bo to wstyd jakoś przecież. Jednakże obojgu prostują się zgarbione plecy, oddech przyspiesza, krew żywiej krąży, co natychmiast zauważają sąsiedzi i znajomi. Żywiej krążąca krew wypłukuje z żył złogi cholesterolu, serce radośnie stuka we właściwym rytmie po długich spacerach, obowiązkowo z kijkami do nordic walking. Po kilku miesiącach śladu nie ma po chorobliwym nadciśnieniu i migotaniach! Zaniepokojony nagłą poprawą zdrowia staruszków dyrektor miejscowego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych postanawia położyć kres owemu procederowi, jako że może to poważnie uszczuplić zasoby finansowe oddziału. Pisze anonimy do rodzin, ostrzega dzieci zainteresowanych przed prawdopodobnym wyzuciem z majątków. Dzieci piętnują, zabraniają wychodzenia z domu bez opieki uzasadniając ów zakaz objawami wczesnego Alzheimera. Powraca jego nadciśnienie i jej migotanie przedsionków. Dyrektor miejscowego ZUS-u zaciera ręce i przygotowuje zawiadomienia o wstrzymaniu świadczeń z powodu zgonu. I wszystko wraca na swoje miejsce.
Całkiem niedawno coś ładnego widziałem.Para staruszków dreptała sobie chodnikiem.
OdpowiedzUsuńOn niósł siatkę z zakupami,Ona podpierała się laseczką,trzymali się za ręce.
Chciałem nawet zdjęcie zrobić ale śmiałości nie miałem.
Może jednak czasem się udaje siostro :)
Tacy staruszkowie mnie rozczulają. I całe szczęście, że czasem się udaje. Że ludzie potrafią się wzajemnie szanować i lubić do końca. Że czasem to przychodzi późno i zostaje. I, psiakrew, niech się to ludziom przytrafia!
OdpowiedzUsuń